„Na południe od Brazos” – Larry McMurtry
Autor „Czułych słówek”, Larry McMurtry, napisał powieść o oryginalnym tytule „Lonesome Dove”. Oznacza to nazwę miasteczka na pograniczu Stanów Zjednoczonych i Meksyku, z kilkoma chatami, często bez podłogi, a jedynie z klepiskiem, i do tego żałosny bar Sucha Fasola.
Augustus McCrae i Woodrow Call, główni bohaterowie, choć z połowa pojawiających się w powieści postaci staje się w jakimś momencie wyjątkowo ważna, dawni Strażnicy Teksasu, prowadzą w pobliżu Lonesome Dove, Przedsiębiorstwo Handlu Bydłem nad Kapeluszem. Wojowniczych Indian i niebezpiecznych bandytów już prawie nie ma w okolicy, więc po dziesięciu latach handlu bydłem, Gus i Call zaczynają się potężnie nudzić; wyprawy do Meksyku po bydło też już nie są tak ekscytujące jak dawniej. Z dnia na dzień postanawiają porzucić spokojne życie, zebrać wielkie stado i przepędzić je do Montany. „Na południe od Brazos” jest historią tej wyprawy, choć nie tylko jej.
Ponad ośmiuset stronicowa książka ze wszech miar zasługuje na miano epopei narodowej, a konkretnie teksaskiej. W tym znaczeniu przypomina powieści „Grona gniewu”, „Stary gringo”, „Mały wielkie człowiek”, „Syn”, a nawet „Przeminęło z wiatrem”. Jest to więc western historyczny, psychologiczny, socjologiczny… nie jestem pewien, czy przygodowy. Opisywane wydarzenia, osoby, ich postawy życiowe, zachowania i przekonania, mogą się wydawać egzotyczne przygodowe współczesnemu czytelnikowi, ale dla bohaterów powieści stanowiły zwyczajną codzienność. Może za wyjątkiem porwania Loreny przez Sinego Kaczora. Także wątki uczuciowe, romansowe oraz kurewskie wydają się zupełnie zwyczajne.
Powiedziałbym, że to powieść bardzo dobra, choć jednak nie porywająca. Do plusów zaliczam specyficzne poczucie humoru autora. Do minusów błędy Larry’ego McMurtry lub korektora. Na przykład: w wyprawie bierze udział dwóch braci z wielodzietnej rodziny Raineyów., Ben i Jimmy. Ale kilkadziesiąt kartek dalej jeden z nich nagle staje się Charliem (s. 164 i 216). Albo to: syn wielkiej miłości Gusa, Klary, raz zmarł mając ledwie rok, ale innym razem dożył lat prawie dziesięciu (s. 576 i 685).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz