środa, 11 listopada 2009

Nie proś o wzajemność...

„Bestie” – Joyce Carol Oates


Oates porusza się w „Bestiach” w obszarze bardzo bliskim granicy, za którą czytelnik odkłada książkę z irytacją wynikającą z kompletnego niezrozumienia – w tym przypadku zachowań, decyzji i wyborów życiowych bohaterki. Natomiast dla czytelniczek jest ona najprawdopodobniej opowieścią bliską, zrozumiałą, nie budzącą żadnych pytań czy wątpliwości.

Rzecz dzieje się w USA, w stanie Massachusetts (cały czas jest zima), na terenie żeńskiego college’u Catamount. Jest rok 1975, sam środek seksualnego wyzwolenia, rozluźnienia obyczajów, nieomalże powszechnych narkotyków.
Bohaterką jest dwudziestoletnia studentka, Gillian Brauer. Pomimo wieku, a także czasów, w których rzecz się dzieje, Gillian sprawia wrażenie trzynasto-czternastoletniej dziewczynki – zwłaszcza jeśli chodzi o poziom emocjonalnej dojrzałości i zasób doświadczeń… życiowych.

Studentka zafascynowana jest wykładowcą Andre Harowem, profesorem warsztatów literackich i poetyckich; jest nawet przekonana, że go kocha. Żywi też niezdrowe i niezbyt zrozumiałe uczucia do żony profesora o imieniu Dorcas, egzotycznej rzeźbiarki obleśnych totemów.
Platoniczny, do czasu, układ zmienia się w burzliwy i ewidentnie „chory” romans z elementami seksualnego wykorzystywania i dominacji. Pojawiają się narkotyki, seks grupowy… no, przynajmniej trójkowy, ale nie to jest najważniejsze, bo głównie chodzi o przeżycia, nastroje, stany emocjonalne, uczucia bohaterki i, oczywiście, nie tylko jej.