(The Varieties
of Religious Experience. A Study in Human Nature)
Dlaczego
w ogóle sięgnąłem po „Odmiany doświadczenia religijnego” Jamesa? Zwraca na nie
uwagę William G. Wilson (Bill W.), autor książki „Anonimowi Alkoholicy”, a jako że
historia Wspólnoty AA żywo mnie interesuje, nie mogłem tego nie zrobić.
Wiedziałem,
że nie jest to pozycja łatwa w odbiorze i zdawałem sobie sprawę, że do
zmierzenia się z nią muszę po prostu dorosnąć (ostatecznie czytałem ją trzy
miesiące i już wiem, że do niektórych fragmentów powinienem wrócić); nigdy też
nie była tania, co także miało niebagatelne znaczenie. Kiedy wreszcie
zdecydowałem się ją kupić, okazało się, że są na rynku dwie książki Williama Jamesa o
podobnych tytułach: „Odmiany doświadczenia religijnego” i „Doświadczenia
religijne”. W tym momencie zaczęły się schody, czyli… czas na anegdotę.
W
księgarni internetowej znanej sieci (mamy raptem 3-4, więc problem z
identyfikacją żaden, ale reklamy robić jej nie zamierzam), oferującej oba te
tytuły, klikam na „W czym mogę pomóc?”, a następnie miłą panią pytam, czy „Odmiany
doświadczenia religijnego” i „Doświadczenia religijne” Williama Jamesa to dwie
różne pozycje tego autora, czy może chodzi o tę samą książkę w dwóch różnych
wydaniach i w rożnych tłumaczeniach? Po dłuższej chwili otrzymuję odpowiedź, z
której wynika, że specjaliści z BOK nie prowadzą analiz literackich oferowanych
dzieł, więc pani odpowiedzieć na moje pytanie nie może. Teraz z mojej strony
zapadła dłuższa cisza, bo przyznaję, że przeżyłem lekki szok. Pani,
zniecierpliwiona moim brakiem reakcji, zapytała, czy może mi pomóc w czymś
jeszcze (jakby w czymkolwiek mi dotąd pomogła), więc wystukałem z pewnym
trudem, że nie, dziękuję i rozłączyłem się.
Jestem
księgarzem, większość zawodowego życia spędziłem w różnych księgarniach, ale za
moich czasów coś tak kuriozalnego nie byłoby do przyjęcia chyba nawet u
młodszego księgarza. Ba! Nawet u kandydata księgarskiego, czyli kogoś, kto w
księgarni pracuje od kilku miesięcy zaledwie. Podejrzewam, że większość uczniów
liceum domyśliłaby się, że w takim przypadku nie ma potrzeby przeprowadzać
żadnych analiz literackich, bo wystarczy sprawdzić tytuł oryginału, podawany
zawsze na jednej z pierwszych stron książki. Gdyby okazał się taki sam, to
oczywiste byłoby, że mamy do czynienia z tą samą pozycją wydaną przez dwóch wydawców
w różnych tłumaczeniach i pod innymi tytułami.
Ostatecznie
„Odmiany doświadczenia religijnego” Williama Jamesa kupiłem w innej księgarni –
dla zasady.
Lekturę
zacząłem od wstępu, przedmowy, wprowadzenia Bogdana Barana pod tytułem
„Filozofia surpozycji”. Kiedy natknąłem się w niej na takie oto stwierdzenie:
„Po amputacji imputacji fenomenologia doświadczenia religijnego, którą James
śmiało avant la lettre uprawia, nie
odnajduje w tym doświadczeniu ani wyznaniowej dogmatyki, ani filozoficznego dogmatyzmu.
Jest to oczywiście »fenomenologia« w prostym sensie eidetyki, opisu natury,
istoty fenomenu dzięki nieuprzedzonemu sięganiu do »rzeczy samych«, czyli
bogatego materiału w postaci raportów spisywanych przez doświadczające
podmioty"[1] (nadal nie wiem, czemu
ejdetyka pisana jest tu przez „i”), niewiele brakowało, bym na nim skończył.
Podejrzewałem jednak, że tekst pana Barana jest sprytną pułapką, swego rodzaju
testem dla czytelnika, a jeśli ten przezeń przebrnie, poradzi też sobie z
dziełem Williama Jamesa. Może chodzi o podatki – podobno tym większe im wyższa
sprzedaż, więc jeśli potencjalnego czytelnika skutecznie do zakupu się
zniechęci… Może wreszcie rzeczywistość jest bardziej banalna i chodzi o zwyczajne
popisywanie się, nie wiem… nieważne.
„Odmiany
doświadczenia religijnego” z 1902 roku to zapis dwudziestu wykładów, jakie
William James (1842-1910), amerykański filozof, psycholog, prekursor
fenomenologii, współtwórca pragmatyzmu, wygłosił w Edynburgu. Z czasem stały
się one podstawą nowej nauki: psychologii religii. James – możliwe, że jako
pierwszy – koncentruje się na doświadczeniach i przeżyciach religijnych, nie
zajmując się religiami i wyznaniami jako takimi; bada raczej naturę ludzką niż
religie sensu stricto.
„Gdybyśmy
mieli scharakteryzować życie religijne w możliwie najogólniejszy sposób,
moglibyśmy powiedzieć, że polega ono na wierze w porządek wyższy, niewidzialny
i w to, że najwyższe nasze dobro zależy od naszego dostrojenia się do tego
porządku. Ta wiara i dostrojenie się są właśnie religijną postawą duszy”[2].
W
swojej pracy wiele miejsca poświęca konkretnym przypadkom wszelakiego rodzaju
doświadczeń religijnych, w tym na przykład nawróceń.
„Nawróciłem
się w swojej sypialni na plebanii mego ojca, o trzeciej po południu w upalny
dzień lipcowy (13 lipca 1886). Byłem zupełnie zdrowy i nie piłem już od
miesiąca. O zbawienie swej duszy bynajmniej się nie kłopotałem. Naprawdę – dnia
tego zupełnie nie myślałem o Bogu”[3].
Zwykle
najważniejszy okazuje się efekt doświadczenia czy przeżycia religijnego. Może
to być rezygnacja z tytoniu, alkoholu, hulaszczego trybu życia czy rozpusty,
ale też zmiana religii czy wyznania.
W
ostatnim wykładzie (zatytułowanym i zawierającym „Wnioski”) William James stawia pytanie, czy należy
ubolewać nad mnogością i różnorodnością religii, wyznań, sekt i natychmiast
odpowiada na nie przecząco, dowodząc, że różnorodność typów ludzkich wymaga – i
jest to zupełnie naturalne – nieomalże nieskończonego zestawu postaw
religijnych.
Fragment
szczególnie dla mnie ważny zawarty jest w słowach:
„Gdyby
ktoś zażądał konkretnego przykładu, to powiem, że trudno o lepszy niż przypadek
George’a Foxa. Założonej przezeń religii kwakrów nie sposób się nachwalić. W
epoce kłamstwa i hipokryzji była to religia prawdomówności zakorzenionej we
wnętrzu duchowym, był to powrót do czegoś bliższego pierwotnej prawdzie
ewangelicznej niż wszystko, co przedtem znano w Anglii”[4].
Szukałem
w „Odmianach doświadczenia religijnego” – awizowanych mi wcześniej – śladów fascynacji
Jamesa Tołstojem i je znalazłem. Znalazłem też obietnicę, a może groźbę… „Jeśli
kochasz ludzi i służysz im, nie umkniesz nagrodzie żadnym wybiegiem”[5].
Ja czytałem to 9 miesięcy. Przede wszystkim daltego, że w "Uwierzyliśmy" ktoś napisał, że przeczytał tę książkę bo Bill ją przeczytał. tak więc nie chciałem być gorszy od Billa:) W tej chwili uważam, że ta książka to podwalina filozofii AA. Krok 2 i 3, pojęcie siły wyższej, potęga modlitwy itd. itp. James był bez wątpienia ideologicznym współzałożycielem wspólnoty AA. Mam zamiar pzrestudiować to jeszcze raz dokładniej bo dla mnie to jest nr 2 po big booku! Każdy szanujący się aowiec powinien to przeczytać jeśli chce mieć jakiekolwiek pojęcie o filozofii naszego stowarzyszenia.
OdpowiedzUsuńz Bogiem!
Słusznie prawisz... :-)
UsuńJa przeczytałem Jamesa, bo Bill W. powołuje się na tę książkę w Wielkiej Księdze.
no i też dlatego przeczytałem, że jak mnie spytałeś czy czytałem? to musiałem powiedzieć, że jeszcze nie skończyłem...hahaha czyn wykonany połowicznie itd.:) Byłem wtedy na stronie 250-tej:)
OdpowiedzUsuń