„Zabić drozda” – Harper Lee
Jedna z najlepszych książek, jakie czytałem w życiu.
„Zabić drozda” to w dużej mierze autobiograficzna powieść Nelle Harper Lee (poza nią opublikowała jeszcze tylko trzy szkice bez większego znaczenia: Love - In Other Words, Christmas To Me, When Children Discover America), za którą otrzymała w 1961 roku nagrodę Pulitzera, a w 2007 odznaczona została Medalem Wolności.
Akcja dzieje się w Stanach Zjednoczonych Ameryki, w nieistniejącym miasteczku Maycomb w stanie Alabama, w latach trzydziestych dwudziestego stulecia, czyli w czasie Wielkiego Kryzysu.
O życiu w tym czasie i w tym miejscu opowiada narratorka, kilkuletnia dziewczynka, Jean Louise Finch, zwana Smykiem (czemu słowo „scout” przetłumaczono jako „smyk”, nie jestem w stanie zrozumieć). Poza nią głównymi bohaterami są: jej brat, Jeremy Finch (Jem), ich ojciec, Atticus Finch, prawnik z Maycomb oraz przyjaciel i rówieśnik rodzeństwa, Charles Baker Harris zwany Dillem.
Cześć pierwsza, to opis cudownego dzieciństwa, które natychmiast skojarzyło mi się z pełnymi uroku fragmentami „Dzieci z Bullerbyn”, „Przygodami Tomka Sawyera” i „Przygodami Hucka”. Idylla kończy się, gdy Atticus Finch podejmuje się obrony z urzędu Toma Robinsona, Murzyna oskarżanego o napastowanie białej dziewczyny.
Niewolnictwo w USA zniesione zostało XIII poprawką do Konstytucji w 1865 roku, ale…
Ameryka to kraj ludzi wolnych i równych – problem tylko w tym, że przed drugą wojną światową mało kto uważał w Stanach „czarnucha” za człowieka.
W latach trzydziestych w Alabamie obrona Murzyna narażała broniącego i jego rodzinę na ostracyzm, miano murzyńskich pachołków oraz inne tego typu atrakcje.
Dla sześcio-ośmioletniej dziewczynki śnieg, który widzi po raz pierwszy, jest zaskoczeniem tak wielkim, jak zderzenie z ignorancją, zakłamaniem, obłudą, uprzedzeniami, dwulicowością i nienawiścią rasową małomiasteczkowej amerykańskiej społeczności. Ta część książki przywodzi na myśl „Babbita”, a nawet „Chatę wuja Toma”.
„Zabić drozda” to w dużej mierze autobiograficzna powieść Nelle Harper Lee (poza nią opublikowała jeszcze tylko trzy szkice bez większego znaczenia: Love - In Other Words, Christmas To Me, When Children Discover America), za którą otrzymała w 1961 roku nagrodę Pulitzera, a w 2007 odznaczona została Medalem Wolności.
Akcja dzieje się w Stanach Zjednoczonych Ameryki, w nieistniejącym miasteczku Maycomb w stanie Alabama, w latach trzydziestych dwudziestego stulecia, czyli w czasie Wielkiego Kryzysu.
O życiu w tym czasie i w tym miejscu opowiada narratorka, kilkuletnia dziewczynka, Jean Louise Finch, zwana Smykiem (czemu słowo „scout” przetłumaczono jako „smyk”, nie jestem w stanie zrozumieć). Poza nią głównymi bohaterami są: jej brat, Jeremy Finch (Jem), ich ojciec, Atticus Finch, prawnik z Maycomb oraz przyjaciel i rówieśnik rodzeństwa, Charles Baker Harris zwany Dillem.
Cześć pierwsza, to opis cudownego dzieciństwa, które natychmiast skojarzyło mi się z pełnymi uroku fragmentami „Dzieci z Bullerbyn”, „Przygodami Tomka Sawyera” i „Przygodami Hucka”. Idylla kończy się, gdy Atticus Finch podejmuje się obrony z urzędu Toma Robinsona, Murzyna oskarżanego o napastowanie białej dziewczyny.
Niewolnictwo w USA zniesione zostało XIII poprawką do Konstytucji w 1865 roku, ale…
Ameryka to kraj ludzi wolnych i równych – problem tylko w tym, że przed drugą wojną światową mało kto uważał w Stanach „czarnucha” za człowieka.
W latach trzydziestych w Alabamie obrona Murzyna narażała broniącego i jego rodzinę na ostracyzm, miano murzyńskich pachołków oraz inne tego typu atrakcje.
Dla sześcio-ośmioletniej dziewczynki śnieg, który widzi po raz pierwszy, jest zaskoczeniem tak wielkim, jak zderzenie z ignorancją, zakłamaniem, obłudą, uprzedzeniami, dwulicowością i nienawiścią rasową małomiasteczkowej amerykańskiej społeczności. Ta część książki przywodzi na myśl „Babbita”, a nawet „Chatę wuja Toma”.