„Lot Komety” – Anna Onichimowska
Dawno, dawno temu Onichimowska napisała książkę „Hera moja miłość”. „Lot Komety” jest kontynuacją losów jej bohaterów, zwłaszcza Jacka. Trochę naiwna, wyraźnie pisana na społeczne zamówienie, jako żywo przypomina mi powiedzenie „jak nie urok, to s… hm… to przemarsz wojsk”.
Jacek i Ala (Kometa) poradzili sobie z narkotykami, ale natychmiast, jak diabeł z pudełka pojawiło się nowe zagrożenie – sekta. Wszyscy wokół, z czytelnikami włącznie, widzą, że sekta jest be i fuj, ale oczywiście do Komety i matki Jacka to nie dociera, więc obie pakują się w poważne kłopoty.
Wszystko rzecz jasna kończy się tak, jak w opowiadaniu dla dzieci kończyć się powinno, choć dramatycznych momentów, z niezawinioną śmiercią włącznie, jest w nim pod dostatkiem.
Myślę jednak, że czytelnikom płci obojga, w wieku do lat trzynastu, może się to podobać.
Jacek i Ala (Kometa) poradzili sobie z narkotykami, ale natychmiast, jak diabeł z pudełka pojawiło się nowe zagrożenie – sekta. Wszyscy wokół, z czytelnikami włącznie, widzą, że sekta jest be i fuj, ale oczywiście do Komety i matki Jacka to nie dociera, więc obie pakują się w poważne kłopoty.
Wszystko rzecz jasna kończy się tak, jak w opowiadaniu dla dzieci kończyć się powinno, choć dramatycznych momentów, z niezawinioną śmiercią włącznie, jest w nim pod dostatkiem.
Myślę jednak, że czytelnikom płci obojga, w wieku do lat trzynastu, może się to podobać.