niedziela, 3 marca 2024

A ja tam nie chcę do Ameryki

 „Trylobity” – Breece D'J Pancake

Breece D'J Pancake, a właściwie to Breece Dexter John Pancake (pancake – naleśnik), a dziwaczny zapis imienia był wynikiem błędu w The Atlantic Monthly, gdzie w 1977 roku opublikowano jego opowiadanie, „Trilobites”. Samemu autorowi się to z jakiegoś powodu spodobało, więc postanowił nie poprawiać.
Pancake w wieku około dwudziestu lat przeszedł na katolicyzm, przyjmując imię John; popełnił samobójstwo gdy miał dwadzieścia sześć-siedem lat. Powody nie zostały nigdy do końca rozpoznane, ale spekulacje i plotki mówiły o problemach z ojcem alkoholikiem oraz tragicznej śmierci bliskiego przyjaciela w koszmarnym wypadku samochodowym.
D'J studiował kreatywne pisanie na Uniwersytecie w Wirginii, pracował jako nauczyciel języka angielskiego. Był laureatem Nagrody Literackiej Stowarzyszenia im. Thomasa Jeffersona przyznawanej przez tenże Uniwersytet. W czasie swojego krótkiego życia opublikował w czasopismach zaledwie sześć opowiadań.

„Trylobity” – jedyna książka Pancake’a, to zbiór opowiadań, których akcja dzieje się zwykle w Wirginii Zachodniej w drugiej połowie XX wieku. Składają się na niego poniższe utwory:
„Trylobity”,
„Kotlina”,
„Pokój na zawsze”,
„Łowcy lisów”,
„Raz jeszcze”,
„Skaza”,
„Zabijaka”,
„Czcigodni zmarli”,
„Tak jak musi być”,
„Pierwszy dzień zimy”,
„Jak zostałem zbawiony”,
„Suche drzewo”.

Bohaterami opowiadań są biedni, prości, niewykształceni, nawet prymitywni, górnicy, rolnicy, niedoszli mechanicy. Motywem wspólnym utworów jest beznadzieja i wieczna przegrana. Brak nadziei na zmianę na lepsze, na jakąkolwiek lepszą przyszłość; koszmarnie przegrane życie. Ci ludzie chyba polubili tę swoją beznadzieję, narzekają na nią, cierpią, ale nie są zdolni do żadnej zmiany. Jeśli nawet któryś z nich wyrwie się z zaklętego kręgu wiecznej przegranej i marazmu, to… w końcu i tak wraca na stare śmieci, do znajomej beznadziei. Fragment opowiadania „Jak zostałem zbawiony”:

Chester był sprytniejszy niż inni mu podobni porąbańcy, bo zdążył się wycofać, zanim się wszystko zesrało. Popełnił jednak dwa błędy: pierwszy polegał na tym, że odniósł sukces, a drugi na tym, że wrócił. Nie są to błędy typowe dla Amerykanina, takie jak picie, ćpanie, ruchanie ludzi w dupę albo nadstawianie do ruchania własnej, ponieważ Rock Camp w stanie Wirginia Zachodnia nie jest typowym amerykańskim miasteczkiem, gdzie takie błędy się rodzą, i nie jest również typową górską dziurą*.

Opowiadania zwykle nie zawierają żadnej puenty, kończą się po prostu nijak, a może właśnie w ogóle się nie kończą. To jakby migawka, rzut oka na kilka godzin lub dni z beznadziejnego życia jakichś osób.
W „Zabijace” Skeevy bije się na pięści z Gibsonem. Opowiadanie kończy się w środku walki, więc nie wiadomo, który z nich ją wygrał i zdobył dwieście dolarów nagrody. Najwyraźniej, nie to jest ważne. Bez względu na wynik bijatyki czy pojedynku, obaj wydają się przegrani.

Świetny warsztat, ale lektura „Trylobitów” Pancake’a wydała mi się przygnębiająca. Przypominają mi te opowiadania „Elegię dla bidoków” Jamesa Davida Vance’a oraz utwory Erskine Caldwella: „Blisko domu”, „Poletko Pana Boga”, „Sługa boży”.





---
*„Trylobity”, Breece D'J Pancake, przekład Maciej Świerkocki, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec, 2024, e-book, konwersja i produkcja e-booka: d2d.pl.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz