„Studentka” – Gary Braver, Tess Gerritsen
Zaczyna się od śmierci. Ciało wyjątkowo zdolnej studentki uniwersytetu Northeaster, Taryn Moore, przypadkowy przechodzień znalazł nad ranem na chodniku – wypadła, wyskoczyła lub została wyrzucona z okna swojego mieszkania na piątym piętrze.
Najprościej i najwygodniej dla policji byłoby, gdyby to było samobójstwo, ale na taką łatwiznę nie chce pójść doświadczona detektywka, Frankie Loomis (ponad 30 lat służby), z bostońskiej policji. W mieszkaniu Taryn Moore znaleziono jeszcze ciepłe jedzenie, zawiadomienie o przyjęciu na studia doktoranckie (otwiera się kariera), ale nie znaleziono telefonu, a wiadomo przecież, że młodzi ludzie nie rozstają się z nimi nawet podczas pobytu w wychodku. Dzięki solidnie wykonanej sekcji i drobiazgowym oględzinom mieszkania, wychodzi na jaw, że dziewczynę zaatakowano w jej domu, a dopiero później wypchnięto/wypadła przez okno.
Rozdziały powieści to na zmianę: „przedtem” (przed śmiercią Taryn) i „potem”. Narratorami są trzy osoby: detektywka Frankie Loomis, sama Taryn Moore i wreszcie młody profesor, wykładowca, Jack Dorian (mąż robiącej karierę lekarki), prowadzący w Northeaster seminarium o tragicznych miłościach i związkach w literaturze klasycznej, na które uczęszcza zachwycona tematem i profesorem, Taryn Moore. Profesor Jack Dorian dopinguje Taryn, namawia na karierę akademicką, wspiera, pomaga i nie tylko… hm… pomaga.
Kiedy już wiadomo, że policja musi szukać sprawcy, Frankie Loomis przygląda się przede wszystkim Liamowi Reilly’emu, byłemu chłopakowi Taryn, palantowi i dupkowi z dobrego domu, ale też Cody’emu, grubemu, mocno nieatrakcyjnemu koledze z grupy studenckiej, który się w niej skrycie podkochiwał. Co jednak wydaje się najważniejsze, w związku z rozwijającym się dochodzeniem, czytelnik coraz lepiej poznaje Taryn Moore i jej obsesję na punkcie Liama oraz innych mężczyzn.
„Studentka” to dość prosty kryminał psychologiczny. Wątek sensacyjny wydawał mi się mniej ważny, może dlatego, że łatwy do odkrycia jeszcze przed połową powieści, niż obserwacja szczególnej ewolucji uczuć i nastawienia czytelnika do ofiary, studentki Taryn Moore. Zapewne dlatego właśnie zaczyna się od śmierci; ofiary zwykle wzbudzają współczucie, ale z czasem może się okazać, że prawdziwą ofiarą jest ktoś inny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz