„Monsieur
René” – Peter Ustinov
Ustinov, aktor, pisarz, producent,
reżyser, pomysł miał zaiste niezły, ale wykonanie… bardzo przeciętne.
Monsieur René, prezes Międzynarodowego
Bractwa Konsjerżów i Portierów, po śmierci żony i po przejściu na emeryturę
zamieszkał w przytulnym domu pod Genewą. Willą z widokiem na jezioro opiekuje
się gospodyni, niegdyś ofiara przemocy ze strony męża katolika, a obecnie
nieszczęśliwie zakochana w swoim pracodawcy. René, najwyraźniej znudzony albo
może targany wyrzutami sumienia, obmyśla plan wykorzystania w imię prawa i
sprawiedliwości tych wszystkich informacji, które pozyskał w swoim zawodzie.
Wiadomo przecież, że portierzy, kelnerzy, szatniarze, konsjerże itp. bardzo
dużo słyszą, widzą i wiedzą. Do spisku René dopuszcza kilku przyjaciół, pana
Alonso, pana Butlera, pana Arrigo oraz swojego siostrzeńca, Luisa, ucznia
szkoły hotelarskiej, notabene złodzieja zakochanego w nosicielce wirusa HIV.
Wkrótce po pierwszym spotkaniu dołączyła do nich Agnes Schanderbach,
ochmistrzyni w Bellerive Davel, kobieta tragicznie uwikłana we własną
przeszłość. Z czasem siatka miała się rozrastać.
Już po drugim spotkaniu, a może i
wcześniej, na trop pociesznych spiskowców wpadł – nie mam pojęcia, jak –
komisarz Mildenegger, sfrustrowany alkoholik przed emeryturą. W związku z tym
panowie (poza René i Agnes) tracą zapał
do swojego przedsięwzięcia, a ciekawie rozwijający się kryminał zmienia się w
beznamiętny romans.
Jednak po Ustinovie spodziewałem się
czegoś lepszego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz