„Tajemna wieczerza” – Javier Sierra
Początek książki do złudzenia przypomina mi „Egipcjanina Sinuhe” – w prastarym wykutym w skale grobowcu, gdzieś w południowym Egipcie, dożywa swoich dni stary mnich, inkwizytor i detektyw. Karmiony raz na dobę przez wiernego Abdula, cały swój czas poświęca na opisanie tajemniczych wydarzeń, których był świadkiem i uczestnikiem. Pisze wytrwale i uparcie pomimo wątpliwości, czy ktokolwiek i kiedykolwiek przeczyta jego relację.
Właściwa akcja tej opowieści dzieje się zimą roku 1497 w Mediolanie, w czasie gdy jej narrator, Augustyn Lyrie, był jeszcze oficjalnie asystentem generała zakonu Świętego Dominika, a mniej oficjalnie tajnym agentem Betanii, tajemniczej organizacji wywiadowczej ukrytej pod płaszczem Sekretariatu Szyfrów Państwa Papieskiego.
Były to czasy, kiedy Mediolanem rządził książę Lodovico il Moro, a Państwem Papieskim Aleksander VI, który kupił tiarę podczas ostatniego konklawe i który ponadto uważał się za wcielenie Ozyrysa. Czasy, w których Leonardo da Vinci kończył malować dzieło zwane „Ostatnią Wieczerzą”, albo „Cenacolo”, w refektarzu kościoła Santa Maria delle Grazie w Mediolanie, kiedy bez świętych sakramentów zmarła przedwcześnie Beatrice d’Este, kiedy… W każdym razie ze wszech miar dziwne i ciekawe były to czasy.
Do Watykanu napływają niepokojące wieści z ostrzeżeniami, że Księstwo Mediolańskie obrało delikatnie mówiąc, niewłaściwy kurs i zmierza w kierunku herezji, dzieją się tam różne dziwne i niezrozumiałe wydarzenia, giną ludzie. Betania otrzymuje dodatkowo listy od tajemniczego Wróżbity, najwyraźniej anonimowego świadka wypadków mediolańskich, który zwraca uwagę na odchylenia doktrynalne domu Sforzów, a także nieczyste intencje mistrza Leonarda.
W takich oto warunkach i okolicznościach do Mediolanu rusza z misją specjalną człowiek do zadań wyjątkowych, specjalista od szyfrów, zagadek i herezji, ojciec Augustyn Lyrie, by zmierzyć się tam z tajemnicą, która ewidentnie go przerosła, a której rozwiązanie zmieniło całe jego dalsze życie.
Istnieją dwa główne typy przygodowych i sensacyjnych powieści historycznych. W pierwszych fabuła osadzona jest na tle autentycznych wydarzeń i, co najważniejsze, nie ma wątpliwości, gdzie kończy się tło, a zaczyna pasjonująca fikcja literacka. Takim dziełem jest na przykład „Imię róży Umberto Ecco.
Typ drugi charakteryzuje dokładne przemieszanie faktów historycznych i wymyślonych przez autora zdarzeń. Jeśli nawet takie powieści czyta się z równym zainteresowaniem, w co nie bardzo wierzę, stanowią one dla czytelnika – jeśli nie jest historykiem, specjalistą od danego okresu – dość duże zagrożenie. Z oczywistych względów.
„Tajemną Wieczerzę” Sierry zaliczyłbym do typu drugiego. Warsztat pisarski co najmniej trzy oczka niżej od „Imienia róży”. Można ją przeczytać, ale… nie trzeba.
Właściwa akcja tej opowieści dzieje się zimą roku 1497 w Mediolanie, w czasie gdy jej narrator, Augustyn Lyrie, był jeszcze oficjalnie asystentem generała zakonu Świętego Dominika, a mniej oficjalnie tajnym agentem Betanii, tajemniczej organizacji wywiadowczej ukrytej pod płaszczem Sekretariatu Szyfrów Państwa Papieskiego.
Były to czasy, kiedy Mediolanem rządził książę Lodovico il Moro, a Państwem Papieskim Aleksander VI, który kupił tiarę podczas ostatniego konklawe i który ponadto uważał się za wcielenie Ozyrysa. Czasy, w których Leonardo da Vinci kończył malować dzieło zwane „Ostatnią Wieczerzą”, albo „Cenacolo”, w refektarzu kościoła Santa Maria delle Grazie w Mediolanie, kiedy bez świętych sakramentów zmarła przedwcześnie Beatrice d’Este, kiedy… W każdym razie ze wszech miar dziwne i ciekawe były to czasy.
Do Watykanu napływają niepokojące wieści z ostrzeżeniami, że Księstwo Mediolańskie obrało delikatnie mówiąc, niewłaściwy kurs i zmierza w kierunku herezji, dzieją się tam różne dziwne i niezrozumiałe wydarzenia, giną ludzie. Betania otrzymuje dodatkowo listy od tajemniczego Wróżbity, najwyraźniej anonimowego świadka wypadków mediolańskich, który zwraca uwagę na odchylenia doktrynalne domu Sforzów, a także nieczyste intencje mistrza Leonarda.
W takich oto warunkach i okolicznościach do Mediolanu rusza z misją specjalną człowiek do zadań wyjątkowych, specjalista od szyfrów, zagadek i herezji, ojciec Augustyn Lyrie, by zmierzyć się tam z tajemnicą, która ewidentnie go przerosła, a której rozwiązanie zmieniło całe jego dalsze życie.
Istnieją dwa główne typy przygodowych i sensacyjnych powieści historycznych. W pierwszych fabuła osadzona jest na tle autentycznych wydarzeń i, co najważniejsze, nie ma wątpliwości, gdzie kończy się tło, a zaczyna pasjonująca fikcja literacka. Takim dziełem jest na przykład „Imię róży Umberto Ecco.
Typ drugi charakteryzuje dokładne przemieszanie faktów historycznych i wymyślonych przez autora zdarzeń. Jeśli nawet takie powieści czyta się z równym zainteresowaniem, w co nie bardzo wierzę, stanowią one dla czytelnika – jeśli nie jest historykiem, specjalistą od danego okresu – dość duże zagrożenie. Z oczywistych względów.
„Tajemną Wieczerzę” Sierry zaliczyłbym do typu drugiego. Warsztat pisarski co najmniej trzy oczka niżej od „Imienia róży”. Można ją przeczytać, ale… nie trzeba.