Nie bełkotać! O tyle tylko proszę - nie bełkotać!
Awicenna w wieku osiemnastu lat opanował prawie całą ówczesną wiedzę („Metafizykę” Arystotelesa znał na pamięć!), był jednym z najlepszych lekarzy, a w wieku lat dwudziestu jeden zaczął pisać i publikować własne dzieła, których było pewnie grubo ponad czterysta. No, ale Awicenna był geniuszem, a i cała dostępna wiedza w jego czasach miała chyba zakres nieco skromniejszy, niż obecnie. Jeśli dziś chcemy być w czymś dobrzy, na czymś się znać, to zwykle musimy wybierać, niestety, bo nie da się wiedzieć i umieć wszystkiego. A to wcale nie jest takie łatwe.
Wybory mogą być przeróżne i jako takie nie podlegają ocenie moralnej, czy wartościującej. Ktoś „stawia” na sport zamiast polityki, ktoś na religię zamiast biologii, ktoś wybiera motoryzację zamiast literatury, ktoś historię zamiast fizyki… no i dobrze, wszystko w porządku. W każdym razie istotą wyboru jest to, że żeby coś mieć, z czegoś trzeba zrezygnować.
Czy istnieje taka dziedzina, z której rezygnować nie należy, nie powinno się? Wydaje mi się, że jedną z takich właśnie „dyscyplin” jest język ojczysty, czyli polski dla Polaków, niemiecki dla Niemców, francuski dla Francuzów itd. Dlaczego? Podstawową potrzebą społeczną ludzi jest komunikacja. Uwielbiamy rozmawiać, dzielić się poglądami, wymieniać doświadczenia, wspólnie radzić sobie z problemami, narzekać, chwalić się, plotkować, pytać, odpowiadać, pomagać innym, opowiadać dowcipy itd. Bez sprawnej komunikacji nie jesteśmy w stanie funkcjonować. Jednak komunikacja, jeśli ma mieć jakiś sens, zawierać w sobie musi pewien niezbędny element – zdolność do porozumiewania się. Chyba, że ktoś chce zostać jedynym adresatem swoich komunikatów, werbalnych i innych.
Jak przedstawia się realna zdolność do porozumiewania się autorki tekstu: „My smmr hols wr CWOT. B4, we used 2go2 NY 2C my bro, his GF & thr 3:- kids FTF. ILNY, it’s a gr8 plc”? W wolnym tłumaczeniu: „Moje wakacje były zupełną stratą czasu. Przedtem jeździliśmy do Nowego Jorku, żeby się spotkać z moim bratem, jego dziewczyną i trójką ich dzieci. Kocham Nowy Jork. To wspaniałe miejsce”.
Ale z tak fantastycznym, że aż groteskowym, niechlujstwem językowym niech sobie walczy Akademia Języka Angielskiego – my mamy swoje problemy.
Ano, właśnie… Wydaje się, że jedyną dziedziną, której miłośnicy starają się usilnie zrezygnować z elementarnej choćby znajomości języka ojczystego, jest informatyka, komputery, programowanie itd. Oczywiście nie wszyscy! Na szczęście…
Ale okazuje się, że kiedy zależny nam na tym, aby jednak ktoś nas zrozumiał, jak choćby w przypadku bloga Dobrych Programów (a tym bardziej różnych blogów literackich), to jakoś potrafimy zdobyć się na pisanie mniej więcej składne formalnie i dostępne merytorycznie dla innych. Przyznam też, że z pewnym zadowoleniem obserwuję powiększającą się stale liczbę użytkowników różnych forów internetowych, którzy w stopce swojego podpisu umieszczają miniaturkę polskiej flagi z napisem „piszę poprawnie po polsku”, albo podobnym, i faktycznie starają się to robić. Wnoszę z tego, że bełkot zaczął przeszkadzać nie tylko mnie. Możliwe, że ze względu na skalę.
A może by tak krok dalej? Przecież może być jeszcze lepiej.
Szyk przestawny. To na przykład coś takiego: „Bema pamięci żałobny rapsod”. Ale dopóki nie jesteśmy uznanymi poetami, to stosowanie bez uzasadnienia i ponad miarę szyku przestawnego, jest już tylko irytującym manieryzmem. „O komputerach kieszonkowych słów kilka” – no, po co? To normalnie, bez udziwnień już nie można? „Kilka słów o komputerach kieszonkowych”. Piękno w prostocie.
Pytania sugerujące odpowiedź, lub narzucające słuchaczowi (czytelnikowi) określone stanowisko. Kapitalnym przykładem jest tu dowcip o zadaniu maturalnym w ZSRR, popularne „za komuny”, które miało ponoć brzmieć: „Kto jest twoim idolem i dlaczego Lenin?”.
Metodę tę z upodobaniem stosują nadal polskie media, a szczególnie producenci reklam telewizyjnych. Tylko, czy musimy w ten sposób porozumiewać się między sobą? „Dlaczego Ubuntu jest skazany na sukces?”, „Dlaczego Windows jest najgorszym systemem na świecie?” – no, bo że jest skazany/najgorszy, to wszyscy wiedzą (albo przynajmniej nadawca takiego komunikatu nachalnie nam to próbuje wmówić), chodzi niby tylko o wyliczenie powodów. Bardzo „nieczysta” zagrywka, nieelegancka, a nawet prostacka próba psychomanipulacji.
Phil Bosmans, autor wielu popularnych aforyzmów i złotych myśli stwierdził kiedyś, że „zaśmieciliśmy nie tylko wodę, powietrze i ziemię lecz również słowo, które jest łącznikiem między ludźmi”. Może już czas zacząć sprzątać? Zanim ten śmietnik nas zasypie…
Jak widać, zupełnie nie wspominam o błędach, które czasem mogą się zdarzyć każdemu. Zakładam, że wiadomo, że to nie o nie chodzi.
Wybory mogą być przeróżne i jako takie nie podlegają ocenie moralnej, czy wartościującej. Ktoś „stawia” na sport zamiast polityki, ktoś na religię zamiast biologii, ktoś wybiera motoryzację zamiast literatury, ktoś historię zamiast fizyki… no i dobrze, wszystko w porządku. W każdym razie istotą wyboru jest to, że żeby coś mieć, z czegoś trzeba zrezygnować.
Czy istnieje taka dziedzina, z której rezygnować nie należy, nie powinno się? Wydaje mi się, że jedną z takich właśnie „dyscyplin” jest język ojczysty, czyli polski dla Polaków, niemiecki dla Niemców, francuski dla Francuzów itd. Dlaczego? Podstawową potrzebą społeczną ludzi jest komunikacja. Uwielbiamy rozmawiać, dzielić się poglądami, wymieniać doświadczenia, wspólnie radzić sobie z problemami, narzekać, chwalić się, plotkować, pytać, odpowiadać, pomagać innym, opowiadać dowcipy itd. Bez sprawnej komunikacji nie jesteśmy w stanie funkcjonować. Jednak komunikacja, jeśli ma mieć jakiś sens, zawierać w sobie musi pewien niezbędny element – zdolność do porozumiewania się. Chyba, że ktoś chce zostać jedynym adresatem swoich komunikatów, werbalnych i innych.
Jak przedstawia się realna zdolność do porozumiewania się autorki tekstu: „My smmr hols wr CWOT. B4, we used 2go2 NY 2C my bro, his GF & thr 3:- kids FTF. ILNY, it’s a gr8 plc”? W wolnym tłumaczeniu: „Moje wakacje były zupełną stratą czasu. Przedtem jeździliśmy do Nowego Jorku, żeby się spotkać z moim bratem, jego dziewczyną i trójką ich dzieci. Kocham Nowy Jork. To wspaniałe miejsce”.
Ale z tak fantastycznym, że aż groteskowym, niechlujstwem językowym niech sobie walczy Akademia Języka Angielskiego – my mamy swoje problemy.
Ano, właśnie… Wydaje się, że jedyną dziedziną, której miłośnicy starają się usilnie zrezygnować z elementarnej choćby znajomości języka ojczystego, jest informatyka, komputery, programowanie itd. Oczywiście nie wszyscy! Na szczęście…
Ale okazuje się, że kiedy zależny nam na tym, aby jednak ktoś nas zrozumiał, jak choćby w przypadku bloga Dobrych Programów (a tym bardziej różnych blogów literackich), to jakoś potrafimy zdobyć się na pisanie mniej więcej składne formalnie i dostępne merytorycznie dla innych. Przyznam też, że z pewnym zadowoleniem obserwuję powiększającą się stale liczbę użytkowników różnych forów internetowych, którzy w stopce swojego podpisu umieszczają miniaturkę polskiej flagi z napisem „piszę poprawnie po polsku”, albo podobnym, i faktycznie starają się to robić. Wnoszę z tego, że bełkot zaczął przeszkadzać nie tylko mnie. Możliwe, że ze względu na skalę.
A może by tak krok dalej? Przecież może być jeszcze lepiej.
Szyk przestawny. To na przykład coś takiego: „Bema pamięci żałobny rapsod”. Ale dopóki nie jesteśmy uznanymi poetami, to stosowanie bez uzasadnienia i ponad miarę szyku przestawnego, jest już tylko irytującym manieryzmem. „O komputerach kieszonkowych słów kilka” – no, po co? To normalnie, bez udziwnień już nie można? „Kilka słów o komputerach kieszonkowych”. Piękno w prostocie.
Pytania sugerujące odpowiedź, lub narzucające słuchaczowi (czytelnikowi) określone stanowisko. Kapitalnym przykładem jest tu dowcip o zadaniu maturalnym w ZSRR, popularne „za komuny”, które miało ponoć brzmieć: „Kto jest twoim idolem i dlaczego Lenin?”.
Metodę tę z upodobaniem stosują nadal polskie media, a szczególnie producenci reklam telewizyjnych. Tylko, czy musimy w ten sposób porozumiewać się między sobą? „Dlaczego Ubuntu jest skazany na sukces?”, „Dlaczego Windows jest najgorszym systemem na świecie?” – no, bo że jest skazany/najgorszy, to wszyscy wiedzą (albo przynajmniej nadawca takiego komunikatu nachalnie nam to próbuje wmówić), chodzi niby tylko o wyliczenie powodów. Bardzo „nieczysta” zagrywka, nieelegancka, a nawet prostacka próba psychomanipulacji.
Phil Bosmans, autor wielu popularnych aforyzmów i złotych myśli stwierdził kiedyś, że „zaśmieciliśmy nie tylko wodę, powietrze i ziemię lecz również słowo, które jest łącznikiem między ludźmi”. Może już czas zacząć sprzątać? Zanim ten śmietnik nas zasypie…
Jak widać, zupełnie nie wspominam o błędach, które czasem mogą się zdarzyć każdemu. Zakładam, że wiadomo, że to nie o nie chodzi.