środa, 1 czerwca 2011

Optymizm gwarantowany

Zdarzają się przychodnie, schorzenia i lekarze, którzy pozwalają zostawiać dyspozycje, co do potrzebnych pacjentowi leków, w rejestracji i odbieranie wypisanych recept choćby następnego dnia. Chory, który ma do zakomunikowania właściwie tylko tyle, że tabletki mu się kończą, a tak poza tym, to nic nowego u niego nie zaszło, nie zabiera czasu lekarzowi, a i sam nie musi czekać w kilometrowych kolejkach; przed świtem do rejestracji, a następnie już do samego gabinetu. Niestety, nie dotyczy to leków psychiatrycznych, zwanych popularnie psychotropami, specjalistycznych preparatów neurologicznych i pewnie wielu jeszcze innych silnie działających medykamentów, z którymi dotąd nie miałem okazji bliżej się zapoznać.

31.05.2011 byłem u lekarza, do którego zresztą chodzę od wielu lat; ostatnimi czasy właściwie już tylko po kolejne recepty. Problem w tym, że potrzebne mi leki należą właśnie do tej drugiej grupy, która wymaga osobistego stawienia się przed lekarskim obliczem. Od razu też – i też jak zawsze, od kilku lat – uzgodniłem termin następnej wizyty. Okazało się, że wypada on już w połowie października.  Może nawet specjalnie by mi to nie przeszkadzało, ale… Okazało się, że lekarz absolutnie nie może, nie wolno mu, wypisać mi recepty na zapas leków, przewidzianych na okres dłuższy, niż trzy miesiące; przepisy kategorycznie tego zabraniają.
Błyskawicznie policzyłem na palcach: czerwiec, lipiec, sierpień, wrzesień, pół października… Sprawdziłem na kalkulatorze… jak by nie liczył, wychodzi cztery i pół miesiąca. A zapas leków, na razie jeszcze na recepcie, mam na trzy miesiące.
Teraz, w sposób zupełnie naturalny, pojawia się pytanie, co w tej sytuacji powinienem zrobić? Nie, nie, wbrew pozorom wcale nie zdechnąć! Nawet nie chodzi o to, by wygrać w Lotto i zacząć się leczyć prywatnie. Poprawna odpowiedź brzmi: w tej sytuacji powinienem nareszcie nauczyć się żyć tu i teraz, nie zamartwiając się na zapas tym, co może zdarzyć się za trzy miesiące.

Oto Polska, właśnie! Kraj, który skutecznie uczy… co tam uczy! nawet zmusza, właśnie tak! zmusza upierdliwych, starych, nudnych malkontentów, by przyjmowali postawy optymistyczne i nie zadręczali, siebie i bliźnich, urojonymi problemami, niewątpliwie świetlanej przyszłości, której lada moment wszyscy tu doczekamy. Albo i nie…

A optymizm, jako prawo i obowiązek każdego obywatela, powinien być zapisany w konstytucji! Na wieki wieków amen. W ten sposób będziemy pierwszym krajem, w którym ta niebezpieczna wada charakteru jest gwarantowana.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz