„Ekspozycja” –
Remigiusz Mróz
Dawno, dawno temu
dowiedziałem się, że Amerykanie dziwią się Polakom, że ci rozróżniają
fotografię i fotografikę, zamiast po prostu dzielić fotografię na dobrą i złą.
Po latach, kiedy naczytałem się współczesnych powieści polskich, wątpliwości
wróciły – czy powieści dzielą się po prostu na dobre i złe, czy może jednak
jest to odrobinę bardziej skomplikowane i, na przykład, ich twórcy dzielą się
na artystów i rzemieślników, na pisarzy i autorów? Oczywiście każdy pisarz jest
autorem, ale chyba nie każdy autor jest pisarzem…
Moje rozważania i
wątpliwości dotyczą głównie autorów polskich, ale nie dlatego, że uważam ich za
znacząco gorszych od całej reszty, ale ze względu na wkład w ostateczny kształt
dzieła, tłumacza – w przypadku powieści niepolskojęzycznych. Starsi miłośnicy
fantastyki pamiętają zapewne, jak bardzo spieprzyć sprawę może autor przekładu.
Temat ten powrócił do
mojej świadomości, wypłynął jakby na jej powierzchnię, gdy czytałem Sumlińskiego – bardzo możliwe, że człowiek ten ma rację, ale pisze bardzo źle, a poza tym… http://kompromitacje.blogspot.com/2016/01/sumlinski-plagiator-patologiczny.html. Ostatecznie i ponad wszelką wątpliwość, Wojciech Sumliński jest autorem, ale – moim niezwykle
skromnym zdaniem i tak, jak ja to rozumiem – pisarzem nie jest w najmniejszym
nawet stopniu.
Głowacki, Tokarczuk,
Dukaj, Myśliwski, Libera – to pisarze. Czy Grochola albo Mróz są pisarzami, czy
tylko autorami?
Na krzyżu na
szczycie Giewontu ktoś powiesił nagie zwłoki docenta Chilmoniuka, z
Uniwersytetu Rzeszowskiego, specjalisty od zwojów znad Morza Martwego (Qumran)
i numizmatów z tamtych czasów. W jego gardle komisarz Wiktor Forst znalazł
kopię starożytnej monety.
Z tajemniczych
powodów (tajemniczych do czasu) Forst zostaje zawieszony, co nie przeszkadza mu
prowadzić śledztwa w stylu, wypisz-wymaluj, Brudnego Harry’ego. Namawia do
współpracy Olgę Szrebską, dziennikarkę łaknącą zawodowych sukcesów.
Huraganowa akcja non-stop,
trupów z monetami w ustach przybywa, okazuje się, że takich zbrodni było
mnóstwo, także w odległej przeszłości, dzielna para w tajnej misji przedziera
się przez Białoruś do Rosji…
Myślę, ze Remigiusz
Mróz miał całkiem dobry pomysł, ale zrealizował go… hm… tak sobie. Powieść wydaje się nie do końca przemyślana, ale
przede wszystkim... niedopracowana. Podam
może jeden przykład. Białorusini obiecali udostępnić Forstowi i Szrebskiej
swoje akta i zrobili to. Okazało się, że akta białoruskich służb specjalnych są
po białorusku. Forst uznał to za niewątpliwy dowód wielkiego spisku. Ups!
Niezła rozrywka,
jeśli nie czepiać się detali i traktować ją z przymrużeniem oka. Można
przeczytać, ale niekoniecznie trzeba.
A wracając na moment
do rozważań z początku tej gawędy, zastanawiam się, kiedy zaszła zmiana, kiedy
autorzy i wydawcy odkryli, że można znacząco obniżyć jakość, nie tracąc przy
tym za bardzo na liczbie sprzedawanych egzemplarzy? Bo wielu czytelnikom i tak
się podoba, i tak są zadowoleni…
Nie szkoda Ci czasu na tego autora?
OdpowiedzUsuńSzkoda. Przeczytałem dwie jego książki - jedna stanowiła wygraną w konkursie, druga była prezentem. :-)
Usuń