sobota, 21 grudnia 2019

Monologi pięćdziesięciolatki


„Wszystko” – Atka Brożek

Jeśli się nie mylę, imienia „Atka” nie ma, nie istnieje, to głównie nazwa geograficzna. Jeśli dodać do tego zdjęcie na okładce, aż ociekające Photoshopem… Ale mniejsza z tym, i tak zacząłem czytać.

Książka jest umiarkowanie udanym eksperymentem formalnym – są to bowiem niekończące się monologi Anki (pięćdziesiątka, szczupła, czarne włosy). Owszem, pojawiają się tu także inne osoby, ale Anka nie dopuszcza ich do głosu. Ich obecność (tych innych) wyrażana jest w sposób znany z lektury scenariuszy filmowych, np. Karolina (Garbata) chciała coś dodać, ale zrezygnowała, Elżbieta wolno sączyła wino, Magda patrzyła w przestrzeń pustym wzrokiem, Suchemu, który chciał coś powiedzieć, Anka natychmiast przerwała itp.

Anka dużo pije, właściwie to prawie stale, z mężem (zwanym Suchym), sypiającym w piwnicy, tworzy parę już tylko formalną, angażuje się w różne  bezsensowne przygody seksualne, ale przede wszystkim wiecznie i ustawicznie narzeka. Wyrzyguje swoją złość, niezadowolenie i frustrację na każdego, kogo da się zmusić do słuchania. Nużące to – krótko mówiąc.

Specyficzne relacje łączą Ankę tylko z dwoma osobami: matką, wyraźnie sprawczynią chorych relacji Anki z ludźmi oraz Magdą – ten układ trudny jest do określenia. Magda jest ze dwadzieścia lat młodsza od Anki i odgrywa w jej życiu wiele różnych ról, bo to i przyjaciółka, i podopieczna, i protegowana… może nawet kochanka. Anka niby to stale pomaga Magdzie, ale w sumie karmi się jej chorobą i słabością. Bardzo ta relacja jest… niefajna.

Raził mnie w książce ordynarny, plugawy, wulgarny język – ale… może kobiety tak teraz ze sobą rozmawiają.
Refleksja druga: obraz jest oczywiście mocno przerysowany, ale… ile kobiet żyje w taki sposób, jak Anka, choćby częściowo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz