wtorek, 3 marca 2020

Unai i Diago - baskijski zmrok


„Władcy czasu” – Eva Garcia Saenz de Urturi

Podczas lektury wszystkich tomów trylogii jedno nie ulega wątpliwości – ogromny sentyment autorki, może nawet miłość, do miasta. Vitoria jest obecna w jej książkach bardziej, niż gdyby chodziło tylko o miejsce zbrodni. To miasto jest znaczącą „osobą dramatu”. Podobnie było z przedwojennym Wrocławiem (Breslau) w cyklu powieści kryminalnych o Eberhardzie Mocku. Podobno miejsce to tylko miejsce, ale z Vitorią jest inaczej. Chciałem wrócić do Vitorii może nawet bardziej niż do profilera Krakena.

Jak i w poprzednich tomach trylogii Białego Miasta głównym bohaterem jest inspektor Unai López de Ayala (pseudo Kraken) z Wydziału Kryminalnego w Vitorii, stolicy wspólnoty autonomicznej Kraju Basków, mieście poświęconym Białej Panience, Virgen Blanca. W dochodzeniach pomaga mu Estibaliz Ruiz de Guana, jedna z lepszych i najwytrwalszych śledczych. On jest lub był dobry w profilowaniu, ona specjalizuje się w wiktymologii. Po postrzale Kraken cierpiał na afazję Broki. Dzięki długiej i trudnej pracy z logopedą udało mu się prawie przezwyciężyć to zaburzenie, ale… właśnie – prawie. We „Władcach czasu” inspektor wydaje się jakoś dziwnie mało rozgarnięty. Momentami jest to wręcz irytujące. Alba Diaz de Salwatierra, dawniej szefowa i kochanka Krakena, jest obecnie jego żoną, mają dwuletnią córeczkę, Delbę.

„Władcy czasu” to także tytuł historycznej powieści Diego Veilaza (jest to oczywiście pseudonim literacki, mający się kojarzyć z głównym bohaterem powieści, Diagiem Velą), której akcja rozpoczyna się w roku 1192 i toczy w okolicach obecnej Vitorii. Książka ukazała się kilka dni wcześniej, ale już zawładnęła umysłami i rozmowami Vitorczyków.

„Nazywam się Diago Vela, mówią mi don Diago Vela, mnie wszak tytuły są obojętne. Zacząłem spisywać wszystko, co się tu działo od dnia, gdy po dwóch latach niebytności powróciłem do starej osady Gasteiz czy też, jak nazywali ją poganie, Gaztel Haitz, czyli Wzgórza Zamkowego.  Wracałem przez Akwitanię i przeszedłszy Dolną Nawarrę, ominąłem Tudelę. Nie chciałem stanąć przed obliczem leciwego króla Sancha, jeszcze nie. Oddałem jego córkę Berenguelę potworowi, który miał ją zaślubić. Ryszardowi zwanemu Lwie Serce. I zapewniam, że wcale nie ze szlachetnych pobudek”*.

Unai López de Ayala, wraz z rodziną, wybrał się na spotkanie z autorem historycznej powieści, zorganizowanym przez wydawcę w pałacu Villa Suso, przy placu Matxete. Po godzinie oczekiwania okazało się, że sam wydawca nie zna Diego Veilaza, nigdy go nie widział, a wielce tajemniczy autor nie pojawił się na spotkaniu. Chwilę później w toalecie znalezione zostają zwłoki jednego z najbogatszych ludzi w Hiszpanii, władca imperium sieciówek został otruty kanteradyną, to jest środkiem na potencję popularnym w średniowieczu. Powiązania z akcją powieści Veilaza są oczywiste.

Akcja powieści „Władcy czasu” – Evy Garcii Saenz de Urturi toczy się dwutorowo – z jednej strony to współczesny kryminał, z drugiej wydarzenia opisywane w książce historycznej przez Diego Veilaza. Kolejny seryjny zabójca wzoruje się wyraźnie na historii, na zdarzeniach z XII wieku.
Jedna z ofiar umiera otruta środkiem na potencję sporządzonym z kanteradyny, zwanej hiszpańską muchą (właściwie są to suszone, mielone chrząszcze gatunku pryszczel lekarski; preparat ze sproszkowanych chrząszczy jest jednym ze składników trucizny Aqua tofana), dwie inne sprawca zamurowuje żywcem, jedną topi w beczce razem z psem, kotem, kogutem i żmiją… Po co? Dlaczego? Czemu służyć ma to… przedstawienie?

Estibaliz Ruiz de Guana wikła się w bardzo niebezpieczny romans, Unai López de Ayala odkrywa, że historyczna powieść "Władcy czasu" ma wiele wspólnego z jego własną przeszłością, przy okazji poznaje fascynującą tajemnicę donżonu Nograro…

Bardzo dobra powieść, po prostu. Jedyne, co mógłbym jej zarzucić, to przesadna objętość. Moim zdaniem bez szkody dla jakości można ją było skrócić o jakieś dwadzieścia procent.

Otwarta pozostaje kwestia czytania „Władców czasu” bez znajomości dwóch pierwszych tomów trylogii. Mnie się wydaje, że owszem, da się to zrobić, ale… mogą pojawić się poważne kłopoty ze zrozumieniem pewnych wątków.



--
* Eva Garcia Saenz de Urturi, „Władcy czasu”, przekład Katarzyna Okrasko, Muza, 2020, s. 17.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz