„Z Miodowej na Bracką” – Maciej Bernhardt
Część pierwsza wspomnień Macieja Bernhardta
składa się jakby z dwóch części – przynajmniej tak to widzę. W pierwszej
opisuje życie, swoje, bliższej i dalszej rodziny, znajomych ojca, przed drugą
wojną, a zdarzają się wspomnienia z opowieści krewnych także sprzed pierwszej.
Wszyscy ci ludzie, a na pewno znaczna większość, byli dobrze sytuowani, po
prostu zamożni. Dzieci z takich rodzin były dobrze wychowane, na co w tamtych
czasach zwracano uwagę w sposób wyjątkowy, zwykle też wykształcone. Maciej, syn
znanego warszawskiego lekarza, do wybuchu wojny w zasadzie nie znał pojęcia
niedostatek albo bieda. Co najwyżej ze słyszenia, z opowiadań.
Część druga to doświadczenia Macieja Bernhardta w czasie wojny, okupacji i
– przede wszystkim – w powstaniu, które wybuchło w sierpniu.
Tym razem zaniepokoiłem się: przecież Jurek Miller uprzedzał mnie
jeszcze przed kilku dniami, że w Boernerowie stoi niemiecka jednostka pancerna.
Musieli się jednak wynieść – myślałem
– przecież nasz wywiad działa doskonale
i dowództwo musi wiedzieć, co w trawie piszczy. Nie pchaliby się przed samym
nosem Niemców! Zresztą, czoło kolumny musiało już przejść, a więc moje obawy
nie mogły mieć podstaw.
Wywiad AK nie działał doskonale,
a niektórzy dowódcy byli nieudolni, niekompetentni i bezmyślni. Co nie
przeszkadzało im otrzymywać ordery i odznaczenia. Nie była to jedyna kompletnie
nieudana akcja Armii Krajowej, w której bez sensu ginęli młodzi patrioci,
otumanienie propagandą swoich dowódców.
Autor... przeżył masakrę pod Boernerowem 2 sierpnia, kiedy zginęło 70 proc.
żołnierzy 237 plutonu. Wśród poległych byli najbliżsi przyjaciele Autora oraz
jego narzeczona – Hanna Rychłowska.
Ten tom kończy się wkrótce po
zakończeniu działań wojennych, po przetoczeniu się armii wyzwalających kraj, a
autor, dość przypadkowo, wyrusza do Katowic, szukać krewnych, przyjaciół,
pracy… po prostu swojego miejsca w tym nowym życiu, które dopiero powstaje.
Może to dziwne, ale pierwsza
część książki, ta dotycząca codziennego życia w przedwojennej Polsce,
zaciekawiła mnie znacznie bardziej niż powstanie. Na temat Powstania
Warszawskiego mam już od dawna wyrobioną opinię, a relacja Macieja Bernhardta tylko
mi ją ugruntowała, niestety…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz