niedziela, 18 kwietnia 2021

Zło jest tak bardzo zwyczajne

 „Farmaceuta z Auschwitz” – Patricia Posner


Gdzieś czytałem, że dawno, dawno temu w USA, gdy nie można było na okładkach magazynów umieszczać zdjęć porno, ani stosować innej, jawnej reklamy pornografii, powstało pojęcie „zbliżenia bobrów”. Więc na nijakiej okładce pisma dla panów była informacja, że w numerze można zobaczyć zbliżenia bobrów i już wiadomo było, o co chodzi. Po pewnym czasie pomysł szlag trafił, bo wydawcy magazynów przyrodniczych zaczęli go wykorzystywać i – zgodnie w prawdą – reklamowali swoje czasopisma tym samym hasłem. Tyle tylko, że zamieszczali zdjęcia właściwych bobrów i ich żeremi.

Podobną rolę obecnie pełni niemiecka nazwa polskiej miejscowości Oświęcim (niem. Auschwitz), miasta w województwie małopolskim. Było miastem królewskim Korony Królestwa Polskiego. Miejscowość ma ponad 800-letnią historię i należy do najstarszych piastowskich grodów kasztelańskich w Polsce. We wrześniu 1939 r. zostało zajęte przez Wehrmacht. Oświęcim został wcielony do III Rzeszy jako Auschwitz dekretem Hitlera z 8 października 1939 r. W czasie II wojny światowej znajdował się tutaj największy niemiecki obóz koncentracyjny. „Oświęcim” na nikim nie robi większego wrażenia, ale „Auschwitz” jest zapowiedzią okropności, obrzydliwości, strasznych rzeczy, plugastwa itp., czyli tego wszystkiego, co wielu polskich czytelników (zapewne nie tylko) lubi najbardziej. Inni nazywają ten proceder żerowaniem, epatowaniem. Jeszcze inni uważają, że to normalny mechanizm rynkowy: jest popyt, więc trzeba go zaspokoić. Ja tylko, jako księgarz, rejestruję fakt.

„Bokser z Auschwitz” - Marta Bogacka,
„Bibliotekarka z Auschwitz” - Antonio Iturbe,
„Tatuażysta z Auschwitz” - Heather Morris,
„Kapo z Auschwitz” - Charles Liblau,
„Sonata z Auschwitz” - Luize Valente,
„Kołysanka z Auschwitz” - Mario Escobar,
„Położna z Auschwitz” - Magdalena Knedler,
„Dziecko z Auschwitz” - Lily Graham,
„Tajemnica z Auschwitz” - Nina Majewska – Brown,
„Dziewczęta z Auschwitz” - Sylwia Winnik,
„Skrzypce z Auschwitz” - Maria Angels, Anglada Maria Angels,
„Bajki z Auschwitz” - Jadwiga Pinderska-Lech, Jarek Mensfelt,
„Pozdrowienia z Auschwitz” - Paweł Szypulski,
„Wesele w Auschwitz” - Erich Hackl,
„Orkiestra z Auschwitz” - Marcin Lwowski,
„Byłam lekarką w Auschwitz” - Gisella Perl,
„Sędzia w Auschwitz” - Kevin Prenger,
„Romeo i Julia z KL Auschwitz” - Ireneusz Wawrzaszek,
„Anioł życia z Auschwitz” - Nina Majewska – Brown,
„Co zostaje z Auschwitz” - Giorgio Agamben,
„Cafe Auschwitz” - Dirk Brauns,
„Przystanek Auschwitz” - Anna Kowalczyk, Lidia Grzegórska,
„Auschwitz. Rezydencja śmierci” - Adam Bujak,
„Życie ptaków w Auschwitz” - Arno Surminski,
„Ostatnia ,,więźniarka'' Auschwitz” - Nina Majewska – Brown,
„Lekarz z Auschwitz” - Szymon Nowak,
„Fotograf z Auschwitz” - Anna Dobrowolska,
„Auschwitz. Piekło dusz” - Damian Tomecki,
„Ucieczka z Auschwitz” - Alfréd Israel Wetzler,
„W krematoriach Auschwitz” - Filip Müller,
„Z Auschwitz do nieba” - Ryszard Szwoch,
„Usługiwałem esesmanom w Auschwitz” - Józef Seweryn,
„Chłopiec, który przeżył Auschwitz” - Tomasz Wandzel,
„Dwie twarze. Życie prywatne morderców z Auschwitz” - Nina Majewska – Brown.

To tylko bardzo, bardzo, bardzo niewielki przegląd niektórych produkcji wydawniczych na temat obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu… eee… przepraszam, w Auschwitz. W przypadku tłumaczeń tytuł oryginalny wydaje się nie mieć wielkiego znaczenia, bo w polskiej wersji MUSI być Auschwitz. Na przykład „Finding Rebecca” (Szukając Rebeki?) w Polsce wydano jako… Ależ tak! Oczywiście! – „Anioł z Auschwitz”.

Ktoś wysunął argument, że przecież rzeczywiście, w czasach kilkuletniej niemieckiej okupacji, Oświęcim nazywał się Auschwitz. To prawda. Tak samo, jak prawdą jest i to, że Warszawa nazywała się Warschau. Tyle, że jakoś powstanie było jednak w Warszawie, a nie w Warschau, getto było w Warszawie, a nie w Warschau. Getto było też w Krakowie, a nie w Krakau… Nazwy setek miast Niemcy zmienili po swojemu, więc argument kupy się nie trzyma.

Ale uwaga! Nie wszystkie te książki są bezwartościowe. Niezła jest historia Pileckiego (tu niewymieniona), wartościowe są wspomnienia lekarki, Giseli Perl, i wreszcie wyjątkowo dobry jest „Farmaceuta z Auschwitz” Patricii Posner. Naprawdę mocno polecam. Choć niekoniecznie miłośnikom obrzydliwości, choć i te w książce można znaleźć.

Któregoś dnia Prokop był z Capesiusem na poddaszu apteki. „Capesius podszedł do walizek – mówił Prokop. – Były wypełnione zębami, z których zwisały jeszcze kawałki szczęk, dziąseł i kości. Wszystko zaczęło gnić. Śmierdziało okropnie. Widok był makabryczny”. Prokop powiedział szefowi, że jego zdaniem ten koszmarny zbiór powinien być przechowywany w gabinecie dentystycznym. Capesius zignorował go, pochylił się nad walizkami i „grzebał rękami w ich cuchnącej zawartości. Wyjął protezę i trzymał ją przed sobą, jakby chciał oszacować jej wartość*.

Pierwszoplanową postacią jest w książce Posner Victor Capesius, Węgier narodowości niemieckiej – jeśli dobrze zrozumiałem – w każdym razie autorka nazywa go rdzennym Niemcem. Przed Hitlerem i wojną pracował w aptece w Siedmiogrodzie oraz był przedstawicielem olbrzymiego niemieckiego koncernu chemicznego, IG Farben (w skład tego konglomeratu wchodziła też firma Bayer – ta od aspiryny). Kiedy czasy, warunki i okoliczności się zmieniły, Capesius z przyzwoitego, lubianego, towarzyskiego człowieka, stał się zbrodniarzem wojennym. Został pułkownikiem SS i generalnym farmaceutą w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Dokonywał na rampie selekcji, kierując tysiące ludzi do komór gazowych, magazynował i zarządzał zapasami Cyklonu B, wymyślił sposób na obniżenie kosztów poprzez używanie mniejszej liczby puszek z Cyklonem do wymordowania tej samej liczby ofiar. A że konały one w strasznych męczarniach kilkadziesiąt minut dłużej, to i co z tego… Grzebał w gnijących i cuchnących ludzkich szczątkach w poszukiwaniu złota dentystycznego i innych kosztowności – po wojnie kupił za nie aptekę.

Niemieccy prokuratorzy z czasem nabrali przekonania, że spotkanie, do jakiego doszło w Göppingen po wojnie między Capesiusem a doktorami Frankiem i Schatzem, dwoma dentystami z Auschwitz, odbyło się dlatego, że wszystkim trzem udało się odzyskać złoto, które ukradli z obozu, i podzielili się łupem. Capesius cały czas planował przeznaczyć to złoto na rozpoczęcie nowego życia po wojnie. Teraz zrealizował ów plan. W 1950 roku w Göppingen uzyskał pozwolenie na prowadzenie działalności aptecznej wydane przez władze kraju związkowego Badenia-Wirtembergia i za ponad 150 tysięcy marek nabył lokal, w którym wcześniej funkcjonował sklep mięsny. Wkrótce potem przystąpił do urządzania w nim nowoczesnej apteki3. Otwarcie Markt-Apotheke (Apteki przy Rynku) nastąpiło 5 października tego samego roku.

Jednak poza historią zbrodniarza Capesiusa książka zawiera znacznie więcej. Na przykład odpowiedź na pytanie, jak to się dzieje, że zwyczajni ludzie stają się mordercami, jak i dlaczego doszło do tego, że Capesius, skazany na dziewięć lat więzienia, wyszedł po nieco ponad dwóch, a kiedy pokazał się publicznie po wyjściu na wolność, Niemcy witali go w operze owacją na stojąco. Dalej, jak to było możliwe, że setki (może tysiące) niemieckich zbrodniarzy albo w ogóle nie poniosło kary, albo – po symbolicznie krótkiej odsiadce – obejmowali na nowo te same lub podobne ważne stanowiska w firmach, administracji państwowej, sądach, urzędach…

Hanning, przyznawszy, że jako szeregowy pracownik fabryki zagłady ułatwił popełnienie wielu morderstw, był pierwszym esesmanem, który przeprosił i wziął na siebie winę za to, co wydarzyło się w Auschwitz. Właśnie tak szczerego rozumowania zawsze unikał Victor Capesius, któremu nie ciążyły wyrzuty sumienia. Zamiast tego Capesius wolał do śmierci zapewniać o swojej niewinności. Tym samym zapisał się w historii nie tylko jako skazany morderca i złodziej okradający zwłoki, ale też jako człowiek, który nie miał na tyle silnego kręgosłupa moralnego, by przyznać, że w jakimkolwiek stopniu ponosi odpowiedzialność za to, co robił w Auschwitz. Capesius był w dużej mierze zwykłym człowiekiem, jakim chciał być postrzegany przez opinię publiczną. Był jednak, tak samo jak wielu innych nazistów jego pokroju, zdolny do popełnienia wyjątkowych zbrodni. Ostatecznie obrał drogę tchórza, decydując się na to, by żyć i umrzeć, wypierając się wszystkiego. Przez to na zawsze okrył się hańbą.

Po lekturze pozostaje wiele pytań i wątpliwości. Czy ta niby hańba Capesiusa do czegokolwiek przydała się jego ofiarom, czy stanowiła jakieś zadośćuczynienie?
Dlaczego w ciągu dwudziestu pięciu lat po wojnie w Polsce napisano kilka zaledwie książek o niemieckich obozach koncentracyjnych, a w ostatnich latach pojawiło się ich mnóstwo? Może chodziło o to, żeby odeszli już wszyscy, którzy przeżyli taki obóz i mogliby zakwestionować informacje zawarte w niektórych z tych publikacji?

„Farmaceuta z Auschwitz” to relacja bardzo rzetelnie udokumentowana, z setkami przypisów oraz archiwalnymi zdjęciami.
Patricia Posner wraz z mężem Geraldem Posnerem, jest autorką wielu książek z gatunku literatury faktu. Najnowsza, „God’s Bankers” (Bankierzy Boga), najprawdopodobniej w Polsce nie zostanie wydana.











--
* Wszystkie cytaty z Patricia Posner, „Farmaceuta z Auschwitz”, przekład Michał Szymonik ,Wydawnictwo: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2019; e-book (brak numeracji stron).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz