niedziela, 7 stycznia 2018

Życie codzienne panów braci


„Szubienicznik” – Jacek Piekara


XVII-wieczna Rzeczypospolita, czasy króla Jana III Sobieskiego. Bohaterem opowieści jest podstarości łęczycki Jacek Zaremba, kiedyś towarzysz pancerny, a obecnie stróż prawa, a rzecz cała dzieje się kilka lat po spektakularnej wiedeńskiej wiktorii, na dworze starego stolnika Hieronima Ligęzy, druha Zaremby z czasów gromienia Turków i Tatarów.

Poza Zarembą Hieronim Ligęza gości też innych panów braci – typowego warchoła sarmackiego, Krzysztofa Komarnickiego, tajemniczego Gideona Rokickiego herbu Lubicz i Pawła Broniewskiego, szlachcica ziemi kujawskiej, herbu Ogończyk.
Panowie jedzą, piją, popuszczają pasa aż wreszcie na jaw wychodzi, że u pana Hieronima zjawili się na jego listowne zaproszenie, i tu zaczynają się problemy, bo okazuje się, że stary stolnik żadnych dramatycznych listów nikomu nie wysyłał.

Zaremba z Ligęzą starają się rozwikłać zagadkę, rozmawiając, czy raczej przesłuchując pozostałych gości. Każdy z nich ma swoją historię do opowiedzenia, i te właśnie opowieści, okraszone szczodrze dziesiątkami nudnawych dygresji, stanowią całą treść książki. Po czterystu pięćdziesięciu stronach coś tam się jakby wyjaśnia, ale w sumie raczej komplikuje jeszcze bardziej, i staje się oczywiste, że właściwego rozwiązania trzeba szukać w kolejnym tomie przygód Jacka Zaremby.

Wątek kryminalny albo sensacyjny najmniej ważny wydaje się w tej powieści – jest to raczej dzieło historyczne ze znanej i popularnej niegdyś serii „życie codzienne szlachty wielkopolskiej w XVII wieku”. I, być może jako, powieść obyczajowa, ma pewną wartość. Ja jednak spodziewałem się i liczyłem na coś innego, więc i zachwycony nie jestem.
Bardzo nieprzyjemnie zaskoczyła mnie informacja (na samym końcu książki), że jest to jedynie część większej całości, że rozwiązania, puenty, w tym tomie nie znajdę. Taką sztuczką czuję się wręcz oszukany.

Chyba jednak wolę opowieści o Mordimerze Madderdinie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz