wtorek, 21 lipca 2015

Świat mroczny, porzucony...


Dziennik (1953-1956) – Witold Gombrowicz

Złośliwiec i megaloman, którego „Dziennik przypomina mi „Wykłady o literaturze” Vladimira Nabokova, o których pisałem kiedyś między innymi: Kiedy okazało się, że schemat ten powtarza się w większym albo mniejszym stopniu (często nawet pojawiają się konstrukcje jakby rodem z gry: jest świetny, ale…, wyszło mu znakomicie, ale…), doszedłem do wniosku – zaplanowanego zapewne przez autora i jedynie słusznego – że pisarzem genialnym, którego dzieła nie zawierają żadnego „ale”, jest i był tylko i wyłącznie Vladimir Vladimirovič Nabokov.

Czy Witold Gombrowicz był wybitny, utalentowany i wspaniały? Ależ oczywiście! Takie etykietki mu przyklejono, więc tak jest i nie chodzi mi absolutnie o to, by opinie te i przekonania negować.

Gombrowicz w pierwszym tomie „Dziennika” krytykuje (czasem wręcz drwi i wyśmiewa) komunistów, katolików, Polaków w Polsce, Polaków na emigracji, krytyków, pisarzy, malarzy, poetów, czytelników… Jednych może to zachwycać, innych bawić, jeszcze kogoś złościć. A ja? Ja po prostu nie chcę w tym uczestniczyć – w tym wiecznym niezadowoleniu i nieustającym, podszytym pogardą rozdrażnieniu, to już nie mój świat, świat, do którego nie mam ochoty wracać; za ciemny dla mnie, po prostu, za mroczny. Choć Gombrowicz znakomity. Bo nie chodzi o to, że mi się Gombrowicz z „Dziennika” nie podoba… właśnie nie o to...

Nie znam się, nie rozumiem – ktoś powie – ależ tak! Nie zmusiłem się do lektury innych jego dzieł – jak najbardziej. Jestem dyletant i ignorant – pewnie, że tak! Z całym swym ograniczeniem pójdę może kiedyś na spektakl jakiegoś Gombrowicza i z prymitywnym brakiem zrozumienia podziwiał będę dekoracje, grę aktorów, scenografię… ale na jego świat nie mam najmniejszej ochoty.

1 komentarz:

  1. Ciekawym dopełnieniem "Dzienników" jest wydany nie tak dawno "Kronos". Wiele rzeczy się wyjaśnia... Ale z Gombrowiczem mam obecnie trochę podobnie ja ty: Świetny, ale przytłacza swoim egocentryzmem. Szkoda, że zapędził się w tę ślepą uliczkę. Z takim intelektem (pod wieloma względami wyprzedzającym epokę) mógłby coś więcej zrobić niż "tylko" do pary z Miłoszem "ustawiać głos współczesnej polszczyźnie" (opinia wyczytana w "Tako rzecze Lem"). Przez kilka lat (w czasie studiów) czytywałem Dzienniki prawie codziennie. Obecnie biorę je do ręki może z raz w roku. Ileż można tego : "Ja, ja, ja, ja..." ? :)

    OdpowiedzUsuń