Janek
Pradera, młody poeta, opuszcza miasto, dotychczasowe życie, cywilizację, którą
jest zawiedziony i rozczarowany, osobiste problemy i wspomnienia i… wyjeżdża w
Bieszczady, gdzie zatrudnia się przy wyrębie lasu, żyje wśród drwali, ludzi
prostych, nawet bardzo prostych. Nic nowego, prawda? Lucjan Rydel też miał
ciągoty przaśno-siermiężne.
W
latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku mogła być sobie „Siekierezada”
powieścią kultową, bo dopatrywaliśmy się w niej aluzji do ucieczki z
PRL-owskiej rzeczywistości, ale czy faktycznie to właśnie autor miał na myśli?
Wątpię…
Dziś
„Siekierezadę” czyta się już inaczej. Odniesienia do „komuny” zatarły się w
pamięci, młodsze pokolenie jest od nich w ogóle wolne, a w takim razie wydaje
się ona pięknie napisaną, ale w sumie powieścią o oczekiwaniu, nadziei, że nowe
środowisko, praca, otoczenie, ludzie, nowe miejsce rozwiąże wszystkie problemy.
Miejsce to tylko miejsce, do każdego miejsca zabieramy samych siebie.
Charakterystyczny,
w pełnym rozkwicie, godny uwagi sam w sobie jest styl pisarstwa Stachury. Jego
narodziny i rozwój prześledzić można w „Opowiadaniach”.
Siekierezada E.Stachury i Kamień na kamieniu W. Mysliwskiego to ksiązki do których wracam.
OdpowiedzUsuń" Położyłem się wieczorem i obudziłem się rano. Przecież to zmartwychwstanie! To cud!"
Pozdrawiam,