„Czarna bandera” – Jacek Komuda
Czasem z istnienia jakiejś luki, niszy, zdajemy sobie sprawę dopiero wtedy, gdy zostanie ona wypełniona.
Kiedy byłem małym chłopcem, to… To książki o piratach, na przykład „Wyspa skarbów” czy „Piraci i Książęta”, były zaliczane do literatury przygodowej dla dzieci i młodzieży. Po uzyskaniu dowodu osobistego, czytać czegoś takiego już raczej nie wypadało. Z czasem jednak okazało się, że niektórym dorosłym (proszę dorosłości nie mylić z dojrzałością!) czegoś jakby brakuje. Pojawił się pewien niedosyt albo tak zwany popyt.
Wypełniły go książki takie właśnie jak „Czarna bandera” – sympatyczny zbiorek opowiadań o piratach, wzbogacony o elementy niesamowite (duchy, zjawy, przeklęte skarby) oraz o to, co literaturę dla dzieci przekształca w literaturę dla dorosłych, czyli opisy, lub przynajmniej nawiązania, do kopulacji, to jest zachowań hetero- i homoseksualnych piratów. Co oczywiste, niezbędne okazało się też stosowne (a wyraźnie niestosowne dla dzieci) słownictwo.
À propos słownictwa… Nieco groteskowe wrażenie sprawiają piraci, analfabeci, którzy biegle posługują się zdaniami wielokrotnie złożonymi oraz piętrowymi przenośniami i porównaniami.
W sumie całkiem niezła rozrywka typu „literatura lekka, łatwa i przyjemna”, ale… dla dorosłych.
Kiedy byłem małym chłopcem, to… To książki o piratach, na przykład „Wyspa skarbów” czy „Piraci i Książęta”, były zaliczane do literatury przygodowej dla dzieci i młodzieży. Po uzyskaniu dowodu osobistego, czytać czegoś takiego już raczej nie wypadało. Z czasem jednak okazało się, że niektórym dorosłym (proszę dorosłości nie mylić z dojrzałością!) czegoś jakby brakuje. Pojawił się pewien niedosyt albo tak zwany popyt.
Wypełniły go książki takie właśnie jak „Czarna bandera” – sympatyczny zbiorek opowiadań o piratach, wzbogacony o elementy niesamowite (duchy, zjawy, przeklęte skarby) oraz o to, co literaturę dla dzieci przekształca w literaturę dla dorosłych, czyli opisy, lub przynajmniej nawiązania, do kopulacji, to jest zachowań hetero- i homoseksualnych piratów. Co oczywiste, niezbędne okazało się też stosowne (a wyraźnie niestosowne dla dzieci) słownictwo.
À propos słownictwa… Nieco groteskowe wrażenie sprawiają piraci, analfabeci, którzy biegle posługują się zdaniami wielokrotnie złożonymi oraz piętrowymi przenośniami i porównaniami.
W sumie całkiem niezła rozrywka typu „literatura lekka, łatwa i przyjemna”, ale… dla dorosłych.