środa, 12 marca 2008

PIT zeznanie podatkowe

O tym, jak rozliczałem się z podatku dochodowego od osób fizycznych.


Moje, zrobione z wielkim trudem - bo to i ręcznie i na komputerze - roczne rozliczenie podatkowe tryumfalnie zaniosłem bladym świtem do Urzędu Skarbowego. W 6-osobowej kolejce stałem nawet nie tak długo, zastanawiając się w tak zwanym międzyczasie nad tym, czemu do obsługi ludzi z całego miasta, a może i z powiatu lub gminy, przeznaczono jeden pokoik i jedną panią w okienku...

Byłem z siebie niezwykle dumny i bardzo zadowolony, bo robiąc to rozliczenie teraz, uniknąłem kolejek kilkunastogodzinnych, jakie będą tam koczowały za miesiąc. Urząd opuściłem z uczuciem głębokiej ulgi. Nawet to, że mają mi coś tam zwrócić (kwota wyliczonego przeze mnie zwrotu nie powalała na kolana) nie cieszyło mnie aż tak bardzo, jak świadomość, że nareszcie mam to z głowy i to na cały rok.

Z tej okazji i w świątecznym nastroju udałem się do Powiatowego Centrum Kultury (zwanego przez tubylców Realem) i tam, chcąc zrobić sobie przyjemność, drogą kupna, za całe 5,99 wszedłem w posiadanie paczuszki zawierającej 10 sztuk płyt CD-ROM w gustownych papierowych kopertach.

Stamtąd także pieszo (autobus kosztuje 2,10 a to dużo dla przeciętnego Polaka) udałem się do domu. Na pierwszym półpiętrze mojej klatki schodowej, w skrzynce na listy znalazłem adresowaną do mnie przesyłkę listową. Nadawca: ZUS.

Powinienem jeszcze dodać, że kilka dni wcześniej wysłałem do ZUS pisemko z ponagleniem w sprawie PIT, trochę się niecierpliwiłem przedłużającym się oczekiwaniem, natomiast druk PIT, o który mi chodziło dostałem tego samego dnia popołudniową pocztą.

W każdym razie, w związku z tym, nie czułem się specjalnie zaskoczony znajdując w dzisiejszej przesyłce listowej z ZUS kolejny druk PIT. Wymyśliłem sobie, że pewnie dostali moje pisemko ponaglające, uznali, że widocznie ich poprzednia przesyłka z drukiem PIT nie dotarła do mnie (wysyłają te rzeczy zwykłym, nie poleconym listem), więc po prostu wysłali jeszcze jedną.

Już zamierzałem ten nowy PIT schować do archiwum (w praktyce jest to plastikowa koperta zawierająca wszystkie dokumenty związane z tym właśnie rozliczeniem), kiedy coś mnie tknęło. Zacząłem głębiej analizować treść dokumentu. Sięgnąłem do archiwum, wyciągnąłem stamtąd PIT wcześniejszy, porównałem...

No tak! Okazało się, że dane liczbowe w tych dwóch drukach PIT z ZUS są różne! W kilku przypadkach różnią się nawet niewiele, w zakresie 25%, ale są i takie rubryczki, w których w jednym coś jest, a w drugim zgoła nic!

Sprawdziłem w kopertach, czy nie ma tam jakiegoś wyjaśnienia czy informacji na tą okoliczność, ale nie, nie było. Skoncentrowałem się maksymalnie i już po 2-3 godzinach doszedłem do tego, że możliwości są cztery:

1. Oba druki PIT są złe,
2. PIT wcześniejszy jest dobry, a późniejszy zły,
3. PIT wcześniejszy jest zły, a późniejszy dobry,
4. Oba druki PIT są dobre.

Szybko, bo już po 45 minutach rozmyślań odrzuciłem koncepcję napisania w tej sprawie do ZUS. Znając krańcową indolencję wielu pracowników tej (i innych instytucji) w moim mieście uznałem, że jedyne, czego mógłbym się spodziewać, to trzeci (albo także czwarty, piąty i szósty) PIT z zupełnie innymi danymi. A to znakomicie i w sposób niepożądany wpłynęłoby na ilość kombinacji, jakie musiałbym rozwiązać. A może były to permutacje? W matematyce nie jestem już tak dobry, jak kiedyś...

Uznałem, że bez profesjonalnego sprzętu nie ruszę z miejsca. Z kartonu, przy pomocy nożyczek i kleju roślinnego Agatka, zmajstrowałem czworościan. Jego ścianki ponumerowałem kolejno używając cyfr 1, 2, 3, 4. Kiedy konstrukcja nieco przeschła uzyskując w ten sposób niezbędną sztywność, rzuciłem ją przez lewe ramię. Zgodnie z wcześniejszą umową z samym sobą oraz z losem, za właściwą uznałem odpowiedź, której numer znalazł się „twarzą” do podłogi. Stosownie do niej wypełniłem nowe roczne rozliczenie podatkowe.

W Urzędzie Skarbowym widać nie same jełopy siedzą, bo przewidzieli, że różnie to w życiu podatnika może być - ktoś się pomyli, ktoś dostanie z ZUS drugi PIT, itp. Dlatego też druki rocznych rozliczeń podatkowych zawierają dwie krateczki. Pierwszą z nich należy zaznaczyć znakiem „x” jeśli podatnik składa zeznanie podatkowe. Drugą trzeba „zaiksować” jeśli koryguje się zeznanie podatkowe.

W obu przypadkach zaznaczyłem stosowne kratki. Czyli w pierwszym „składam zeznanie podatkowe”, a w drugim „koryguję zeznanie podatkowe”. Tylko mimo to, wychodząc dziś po raz drugi z Urzędu Skarbowego (A tak, tak! Skorygowany PIT już zaniosłem i oddałem, a co?!) jakoś jestem przekonany, że krateczki swoje, urzędnicy swoje i z Urzędem Skarbowym będę miał jeszcze z tego powodu problemy. Bo oprócz tego, że w drukach krateczki się umieszcza, to jeszcze trzeba umieć postawione w nich „iksy” właściwie interpretować.

Fakt zniknięcia sporej części kwoty, którą miałbym niby dostać z powrotem, jest już w całym tym bałaganie głupstwem nie wartym wzmianki.