„Upadek”
– Friedrich Dürrenmatt
Jedno
z mniej znanych opowiadań Dürrenmatta z 1971 roku.
Jakieś Państwo, jakaś Stolica, jakieś Biuro Polityczne, jacyś jego członkowie
oznaczeni jedynie kolejnymi literami alfabetu (A, B, C, D…). Istnieją wprawdzie
pewne przesłanki pozwalające lokować akcję na Wschodzie (bohater A wyrósł w
stepach, wśród koczowników, a więc przemoc i gwałt były dlań czymś naturalnym,
pojawia się też weranda z wiklinowymi meblami, fajka, obrazy, na których wilki
ścigały sanie itp.), ale chyba nie jest to najważniejsze. Państwo, naród,
ludzie, gospodarka… nic się nie liczy. Ważne są partyjne slogany, nowomowa, a
przede wszystkim personalne układy, gry, koterie, sojusze, knowania. A wszystko
to napędzane strachem przed czystką, przed oskarżeniem o zdradę ideałów
Rewolucji i, w konsekwencji, likwidacją.
Cała historia dzieje się w trakcie jednego spotkania Biura Politycznego.
Przypadkowe spóźnienie O i błędne wnioski płynące z jego nieobecności powodują
konfrontację między opozycyjnymi stronnictwami w łonie Biura Politycznego, a w
konsekwencji upadek A.
Niezły podręcznik dla przyszłych dyktatorów – wystarczy w odpowiednie miejsca
wstawić konkretne nazwy Państwa, Stolicy, Partii, konkretne nazwiska zamiast
liter alfabetu i… totalitarne państwo gotowe.
Tak sobie rozmyślam nad tym tekstem i dochodzę do wniosku, że wszystko ma swój
czas i miejsce. Na początku lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku „Upadek”
mógł wywoływać wypieki na policzkach, ale dziś już nie robi większego wrażenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz