„Rytuały wody” – Eva García Sáenz de Urturi
Urodzona w 1972 roku w
Vitorii (Hiszpania, Kraj Basków) Eva García Sáenz de Urturi jest obecnie jedną
z bardziej popularnych pisarek hiszpańskich, a baskijskich, to już na pewno.
Wydany w 2016 roku pierwszy tom trylogii, „Cisza białego miasta” („El silencio
de la ciudad blanca”), bardzo szybko stał się bestsellerem. „Rytuały wody” to
następna książka z cyklu i kontynuacja przeżyć, doświadczeń, problemów,
przeciwności kilkorga znanych już z tomu pierwszego bohaterów. Z premedytacją
nie używam określenia „przygoda”, bo to zdecydowanie nie ten kaliber, przygody
to miał Zorro, Wilhelm Tell, Tomek Sawyer, „Rytuały wody” to prędzej tragedia,
wstrząs, koszmarne przeżycia, trauma.
Oczywiście, „Rytuały
wody” da się czytać osobno, bez znajomości „Ciszy”, ale… lepiej jednak kolejno.
Głównym bohaterem
thrillera jest inteligentny inspektor Unai López de Ayala (pseudo Kraken) z
Wydziału Kryminalnego w Vitorii, stolicy wspólnoty autonomicznej Kraju Basków,
mieście poświęconym Białej Panience, Virgen Blanca. W dochodzeniach pomaga mu
Estibaliz Ruiz de Guana, jedna z lepszych i najwytrwalszych śledczych. On jest
dobry w profilowaniu, ona specjalizuje się w wiktymologii. Oboje mają problemy
z dyscypliną, regulaminami i samowolą.
Dla
tych, którzy nie znają mojej wcześniejszej historii, streszczę ją w kilku
słowach: nazywam się Unai López de Ayala, pracuję jako specjalista od profilowania
kryminalnego w wydziale śledczym jednego z komisariatów w Vitorii. Mam ksywkę
Kraken. Cierpię na afazję Broki. Seryjny morderca z poprzedniego śledztwa,
które prowadziłem, jak umiałem, prawie mnie załatwił, strzelił mi w głowę.
Wciąż nie mogę mówić, od czasu do czasu, kiedy nie mam innego wyjścia, wydaję z
siebie coś w rodzaju krakania. Porozumiewam się skutecznie za pomocą edytora w
telefonie*.
Unai López de Ayala nie
może mówić i jakoś stracił zapał do pracy z logopedą, jego szefowa i kochanka,
Alba Diaz de Salwatierra, okazuje się być w ciąży, ale nie wie, czy dziecko
jest Unaia, czy może jej męża, Nancho, zabójcy dwudziestu jeden osób (to on
strzelił w głowę inspektorowi); Estibaliz prosi Krakena, który oficjalnie jest
na zwolnieniu lekarskim, o pomoc w nowej sprawie – w Àlavie, w pobliżu tunelu
San Adriàn (rejon górzysty), znaleziono zwłoki ciężarnej kobiety, Any Belén
Liaňo, autorki komiksów (wydawanych pod pseudonimem Annabel Lee), ale przede
wszystkim pierwszej sympatii inspektora. Kobieta została utopiona w
historycznym celtyckim kotle, zgodnie z pradawnym obyczajem Rytuału Wody. I
wtedy, powoli, historia zaczyna się rozkręcać i… komplikować.
Akcja powieści dzieje
się dwutorowo – mniej więcej obecnie (to znaczy zimą 2016/17) i w przeszłości,
a dokładnie w 1992 roku latem, gdy młody Unai pomagał w czasie wakacji w
rekonstrukcji celtyckiej wioski. Nad przebiegiem prac czuwał wtedy
superprzystojny archeolog, Saúl Tovar – osoba-zagadka, człowiek-problem,
wlokący za sobą i w sercu własną smugę cienia. Zresztą, solidnie rozbudowane i
zwykle pokomplikowane postaci, to specjalność tej autorki. Jej bohaterowie,
także ci z drugiego planu, nigdy nie wydają się płascy, nijacy, jednowymiarowi.
Bardzo to sobie cenię. Zresztą… podam przykład.
Alba nie wie, czy jest
w ciąży z mężem, morderczym psychopatą, czy z inspektorem. A więc najpierw musi
zdecydować, czy w ogóle chce mieć to dziecko – wiadomo przecież będzie, że jest
ono dzieckiem mordercy… albo owocem zdrady małżeńskiej. Alba decyduje się
urodzić dziecko i nie przeprowadzać badań genetycznych, woli nie wiedzieć na
pewno i ostatecznie, czyje ono jest. Informuje o swoim postanowieniu Unaia i
teraz on musi zmierzyć się z niesamowicie trudnym dylematem: uznać dziecko i
wychowywać, nie mając pewności, czy jest jego ojcem, czy może jest to dziecko
psychopaty – a co, jeśli to psychiczne zaburzenie, dewiację, dziecko
odziedziczy?
To tylko skrót, kilka
zdań, ale w powieści bohaterowie zmagają się z takimi rozterkami wcale nie
skrótowo i marginalnie. Ich dalsze życie zależeć będzie od takich decyzji, a te
nie są łatwe ani proste.
„Rytuały wody”, chyba
nawet bardziej niż „Cisza białego miasta”, to zdecydowanie nie jest powieść do
czytania w podróży, do czytania po kawałku w metrze lub autobusie, do
poznawania w niewielkich dawkach przez dłuższy czas i na zmianę z jakąś inną lekturą.
Wymaga skupienia i uwagi, bo stopień pokomplikowania wątków, a jest ich
naprawdę wiele, wydaje się większy, niż wynosi średnia dla tego typu książek.
Zbyt długa przerwa w czytaniu może spowodować, że przestaniemy orientować się,
co z czego wynika i skąd się wzięło - wtedy łatwo o zniechęcenie i
rozczarowanie, a szkoda by było.
Czytelnik polski
zetknąć się może z dwoma trudnościami. Pierwsza to cena książki: pozycja gruba,
bardzo porządnie wydana, więc i nie tania, niestety. Druga to lokalizacja i to,
co się z nią wiąże, a więc nazwy geograficzne, nazwiska bohaterów, alfabet.
Chyba, że ktoś zna język hiszpański, gaelicki albo rioplatense. Czytając tom
pierwszy, szperałem w różnych materiałach, starałem się poznać, choćby
pobieżnie i na własny użytek, wymowę, dowiedziałem się na przykład, że te
podwójne albo i bardziej rozbudowane nazwiska nie są oznaką statusu społecznego
(szlachectwa), że w Kraju Basków są czymś bardzo popularnym, powszechnym… No,
cóż… nie jest to angielski lub niemiecki, z którymi to językami jesteśmy jakoś
tam oswojeni. Jeśli jednak się chce i do tego warto – a warto – to nie takie
przeszkody da się pokonać.
Bardzo dawno mi się już
to nie zdarzyło, ale… czekałem na tę książkę. Chodziło o klimat, nastrój; coś
podobnego do uczucia związanego z nadzieją na rychły powrót do lubianego
miejsca, na spotkanie z sympatycznymi ludźmi. Ot, taki urodził mi się sentyment
do Vitorii.
--
* Eva García Sáenz de Urturi, „Rytuały wody”, przekład Katarzyna Okrasko, Muza, 2019, s. 10.
"Rytuały wody" to powieść, która z całą pewnością wyróżnia się na półce z tym gatunkiem. Wciąga w skomplikowaną fabułę, ale jej skomplikowanie to nie tylko misterna intryga, ale również życiowe dramaty i emocje bohaterów. I nie jest to tytuł, który nadaje się do czytania w tramwaju, bo "Rytuałowi wody" warto poświęcić odpowiednio dużo uwagi. Polecamy wraz z Tobą, a recenzję czytaliśmy z nieukrywaną przyjemnością. :)
OdpowiedzUsuń