Alkoholizm jest chorobą
trwałą, postępującą, chroniczną… wszystko to prawda, trudno jednak zrozumieć,
czemu nadal – mimo realnych przecież postępów medycyny, psychologii,
psychiatrii, biochemii oraz innych dziedzin wiedzy – zbiera ona tak koszmarne
żniwo? Jak to możliwe, że alkoholizm stanowi większy problem dziś, niż na
przykład pięćdziesiąt albo osiemdziesiąt lat temu? Dlaczego?!
Odpowiedzi istnieje
zapewne wiele, ale ta najważniejsza – moim zdaniem – jest banalnie prosta, i to
przerażające: w umyśle człowieka przekonania wygrywają z rzeczywistością, z
faktami. Do pewnego czasu wydawało mi się, że ta cecha, a może ułomność,
słabość, zaburzenie, charakteryzuje alkoholików, ale okazało się, że podobnie
funkcjonuje też wielu nieuzależnionych.
Zapytałem kiedyś grupę
osób przed trzydziestką, jak wygląda alkoholik. Najczęściej powtarzało się coś
takiego: jest to zaniedbany mężczyzna w
średnim/starszym wieku, obrzygany/obsikany, leżący w rynsztoku albo żebrzący
pod sklepem. Tych, którzy mówili o rynsztoku, pytałem o to „urządzenie”.
Okazało się, że nikt z nich nie wie dokładnie, jak rynsztok wygląda, jak działa
i gdzie, jeśli w ogóle, można coś takiego zobaczyć w ich mieście. Ano właśnie!
Nie wiemy zbyt dobrze (albo wcale), co to jest, ale wiemy z całą pewnością, że
alkoholicy tam leżą. Czyli: jeśli ktoś
nie pasuje do naszego wyobrażenia o alkoholikach, to nim nie jest i basta;
i ten sposób myślenia prezentują zarówno sami alkoholicy, co może nie byłoby
niczym dziwnym, jak i członkowie ich rodzin, przyjaciele, znajomi.
O zderzeniu przekonań z
faktami można w książce Benton przeczytać już na samym początku; wraca też ona
do tego tematu wielokrotnie. Mam dobrą
pracę, dom, rodzinę, stanowisko… nie mogę być alkoholikiem!
Sarah Allen Benton
uzyskała w 2003 roku magisterium z psychologii, odnosiła sukcesy na wielu
polach. W „Alkoholikach wysokofunkcjonujących...” napisała o sobie: „Dopiero po
dołączeniu do programu dwunastu kroków byłam w stanie zrozumieć i przyznać, że
jestem alkoholiczką. Moje zachowania i procesy myślowe związane z piciem
wreszcie zaczęły układać się w spójny obraz”[1].
Co to w ogóle znaczy
„alkoholik wysokofunkcjonujący”? Może po prostu taki, który nie leży w
rynsztoku? Ale poważnie – chodzi o alkoholików… w USA plasowaliby się na
średnich i wyższych poziomach klasy średniej oraz w klasie wyższej (middle middle class, high middle class, high
class), w Polsce określilibyśmy tak zapewne tych, którzy bardzo dobrze
radzą sobie zawodowo (wcześniej w szkołach i wyższych uczelniach), zarabiają
powyżej przeciętnej, mają domy, samochody, stanowiska, firmy (lekarze,
przedsiębiorcy, prawnicy, znani aktorzy, dziennikarze, kierownicy wyższego
szczebla, menadżerowie itp.). Tak, powodzenie zawodowe/finansowe nie wyklucza
alkoholizmu. Kataru zresztą też nie, ale nad tym jakoś się nie zastanawiamy.
Książkę „Alkoholicy
wysokofunkcjonujący...” określiłbym jako popularnonaukową. Zawiera ona
fragmenty historii osobistych wysokofunkcjonujących alkoholików, osobiste
przemyślenia autorki, Program Dwunastu Kroków Anonimowych Alkoholików, ale też
wyniki badań naukowych, opinie profesjonalistów, różne kryteria diagnostyczne
(DSM-IV TR, DSN-IV TR, DSM-5), wyniki dziesiątków statystyk, testy oraz inne
fachowe i profesjonalne informacje.
Komentarze Sarah Benton
i fragmenty historii osobistych, na szczęście nie wszystkie, wyróżniono
jaśniejszą czcionką. Niestety, tak bladą, że miałem realne problemy z
odczytaniem tekstu. Od połowy książki dałem sobie z nimi spokój – stało się to
zbyt uciążliwe. Może ktoś z młodszymi oczami jakoś sobie z tymi tekstami
poradzi.
W przypadku
przedstawionych przez autorkę fragmentów historii osobistych
wysokofunkcjonujących alkoholików warto zwrócić uwagę na jej jednoznaczne
stwierdzenie: „…każdy z nich wytrzeźwiał dzięki udziałowi w programie dwunastu
kroków”[2].
Kolejna bardzo ważna
uwaga: „…środowisko medyczne miało skłonność lekceważyć ruch dwunastu kroków.
Dodaje jednak, że programy dwunastu kroków notują wyjątkowo wysoki odsetek
powodzenia terapeutycznego, pod pewnymi względami sprawdzając się lepiej niż
tradycyjna psychoterapia. Pomimo sukcesów programów dwunastu kroków nie są one
w pełni uznawane przez środowisko akademickie i medyczne”[3].
To akurat zupełnie mnie
nie dziwi – konkurencję skuteczniejszą, której… hm… usługi oferowane są za
darmo, lekceważyć trzeba i należy, to oczywista biznesowa zasada.
Jako że tematem
uzależnień interesuję się od dawna i – choć nie jestem profesjonalistą –
troszeczkę o alkoholizmie wiem, kilka informacji zawartych w książce Sarah
Benton zainteresowało mnie, a nawet poruszyło szczególnie, gdyż – oczywiście
tylko moim zdaniem – będą one miały konsekwencje. Rzecz jasna nie zacytuję ich
wszystkich, ale dla przykładu dwie z wielu…
„Willenberg pisze, że
badanie NIANA wskazują, iż 72 procent ludzi przechodzi w życiu przez pojedynczy
okres ostrego picia, który trwa średnio trzy, cztery lata”[4].
Oznacza to:
a) Wodę na młyn
alkoholików, zresztą nie tylko wysokofunkcjonujących (jaki tam ze mnie alkoholik, po prostu mam taki okres w życiu, nie ma
się co przejmować, samo przejdzie).
b) Pytanie/wątpliwość,
ile osób tkwi w grupach psychoterapeutycznych albo samopomocowych, bo w trakcie
takiego właśnie alkoholowego epizodu, cóż z tego, że kilkuletniego, zostały po
prostu źle zdiagnozowane?
„DSM-IV wymienia
kryteria diagnostyczne zarówno uzależnienia
od alkoholu, jak i nadużywania
alkoholu. Nowszy podręcznik DSM-5 łączy obie te jednostki w zaburzenie spożywania alkoholu”[5].
Połączenie w całość,
wrzucenie do jednego worka ludzi chorych (alkoholików) oraz zdrowych, ale
wiodących ryzykowny tryb życia, nieodpowiedzialnych, pijących może i za dużo,
jednak nie uzależnionych, to jest pijaków, nie wydaje mi się dobrym pomysłem.
Chyba że chodzi o zwiększenie o kilkaset procent liczby klientów lecznic
odwykowych – jeśli tak, jest to pomysł wręcz genialny.
Łączenie gruźlików i
palaczy papierosów w jedną grupę – bo jedni i drudzy kaszlą – też by mi się nie
podobało. Nadużywanie alkoholu jest objawem choroby alkoholowej, a nie jej
istotą. Ale… ja jestem laikiem, nie znam się, racji mieć nie muszę.
W dwóch kwestiach nie
potrafię jednoznacznie określić swojego zdania:
– Czy dobrym pomysłem
było połączenie fragmentów osobistych historii alkoholików z opiniami
zawodowców? Ma to również związek z odpowiedzią na pytanie, do kogo –
konkretnie – adresowana jest ta pozycja: do terapeutów czy do chorych? Bo
odpowiedź „do wszystkich” zupełnie mnie nie przekonuje. Zresztą… jeśli coś jest
do wszystkiego, to jest do niczego.
– Czy przedstawiona
perspektywa profesjonalna ma jakieś odniesienie do realiów polskich? Nie mam
pojęcia, czy leczenie odwykowe w Polsce jest takie samo, jak w Stanach
Zjednoczonych Ameryki Północnej; jeśli jest albo wkrótce będzie, książka Sarah
Benton przyda się tysiącom zawodowców i na pewno nie tylko im, ale jeśli u nas
wygląda zupełnie inaczej, „Alkoholicy wysokofunkcjonujący...” okażą się tylko
zbiorem egzotycznych (bo z drugiej półkuli) ciekawostek. Jak na zbiór
ciekawostek to jest tego zdecydowanie zbyt wiele dla nieprofesjonalisty.
Troszkę pomaga dodatek,
w którym doktor Woronowicz, ojciec współczesnej terapii odwykowej w Polsce,
przybliża nieco nasze realia, jednak moich wątpliwości jego tekst, choć
niewątpliwie ciekawy, nie rozwiązuje.
Ostatecznie uważam, że
jest to pozycja warta uwagi i jeśli przeczyta ją wiele osób (samych wysokofunkcjonujących
alkoholików, ich szefów, członków ich rodzin), to może powolutku zacznie
docierać i do Polaków, że alkoholik nie musi zarzygany leżeć w rynsztoku albo
żebrać pod osiedlowym sklepem spożywczym, że alkoholizm dotyczy także, i wcale
nie mniej, nie rzadziej, ludzi odnoszących zawodowe sukcesy, zamożnych, na
pozór świetnie sobie radzących w każdej dziedzinie.
Jeśli się nie mylę, jest
to pierwsza na ten temat książka w Polsce. Dotąd o alkoholikach
wysokofunkcjonujących czytałem tylko artykuły. Owszem, mówią o nich Caroline
Knapp („Picie. Opowieść o miłości”), a zwłaszcza Mika Dunin („Alkoholiczka”),
ale ich książki, znakomite swoją drogą, nie zawierają tak wielkiego ładunku
wiedzy profesjonalnej, dotyczą raczej przeżyć i doświadczeń osobistych autorek.
W każdym razie Sarah
Benton polecam; wydaje się, że lektura nawet części tej książki, może przydać
się alkoholikom wysokofunkcjonującym, ale też i takim, którzy dopiero zbliżają
się do granicy uzależnienia. Alkoholikom niskofunkcjonującym (nazwa przez analogię),
gdyby ją przeczytali, mogłaby uświadomić demokratyzm tej choroby.
--
[1] Sarah Allen Benton,
„Alkoholicy wysokofunkcjonujący z perspektywy profesjonalnej i osobistej”,
przeł. Dariusz Rossowski, wyd. Feeria, 2015, s. 44.
[2] Tamże, s. 12.
[3] Tamże, s. 34.
[4] Tamże, s. 86.
[5] Tamże, s. 28.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz