niedziela, 8 listopada 2015

Jakim go znali i zapamiętali



„Jaśnie panicz. O Witoldzie Gombrowiczu” – Joanna Siedlecka

Dworscy uważali go za najmniej znaczącego z dziedzicoków (dzieci pana Gombrowicza), podśmiewali się z niego i nazywali herbaciarzem albo łachcykiem  (łachcyk to ani prawdziwy pan, ani gospodarz, takie nie wiadomo co), bo nie zjadł i nie wypił jak prawdziwy dziedzic, nie miał auta, nie grał w karty, nie polował, konno jeździć niby umiał, ale za bardzo nie lubił, nie używał też, jak inni prawdziwi panowie, wiejskich dziewuch. Łachcyk i herbaciarz to oczywiście Witold Gombrowicz.

Joanna Siedlecka jest autorką kilku biografii: Zbigniewa Herberta („Pan od poezji”), Stanisława Witkiewicza („Mahatma Witkac”), Jerzego Kosińskiego („Czarny ptasior”) oraz Witolda Gombrowicza („Jaśnie panicz”). Były też i inne (choćby „Obława” czy „Wypominki”), ale te cztery charakteryzuje pewien specyficzny styl – sama autorka nazywa go biografią reportażową. W skrócie chodzi o to, że nie prezentuje ona w swoich książkach udokumentowanych faktów z życia pisarza, ale raczej wspomnienia ludzi, którzy go znali, członków rodziny, przyjaciół, współpracowników.

„Jaśnie panicz” – jaśnie panem był prędzej ojciec Witolda niż on sam, także całe gromady stryjów, kuzynów i innych pociotków z rodziny Kotkowskich. Witold Gombrowicz, jak wynika z relacji współczesnych mu osób, zanotowanych skrzętnie przez Siedlecką, był inny, jakby z innej rodziny. Może i dobrze… gdyby był taki, jak wszyscy Gombrowiczowie i Kotkowscy, nigdy nie byłoby „Ferdydurke” i „Iwony, księżniczki Burgunda”.

Książka znacznie lepsza, ciekawsza niż ta o Witkiewiczu… a może tak tylko mi się wydaje.


Z wyraźnie moich, bliskich mi „kawałków”, zapamiętałem podejście Gombrowicza do grobów. Wprawdzie obiecał wspomóc krewnych kwotą 30 dolarów na uporządkowanie rodzinnych grobów, ale stwierdził jednocześnie, że „…wygląd tych grobów nie ma dla mnie większego znaczenia – może nawet wolałbym, żeby były zarośnięte trawą”. Po drugie „uważał, że nazwiska zakończone na –icz, takie właśnie jak Gombrowicz czy Borewicz, są w najlepszym tonie. Te na –ski lub –cki – zbyt pospolite, gminne”.

2 komentarze: