czwartek, 9 grudnia 2021

Gdy śmiech zamiera na ustach

 „Solista czyli on, ona i jego żona” – Piotr C.

Wini (Winicjusz Krakowski, lat 41) pracuje w kancy, płaci – dość niechętnie – składki do Ory, kopuluje namiętnie z klientkami (i dziesiątkami innych kobiet), co zdaje się jest nieetyczne, ale w tym fachu, kto by się jakąś durną etyką przejmował, kradnie mleko Matce T., zawsze w aucie wozi trochę ziko, współpracuje z Jaculą Stokila, ale uwaga,, Jaculi Stokila nie należy mylić z Jaculą (prywatny), bo to z kolei oznacza jakąś kochankę.

„Do każdej kobiety mówiłem per kotku, bo imiona mogą się mylić” [1].

Wini o sobie:

„Jestem chujem – oświadczyłem. – Jestem wrednym, złośliwym, bezwzględnym chujem”[2].

O jejku, jejku! Jaki macho! Czytelniczki (zapewne) będą zachwycone, a czytelnicy (chyba) będą mu zazdrościć. Przynajmniej niektórzy. I raczej tylko do czasu. Bo w trakcie lektury ocena głównego bohatera powoli się zmienia. Czytelnicy zaczynają zauważać, że ten król życia w rzeczywistości jest egocentrykiem i egoistą, dba tylko o własną przyjemność i to kosztem innych, czyli po prostu arogancka, cyniczna kanalia i szuja. Klienci mogą sobie tracić i przegrywać, ale Wini i Jacula wygrywać (czytaj: zarabiać) muszą zawsze. O etyce, czy też jej braku, była już mowa, ale Wini zaczyna w pewnym momencie szantażować prawnika Ryszarda, a to już jest występek art. 191 § 1 k.k. zagrożony karą pozbawienia wolności do lat trzech. Jest to typowy przykład NPD (Narcissistic Personality Disorder, czyli Narcystyczne Zaburzenie Osobowości).
W związku z Zuzłem Wini ma dziecko płci męskiej. Swoją drogą ciekawe to małżeństwo. Zgodnie z ich umową Wini może robić co chce i z kim chce w każdej dziedzinie życia, ale pod dwoma warunkami: nie może się zarazić jakimś syfem oraz co miesiąc powinien przelewać na konto określoną kwotę. Coś takiego w moich (dawnych) czasach nazywano prostytucją małżeńską, ale z czasem wszystko się zmienia. U Winicjusza też nastąpiła zmiana, a nadeszła wraz z kolejnym flirtem z kobietą przygodnie poznaną w nocnym klubie.

Podtytuł (on, ona i jego żona) odkrywa przed czytelnikiem więcej, niż może się z pozoru wydawać. Miało być kolejne zwykłe ruchanko… przepraszam, zaczynam posługiwać się językiem Winicjusza ale okazało się, że jakby wbrew swojej wiedzy i woli Wini został partnerem w związku. Tak, w związku, a nie tylko samcem do kopulacji. I tym razem to nie on podejmował decyzję o charakterze tej relacji.
Dalsze kłopoty nadeszły wraz z nowymi klientami, bandytami. Tym razem nie chodziło już tylko o spodnie zgubione podczas ucieczki po balkonach, gdy Wini musiał umykać z domu kochanki, bo niespodziewanie wrócił pan domu. Swoją drogą to bardziej żałosne niż śmieszne.

Miałem się z książki dowiedzieć, dlaczego faceci zdradzają. Ja wiem, czemu ludzie (nie tylko mężczyźni) zdradzają, ale byłem ciekaw wersji Piotra C. W „Soliście” jej jednak nie znalazłem. Poniższe stwierdzenie nie wydaje mi się odpowiedzią.

„Mężczyźni całe życie poszukują dwóch rodzajów kobiet: świętej i ladacznicy. Święta zostaje zazwyczaj żoną. Święta podaje obiad, rodzi dzieci, przewija je, wyprawia do szkoły, jedzie się z nią na wakacje (i z dziećmi). Święta może być nudnawa, ale się ją szanuje. Ladacznica służy do dzikiego rżnięcia. Do SMS-ów wysyłanych tuż po północy. Do nagich zdjęć. Do uwodzenia. Do seksu na podłodze. Na umywalce. Na blacie w kuchni. Facet, który znalazł świętą nie zostawi jej. Ale będzie szukał wrażeń na boku”[3].

To jedynie banalny opis tego, jak to działa, ale nie ma w nim informacji, dlaczego właśnie w taki sposób. Choć może nie używałem określeń „święta” i „ladacznica”, to wiedziałem, że tak to jest w wieku lat …nastu.

Do połowy książki wiele spraw i zdarzeń – zapewne zgodnie z zamierzeniem autora – wydawało mi się śmieszne, nawet jeśli był to humor nieco toporny. Z czasem jednak niesmak w związku z postawami życiowymi Winiego, jego traktowaniem ludzi, rósł tak szybko, że już prawie nic nie wydawało się zabawne. Kiedy podczas ważnej rozmowy w obrzydliwy sposób okłamywał żonę, kiedy okazało się, że podle oszukał kolegę z pracy podczas sprzedaży samochodu, kiedy… początkowe rozbawienie i pobłażanie zmieniło się w obrzydzenie.

„Obiecujcie. Niech się martwią ci, co uwierzyli”[4].

Ta życiowa, bo nie tylko zawodowa, mądrość Winiego, wywołuje już tylko wstręt.

„Solista” – lektura bardzo, bardzo lekka, typowo rozrywkowa; przynajmniej z pozoru. Wiele scen erotycznych na pograniczu pornografii. Wulgaryzmy. Humor obecny prawie na każdej kartce, jednak jego poziom bywa bardzo zróżnicowany. Nie jest to literatura ambitna, ale też nie każda musi taka być, tym niemniej to całkiem niezła zabawa z nieco słabszym zakończeniem – jakby autor miał już dosyć swojego bohatera i chciał jak najszybciej się z nim rozstać. „Solista” jako prezent? Tak, jednak tu trzeba sporo rozwagi, bo ta historia może wcale nie wydawać się zabawna w przypadku kogoś zdradzonego, oszukanego, wykorzystanego w jakimkolwiek związku.

Duży plus dla autora za znajomość dialogów z „Ziemi obiecanej”, „Psów” i innych filmów. Możliwe, że sięgnę też po inne książki Piotra C.








--
[1] Piotr C. „Solista czyli On, ona i jego żona”,, Novae Res, 2021, s. 29
[2] Tamże, s. 39.
[3] Tamże, s. 189.
[4] Tamże, s. 361.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz