piątek, 13 marca 2020

Opowieść o wrednej siostrze

„Podstęp” – Maria Adolfsson

To dziwne, ale przez całą lekturę pojawiały mi się podejrzenia, że ta książka napisana jest przez Polaka. I to nie tylko ze względu na „no” (dwunastotomowa encyklopedia, kpiny z dobrej zmiany itd.). Jeśli autor nie jest Polakiem, to tłumaczka nieźle sobie poszalała…

No, cześć, tu Karen Eiken Hornby [1].

Od „no” (no, co chcesz…, no, co tam… itp.) zaczynają rozmowy telefoniczne wyłącznie niektórzy (źle wychowani) Polacy, bo cywilizowani, kulturalni ludzie mówią „słucham”, „halo”, „ahoy”, dzień dobry, czy wiele innych.

Już z tekstu na okładce dowiadujemy się dokładnie, o co chodzi. Więc… nieistniejąca, ale jakby skandynawska, wyspa Doggerland, lokalne święto, rajd po lokalach, pijana kobieta, pięćdziesięcioletnia Karen Eiken Hornby, komisarz policji, ląduje w hotelowym łóżku  ze swoim szefem, naczelnikiem wydziału, Jounasem Smeedem.  Następnego dnia, rano, brutalnie zostaje zamordowana była żona Jounasa. W tych okolicznościach główny boss policji doggerlandzkiej musi odsunąć od sprawy naczelnika i powierzyć śledztwo Karen Eiken Hornby, co zresztą wyraźnie jej się nie podoba. Przypadkowego seksu z szefem też żałuje.

Śledztwo ciągnie się i wlecze niemiłosiernie; w książce pełno jest długaśnych opisów, zbędnych zupełnie dla rozwoju akcji i dodanych chyba tylko po to, by powieść osiągnęła modną ostatnio, „ceglaną” objętość. Zaczynam mieć wrażenie, że obecnie żaden polski wydawca nie wypuściłby na rynek skromnych objętościowo, ale genialnych, powieści Agaty Christie. Dziwna maniera… 
W książce pojawia się mnóstwo postaci, ale w bardzo niewielu wypadkach cokolwiek wiadomo o ich wyglądzie. Trudno sobie wyobrazić osobę, o której nie wiadomo kompletnie nic, poza skandynawsko-amerykańskim imieniem i nazwiskiem.

Narracja w powieści toczy się dwutorowo. Główna akcja dzieje się mniej więcej obecnie, ale czasem cofa się o kilkadziesiąt lat, do roku 1970, gdy na wyspie próbowała znaleźć swoje miejsce tajemnicza komuna. Oczywiście łatwo się domyślić, że wydarzenia te w pewnym momencie zaczną się splatać.

Mniej więcej w połowie lektury coś powoli zaczyna się zmieniać. Nie, nadal nic się nie dzieje, śledztwo w dalszym ciągu nie przynosi właściwie żadnych rezultatów, a najciekawszym wydarzeniem jest zakup ekspresu do kawy na potrzeby wydziału policji, ale… zacząłem przyzwyczajać się do kilkorga bohaterów tej powieści. I, zamiast dać sobie spokój z tą nudną historią, czytałem dalej, bo może w następnym rozdziale…, bo chyba u tej lub innej osoby coś się wydarzy…, bo zapewne wreszcie on lub ona… W każdym razie lektura zaczyna być wciągająca i pojawia się jednak potrzeba odkrycia, zrozumienia, co tu się właściwie dzieje. Tak, w drugiej połowie powieści zaczyna być ona całkiem niezła. Zakończenie też jest OK. Tym niemniej, choć zdecydowanie nie żałuję czasu poświęconego na „Podstęp” (końcówka była naprawdę emocjonująca), wcale nie jestem pewien, czy miałbym ochotę czytać kolejny tom traktujący o ciężkiej pracy policjantów z Doggerlandu.








--
1. Maria Adolfsson. „Podstęp”, Wydawnictwo: W.A.B., przekład Agata Teperek, 2020, s, 32.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz