W pierwszej połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia Wiktor Osiatyński, doktor habilitowany nauk prawnych, profesor Central European University w Budapeszcie, specjalista w zakresie prawa konstytucyjnego i historii doktryn polityczno-prawnych, wykładowca akademicki, feminista, pisarz i alkoholik, podczas pobytu w USA poddał się leczeniu odwykowemu w ośrodku, który nazywa Farmą.
„Rehab” nie jest pamiętnikiem; bohaterem książki – napisanej w trzeciej osobie liczby pojedynczej – jest alkoholik W., i jest to zbiór zapisków, notatek, przemyśleń, wniosków, dotyczących zarówno samego procesu terapeutycznego jak i osób, spraw i zdarzeń, z którymi autor na Farmie się zetknął.
Opisany
przez Osiatyńskiego model terapii odwykowej prawdopodobnie nigdy się w Polsce
nie rozwinął, jednak pewności co do tego nie mam, bo może gdzieś tam, kiedyś
były podejmowane jakieś próby. W związku z tym, że od czasu pobytu autora na
Farmie minęło około trzydzieści lat, mało jest realne, by i tam terapię
prowadzono w dokładnie taki sam sposób. A to z kolei oznacza, że „Rehab”
dzisiaj, to raczej tylko ciekawostka – dawno, dawno temu, daleko, daleko stąd, tak
to wyglądało – niż aktualna informacja o współczesnym leczeniu odwykowym
alkoholików.
Ja myślę, że Rehab nie miał być "aktualną informacją o współczesnym leczeniu odwykowym alkoholików" a raczej introspekcją jednego alkoholika z pierwszych dni trzeźwości i dla mnie wiele z jego przemyśleń i obserwacji jest nadal aktualnych. Leczenie odwykowe wygląda, przynajmniej w Polsce, inaczej, natomiast podstawowe problemy alkoholików takie jak potrzeba natychmiastowej gratyfikacji, stosowanie niedojrzałych mechanizmów obronnych itp. są nadal takie same i tym sensie dla "Rehab" nie jest jedynie "ciekawostką".
OdpowiedzUsuńIdentyfikacja jednego alkoholika z drugim nie nastręcza zwykle problemu (te same mechanizmy) i dzieje się nieomalże automatycznie. Bliskie wydało mi się dążenie do kontroli opisane w epizodzie z bolącą nogą i lekarzem. :-)
UsuńMi epizod z bolącą nogą przypomniał jeden z poglądów mojej koleżanki-nauczycielki. Twierdzi ona, że dzieci, które uczy można podzielić zgrubsza na dwie grupy: jedną taką, która przy każdym poleceniu będzie się pytać "a po co, na co, jak i dlaczego", i drugą, która bez żadnych pytań potulnie wykonano to co jej się każe. Tę drugą grupę nazywa żartobliwie "owieczkami" ...
UsuńMam rozumieć, że ta pierwsza to sami alkoholicy? :-)
:-)
Usuń