niedziela, 29 maja 2016

Agenci, agencje, wielki biznes


„Służby specjalne. Podwójna przykrywka” – Patryk Vega

Tak więc w pracy tej  można mieć wyjebane, przejebane, ujebane, zajebane, najebane, odjebane i pewnie kilka innych, bo w odmianie tegoż słowa Jarosław Pieczonka jest wyjątkowo sprawny. W snuciu opowieści, które świetnie się czyta, ale z których właściwie niewiele wynika – też. Ale… do rzeczy.

Pan Pieczonka jest byłym funkcjonariuszem kontrwywiadu wojskowego, policji, CBŚ, ABW i czego tam jeszcze. Inwigilował przestępczy półświatek Wybrzeża, jako policjant ochraniał kantory waluciarzy; pracował pod przykryciem dla polskich nowobogackich.

Książka jest pozornie wywiadem/rozmową Patryka Vegi z Jarosławem Pieczonką. Pozornie, bo Pieczonka snuje swoje – mocno ubarwione – opowieści, a Vega zadaje wybitnie inteligentne i niewątpliwie głęboko przemyślane pytania w stylu: To znaczy? Co to jest? Jak? Czemu? Co było dalej? Kiedy to było?

Czy historie opowiedziane w książce są prawdziwe? Oczywiście są podkoloryzowane, ale nie jest wykluczone, że w pewnej mierze są relacją z autentycznych wydarzeń; dopiero pod koniec lektury zorientowałem się, że wprawdzie świetnie się bawiłem, ale rzetelnej wiedzy, czyli konkretnych faktów pozostało mi w pamięci bardzo niewiele. I jedna tylko konkluzja – jeśli tak wygląda praworządność w demokratycznej Polsce, jeśli tak działają policje, tajne służby, prokuratury i sądy, to… za „komuny” aż tak koszmarnie źle u nas nie było…

Ostatni rozdział, dotyczący ochrony statków przed somalijskimi piratami w cieśninie Bab al-Mandab, co ciekawe, wydaje się najbardziej wiarygodny.

Rozrywka całkiem niezła, jeśli czytelnik potraktuje wszystkie te rewelacje ze zdrowym dystansem i pewnym sceptycyzmem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz