środa, 24 listopada 2010

Kellerman, daj już spokój

„Detektywi” – Jonathan Kellerman

Reed – mężczyzna, biały, porucznik w wydziale zabójstw.
Fox – mężczyzna, czarny, prywatny detektyw, kiedyś glina.

Reed i Fox to przyrodni bracia o tak pokomplikowanych psychologicznie relacjach, że trudno się w tym połapać. Tym bardziej, że muszą współpracować (to ich współdziałanie przypomina raczej jakąś chorą rywalizację) w sprawie morderstw i zaginięć młodych kobiet, połączonych z tajemniczym zniknięciem małego dziecka.

Fabuła sprawia wrażenie dość mocno naciąganej. Sztandarowi bohaterowie Kellermana: Milo Sturgis i Alex Delaware, pojawiają się w „Detektywach” gdzieś w tle. Bardzo odległym i bardzo nieważnym tle. Ale się pojawiają, a to oznacza, że przyciągające miłośników nazwiska mogą znaleźć się w recenzjach i reklamach.

Kellerman – moim niezwykle skromnym zdaniem – wyraźnie stacza się po równi pochyłej. Szkoda…


czwartek, 18 listopada 2010

Dzielnica wódką płynąca

„Dzielnica cudów” – Henryk Mularski

Tytułowa „dzielnica cudów”, to wielkomiejska dzielnica robotnicza, którą raczej należałoby nazwać dzielnicą slumsów. Jednak może nie tyle o samą dzielnicę tu chodzi, co o jej mieszkańców: degeneratów, wykolejeńców, kryminalistów, pijaków, alkoholików. I o wódkę – obecną tam stale i wszędzie, przy każdej okazji, albo i bez okazji.

Mularski opisuje swoje życie – dzieciństwo i młodość spędzoną w „dzielnicy cudów”, ale głównie picie: byle czego, byle jak, z byle kim; picie pod sklepem, na trawniku, w melinie… Opisuje koszty takiego życia, nie tylko te materiale, ale właśnie moralne, duchowe; konsekwencje ponoszone osobiście, ale także dotykające członków rodziny, znajomych, współpracowników.

Opowieść kończy się, gdy autor-narrator wraca do normalnego życia po leczeniu odwykowym – jest jednak pełen wątpliwości i obaw o dalsze losy swoje i rodziny, o to, czy będzie w stanie utrzymać abstynencję.


Fantazje o wojsku w PRL

„Paragraf 13” – Mariusz Pasek

Książka Paska to fantastyczna opowieść o czterech miesiącach spędzonych przez kilkunastu młodych ludzi, absolwentów szkół wyższych, w Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii w Szczupakowie, pod koniec 1988 roku.

Książka zbyt rozwlekła, momentami nużąca, mogłaby mimo to mieć jakąś wartość, gdyby oparta została na faktach, autentycznych wydarzeniach, ale autor od razu, na wstępie, wyraźnie zaznacza, że wszelkie podobieństwo osób i zdarzeń, przedstawionych w tej książce, do osób i zdarzeń prawdziwych jest przypadkowe i niezamierzone, a więc jeśli opowieść z wydarzeniami prawdziwymi nie ma nic wspólnego, jest tylko kiepską militarystyczną fantastyką (miejscowości Szczupakowo na mapie Polski też nie znalazłem, choć to jest najmniej ważne).

Rzecz jasna, można założyć, że oświadczenie autora jest nieprawdziwe – choć niby czemu takie miałoby być, książka wydana została w 2008 roku, a więc w czasie, gdy autorowi nic już nie mogło grozić z tytułu wyjawienia ewentualnej prawdy o traktowaniu żołnierzy w byłym PRL – ale jeśli opowieść zaczyna się od kłamstw, to jaka gwarancja, że jest od nich wolna cała reszta?

Jakoś dobrnąłem do końca tej historii, ale… bez wielkiego zapału.


poniedziałek, 8 listopada 2010

Literackie perełki jidysz

„Grosiki na raj i inne opowiadania” – Isaac Bashevis Singer

Singera, pisarza żydowskiego, który pisał głównie w języku jidysz, uważam za mistrza małych form, krótkich opowiadań, a „Grosiki na raj” za jeden z lepszych ich zbiorków. Akcja wielu z nich dzieje się w miastach i miasteczkach Królestwa Kongresowego, a Singer, syn chasydzkiego rabina, opisuje w nich wydarzenia, których był świadkiem, ale także opowieści o czasach wcześniejszych, które usłyszał od kogoś z krewnych, albo nawet zupełnie obcych, przypadkowo spotkanych ludzi.

Choć na kartach „Grosików na raj” znaleźć można apartamentowiec na Broadwayu, bazar w Izraelu, a nawet Argentynę, to jednak większość z nich przenosi czytelnika na ulicę Krochmalną w Warszawie, Górę Kalwarię, do Kocka, Goraja, Chełma, na dwory rabinów i cadyków, w czasy, gdy kobiety obowiązkowo nosiły peruki i egzotyczne imiona: Chaja Rywa, czy Bajla Fruma.
Narratorką niektórych opowiadań jest ciotka Jentł, stara, mądra kobieta, która na każdą okoliczność potrafi przywołać z pamięci odpowiednią historię, czarującą i pouczającą opowieść o ludzkich namiętnościach.

Całość jest po prostu urzekająca…


czwartek, 4 listopada 2010

O drodze bez powrotu...

„Hotel Kolska i inne opowieści prawdziwe o piciu i trzeźwieniu” – Andrzej Antoniewicz

Andrzej Antoniewicz: dziennikarz, który swoje teksty publikował w „Życiu Warszawy”, „Gazecie Olsztyńskiej”, „Dzienniku Bałtyckim”, „Expressie Wieczornym” i innych czasopismach; stamtąd zresztą pochodzą zawarte w książce reportaże, pisane głównie w latach dziewięćdziesiątych, choć bywają i nowsze, na przykład „Cud przyjaźni” z 2002 roku.

Na Kolskiej w Warszawie jest izba wytrzeźwień, ale także oddział detoksykacyjny dla ludzi, którzy przedawkowali, zatruli się alkoholem.

Na zbiorek Antoniewicza składa się ponad czterdzieści krótkich reportaży, ale o trzeźwieniu traktuje zaledwie osiem z nich. Reszta jest o piciu. Niestety, o piciu. Piciu destrukcyjnym i kasacyjnym, o beznadziejnym życiu, czasem o bezsensownej śmierci i zawsze o ludzkiej tragedii, degrengoladzie…

Ciekawy styl prezentuje Andrzej Antoniewicz w swoich tekstach. Są one zgrzebne, siermiężne, lakoniczne, bez upiększeń i ozdobników, nieomalże na granicy naturalistycznej, beznamiętnej relacji niezbyt zainteresowanego świadka. Ale to tylko pozory, bo czasem, gdzieś w tle, poczuć można nutę gorzkiej ironii i smutku wynikającego z bezsilności obserwatora.

Dwa teksty pisane są w pierwszej osobie. Dziennikarski chwyt, czy może…?

Książkę czyta się znakomicie. Polecam!


wtorek, 2 listopada 2010

Udziwnione alko-opowiastki

„Człowiek silniejszy niż nałóg” – praca zbiorowa

Książka zawiera osiem tekstów, różnych, anonimowych autorów. Są to prace uznane za najlepsze z tych, które napłynęły na konkurs pod hasłem „Człowiek silniejszy niż nałóg”, ogłoszony w 1981 roku przez Zarząd Główny Społecznego Komitetu Przeciwalkoholowego wraz z redakcją tygodnika „Kulisy”.

Przeczytałem w życiu mnóstwo „piciorysów” (historii, opowieści alkoholików), mam więc niejakie rozeznanie w temacie i pewnie dlatego właśnie uważam, że niektóre teksty zawarte w zbiorku są po prostu… niewydarzone.

„PIVO”, to opis wizyty lekarskiej w Pawilonie IV Odwykowym (stąd nazwa). „Całkiem współczesny reportaż o niezupełnie współczesnym – pozytywnym bohaterze”, to relacja dozorcy z placu budowy (ani słowa nie ma o tym, że jest alkoholikiem, nałogowcem, człowiekiem uzależnionym od alkoholu), który nie pije i ma w związku z tym rozliczne problemy z całym otoczeniem, bo jest przekonany, że przecież… „wszyscy piją”. „Pingwin” z kolei, to opowieść człowieka, który po leczeniu odwykowym wrócił do picia – jak twierdzi normalnego, kontrolowanego, towarzyskiego. „Maria” jest relacją żony alkoholika, która uparcie dopatruje się w pijaństwie męża swojej winy, bo przecież jak go poznawała, to wtedy jeszcze nie chlał na umór.

Książkę wydał Społeczny Komitet Przeciwalkoholowy ćwierć wieku temu, ale nawet w tamtych czasach wątpliwa i problematyczna wydaje mi się jej skuteczność – w końcu czytałem takie zbiorki wydane jeszcze dużo wcześniej i zdecydowanie lepsze.
Tak czy inaczej jest to w chwili obecnej jedynie ciekawostka dla miłośników gatunku.