„Przebudzenie” – Jack Ketchum
Głównym bohaterem powieści jest zamożny biznesmen, Jordan Thayer Chase, który czasem miewa niezrozumiałe ezoteryczne doświadczenia i przeżycia, związane z zabytkami historycznymi. Nieomalże równie ważną osobą dramatu jest Lelia Narkisos, kobieta piękna, ale… bardzo niebezpieczna oraz Dodgson, turysta zadomowiony w Grecji, romansujący z Lelią, a może to raczej ona z nim. Wszyscy oni, jak i kilkoro innych osób, pełnią rolę narratorów w tej powieści.
Zwiedzał jakieś miejsce, a ono nieoczekiwanie sięgało ku niemu. Zawsze było to miejsce starożytne. Odbierał to jako dotyk starożytności, jakby żywej. Głęboko go to poruszało. Był świadom towarzyszącemu temu niebezpieczeństwu. Był świadom zmian, które w nim zachodziły – zwykle na lepsze. Tym razem odbyło się to inaczej” [1].
Tym razem metafizyczny impuls kazał Jordanowi wybrać się do Grecji. W firmie bąknął coś o konieczności dogrania pewnych spraw w Mykenach, co można było zrobić równie dobrze przez telefon, i wsiadł w pierwszy samolot. Na miejscu odwiedził historyczny grobowiec, w którym doświadczył rozmaitych wizji, głównie jednak związanych ze straszną wersją przyszłości.
Od pierwszego rozdziału wiadomo, że Lelia Narkisos to ktoś zły, może nawet demonicznie zły, natomiast nie wiadomo dokładnie, na czym miałoby to polegać i o co jej chodzi. Trwa to, niestety, trochę za długo. Dużo jest w powieści seksu i brutalnych zachowań; czytelnik wyczuwa narastające zagrożenie.
Dodgson zerwał z Lelią po jej kolejnym szalonym wyskoku. Wraz z kilkoma turystami przenosi się na inną wyspę, odwiedza różne miasta i miasteczka. Lelia Narkisos podąża za nim. A potrafi ona tworzyć niezwykle realistyczne iluzje oraz sterować zachowaniem zwierząt.
Mniej więcej w połowie książki pojawia się fragment treści, w którym lawinowo przybywa drugorzędnych bohaterów i narratorów oraz opisów zdarzeń, które wydają się nie mieć istotnego, a nawet żadnego, związku z głównym wątkiem. Większość z nich pod koniec powieści splata się jakoś, ale… fragment ten wydawał mi się ewidentnie za długi, bo obejmuje on ze dwadzieścia procent powieści, i nużący. Zakończenie lepsze, bo zaczyna się wyjaśniać, o co chodzi, ale sądzę, że jednocześnie mało przekonujące.
Jack Ketchum odwiedził kiedyś Grecję i „Przebudzenie” jest wynikiem jego spotkania z grecką kulturą, zabytkami, historią. Jest to jedna z wcześniejszych jego powieści, kiedy to warsztatu pisarskiego nie miał opanowanego jeszcze tak perfekcyjnie. Ostatecznie – powieść, horror niezły, ale znam wiele lepszych.
---
[1] Jack Ketchum, „Przebudzenie”, tłumacz: Robert J. Szmidt, wydawnictwo: Skarpa Warszawska, 2024, 16.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz