„Chciwość” – Marc
Elsberg
…przestanie się wypłacać pensje i emerytury, emeryci zaczną szukać
jedzenia w śmietnikach albo odbierać sobie życie, banki poupadają, konta
bankowe zostaną zablokowane i wprowadzi się
ściśle kontrolowany przepływ kapitału, tak aby można było podejmować
jedynie małe kwoty, podczas gdy szalejąca inflacja pożre skromne oszczędności.
Stopa bezrobocia poszybuje w górę. Zawali się system opieki zdrowotnej, bliscy
pacjentów będą musieli przynosić im do szpitala lekarstwa i żywność*.
Autor podejmuje tu niewygodny
temat współczesnego paradoksu: średni poziom życia (w dobie konsumpcjonizmu)
nieustannie rośnie, ale niesprawiedliwy podział dóbr rodzi coraz powszechniej
występujący niedostatek. Nasilają się protesty, ludzie wychodzą na ulice,
kryzys ekonomiczny i społeczny przeradza się w polityczny i międzynarodowy.
Herbert Thompson, znany noblista,
był przekonany, że znalazł rozwiązanie na bolączki współczesnego świata, miał
je objawić podczas szczytu w Berlinie, ale jednak chyba nie każdemu zależało na
jego cudownym rozwiązaniu. Thompson zginął wraz z asystentem, Willem Cantorem,
w sprowokowanym zdalnie wypadku samochodowym. Problem tajemniczych sprawców polega jednak na tym, że ten…
„wypadek” miał świadka. Młody człowiek, Jan Wutte, który zupełnie przypadkowo
przejeżdżał właśnie obok rowerem, z ciężko rannym Cantorem próbował nawet rozmawiać.
Widział też ludzi, którzy podpalili rozbitą limuzynę.
Jan Wutte opowiedział policjantom
o wszystkim, czego był świadkiem i… tu zaczynają się kłopoty, bo gliniarze
zaczynają go podejrzewać – z tym, że nie bardzo wiadomo, o co. Czyżby o
spowodowanie wypadku, o podpalenie auta? Po co miałby im o tym mówić, gdyby był
sprawcą?
Pod nosem ślepych i głuchych
policjantów Jan spokojnie odchodzi, a następnie odjeżdża swoim rowerem.
Sprawdza w swoim smartfonie mało zrozumiałe kawałki słów, jakie starał się mu
przekazać umierający Will Cantor. Z wybełkotanych, mało zrozumiałych strzępów
słów domyśla się, że chodzi o Golden Bar, który, oczywiście, mieści się bardzo
blisko oraz o nazwisko człowieka, którego Jan Wutte jakimś cudem w barze
spotyka, to jest tajemniczego Brytyjczyka, Fitzroy’a Peela. Peel był umówiony z
Cantorem i właśnie na niego czekał w Golden Barze…
Tymczasem Jana tropi zespół
likwidatorów pod dowództwem wielce tajemniczego El. Gonią go też policjanci. El
i jego ludzie, korzystając z barowej burdy (Peel grał z kilkoma osobami w orła
i reszkę i został posądzony o kantowanie), próbują wyeliminować Jana, ale temu,
razem z Peelem zresztą, udaje się uciec. I tak sobie uciekają, uciekają,
uciekają, przed policją i zabójcami; poznają nowe osoby przy tej okazji, osoby,
które mogą pomóc w rozszyfrowaniu tajemniczych powodów zamachu na Cantora albo
Thompsona, a może ich obu.
Socjologia, ekonomia, heurystyka,
teoria gier, komparatystyka, statystyka, kumulatywna dynamika przypadku,
historia doktryn ekonomicznych, rachunek prawdopodobieństwa oraz parę innych w
tym stylu, zlepione zostały w jedną całość z powieścią sensacyjną. Choć autor
pomysł miał niewątpliwie frapujący, to ostateczny efekt wydaje się… nieco dyskusyjny.
Kiedy autor książki stara się coś
wyjaśnić czytelnikowi, pomóc mu zrozumieć, korzysta ze znanej z reklam sztuczki
z zadawaniem pytań – Naprawdę działa na
grzybicę pochwy? Jak to możliwe?! Gdzie można kupić ten cudowny środek? – i
już jest okazja do wykładu. Rolę pytającego, gamonia, który nic nie rozumie z
naukowego, specjalistycznego języka, a matematyką wręcz się brzydzi, któremu wiecznie coś trzeba wyjaśniać, gra
Jan Wutte.
– Ale ja nic nie rozumiem – wtrącił Jan swoim niemiecko brzmiącym
angielskim.
Jeanne prawie całkiem o nim zapomniała.
–Chodzi o modele podejmowania decyzji – zaczął wyjaśniać Peel –
mówiliśmy dzisiaj o korzyściach oczekiwanych. W matematycznym podejściu
ekonomiści niejako sumują wszystkie możliwe wyniki danej decyzji i wyliczają
średnią, a w bardziej zaawansowanych teoriach nie są to tylko średnie wyników,
ale prawdopodobieństw czy wręcz pochodnych prawdopodobieństw. To dość
skomplikowane**.
Wątek kryminalny, sensacyjny,
jest oczywiście fikcją… Natomiast
realnie stosowane są występujące w książce powszechnie przyjęte pojęcia
społeczno-polityczne i ekonomiczne, jak zasada subsydiarności, ekwilibrium, korzyść spodziewana, przewaga komparatywna, teoria decyzji, teoria gier etc.***
- twierdzi autor w Posłowiu. Więc mamy, zapewne pierwszy raz w Polsce, powieść
sensacyjną dla pasjonatów ekonomii, organizacji i zarządzania. Są to
zagadnienia, na których znam się mniej więcej tak, jak Jan Wutte i dlatego zupełnie
nie czuję się powołany do oceny tej książki, bo uważam, że dla kogoś
rozumiejącego ten specjalistyczny język i zagadnienia, może być ona
fascynująca, ale dla ekonomicznych ignorantów będzie przeciętnym kryminałem,
którego spora część jest kompletnie niezrozumiała.
--
*Marc Elsberg, „Chciwość”,
przekład Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska, WAB, 2019, s. 247.
** Tamże, s. 305.
*** Tamże, s. 462.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz