„Diabeł
chce Cię poznać!” – Lynda Rose
Diabeł
istnieje, jest bytem realnym, i stara się uzyskać wpływ na nasze postępowanie,
działanie, decyzje i wybory życiowe. Po takim stwierdzeniu większość
słuchaczy/czytelników uśmiecha się lekceważąco, wyrozumiale albo też drwiąco.
Wierzymy (rzekomo) w Boga, ale negujemy istnienie diabła – to swoista
ciekawostka, bo komuś takiemu można w tym momencie zadać pytanie: jeśli nie wierzysz w diabła, to po co ci ten
Bóg? Bo przecież nie do tego, żeby nas chronił przed innymi ludźmi. Tego,
jak widać i obserwując życie codzienne na planecie Ziemia, Bóg zwyczajnie nie
robi. Przecież dał nam wolną wolę, nam – tym dobrym i tym złym.
Lynda Rose pisze o diable, o
jego manifestacjach, strategii, technikach, sposobach i metodach działania.
Pomaga zrozumieć, różnice pomiędzy próbami ingerencji Diabła, a stanem, w
którym zyskał on już pełną kontrolę nad naszym życiem. Stara się też odkłamywać postać
Boga, którego, w czasach rozbuchanego konsumpcjonizmu, chcemy najwyraźniej
podporządkować zasadzie „płacę i wymagam”.
„Jakże często chrześcijanie
ubolewają nad swoimi złymi doświadczeniami, nieświadomi faktu, iż pewne sfery
ich życia zostały skażone »kultem cudzych bogów«. Jedynie uległość gwarantuje
Bożą ochronę, natomiast nieposłuszeństwo może być równoznaczne z jej wycofaniem”*.
W pewnym sensie ideę książki
może pomóc pojąć cytat z innej zupełnie pozycji:
„- A jakie rzeczy dotyczące
papieskiej doktryny w moim reportażu obraziły pańską inteligencję?
- Bezmyślne powtarzanie przez
panią tezy, która wszędzie jest klepana na okrągło — że Wojtyła był
dogmatycznym konserwatystą, strażnikiem wiary i Pisma. To nieprawda — Wojtyła
był pseudokonserwatystą. Chociaż nie uległ prezerwatywie, nie uległ pigułce,
nie uległ aborcji i eutanazji oraz innym fetyszom »postępu« czy »wyzwolenia«,
lecz uległ, zapewne podświadomie, głównej truciźnie antychrześcijańskiej
sączonej przez nowinkarzy, sekciarzy i amerykańskich pastorów-show-menów: że
Bóg nie jest surowym sędzią, a piekło to tylko metafora. Lansował Boga jako
dobrotliwego tatusia, wszechwybaczającego patrona o twarzy Wojtyły, reklamując
bezwarunkowe miłosierdzie kosztem sprawiedliwego osądu, co jest w drastycznej
sprzeczności z Pismem Świętym, starczy po nie sięgnąć. Wojtyła ocenzurował nie
tylko Stary Testament, lecz i Nowy, przemilczając, vulgo: eliminując wszystko
co tam można czytać o »bojaźni Bożej«, o niewybaczaniu grzechów za brak skruchy
i o mękach piekielnych dla zatwardzialców. Kupił tym sobie tłumy fanów na całym
świecie, i może nawet kanonizację, lecz ta zdrada Pisma Świętego nie zyskałaby
aprobaty Jehowy i Chrystusa, gdyby oni istnieli, pani Krystyno. Hasło »caritas
maior iustitia« [miłosierdzie przed sprawiedliwością, ważniejsze od
sprawiedliwości] to nic innego jak klucz otwierający śluzy bezkarnego grzechu.
Bardzo niebezpieczna gra w takich czasach jak dzisiejsze — czasach kolczyka na
obnażonym pępku, czasach pedalskich małżeństw, czasach hedonistycznego »dolce
vita«, które chcą mieć wszyscy”**.
Powiedziałbym,
że w „Diabeł chce Cię poznać!” Lynda Rose demaskuje diabła oraz pokazuje, jak
można się bronić przed jego manipulacjami. Jest to pozycja interesująca dla
tych, którzy potraktują ją poważnie, a przynajmniej dopuszczą, że coś w tym
może być, natomiast zupełnie bezwartościowa dla upierających się przy wizerunku
diabła jako zabawnej maskotki z różkami i ogonkiem.
--
* Lynda Rose, „Diabeł
chce Cię poznać!”, przekład Monika Dykier, Wydawnictwo Astrum, 1999, s. 199.
** Waldemar Łysiak
,„Najgorszy”, wyd. Nobilis, 2006, s. 77-78.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz