Krytyka i autokrytyka wad i słabości narodowych.
Nie mieszkałem pod palmami, nie zwiedziłem pół świata, moje wojaże zagraniczne to Niemcy i Holandia. Można by więc powiedzieć, że nie mam skali porównawczej i nie powinienem się na ten temat wypowiadać - zwłaszcza jako Polak. Ja natomiast myślę, że właśnie jako Polak o wadach Polaków, rażących mnie niepomiernie, wypowiadać się mogę i skala porównawcza potrzebna mi do tego nie jest.
Tumiwisizm, smętny pesymizm, narzekactwo, malkontenctwo i biadolenie. To, że nie umiemy cieszyć z tego, co mamy, to głupstwo - my nie potrafimy się cieszyć nawet z nowych osiągnięć!
Nie umiemy się „pozbierać do kupy”, zorganizować. Ani jako całość, ani jako jednostki. Który Polak potrafi precyzyjnie określić sobie cel, skonstruować program, ustalić harmonogram działań i wreszcie realizować go dzień po dniu, konsekwentnie, przez 20 lat?
Kompletny brak dyscypliny wewnętrznej. Nieumiejętność (a nawet brak świadomości, że byłoby to potrzebne i przydatne) panowania nad swoimi nastrojami, uczuciami i emocjami. W Polsce dalej i wciąż wyżej ceniona, a już na pewno lepiej rozumiana jest emocjonalność, od opanowania, powściągliwości i sztuki gry międzyludzkiej.
Słyszałem, że cechą alkoholików jest upodobanie do operowania skrajnościami. Jakich alkoholików?! Polaków! Prawie wszystkich Polaków! Jak walka, to do krwi ostatniej, jak zawziętość, to za wszelką cenę, jak robota, to zrywem i do upadłego, jak picie, to na umór...
Idę ulicą. Twarze zlęknione, złe, spanikowane, smutne, zawzięte. Próbowałem się uśmiechać, tak zwyczajnie, życzliwie - odwracali wzrok skrępowani, niepewni...
Gdzieś czytałem, że Amerykanie uczą się demokracji od przedszkola do grobu. Że często kłócą się przed podjęciem decyzji. Ale kiedy już ją podejmą - mniejszość respektuje uchwałę większości. Polska większość nie respektuje swoich własnych uchwał, a mniejszość uważa to nawet za swój obowiązek.
Administracja, urzędy, instytucje. Jakoś trzeba zarządzać państwem i jego elementami, więc komuś to powierzono. Jak zadanie do wykonania, za określoną opłatą. Normalne? Nie, w Polsce nienormalne. Tu każdy prezes czy dyrektor to władza. I zachowuje się jakby to jego poletko było jego prywatną własnością. W większości urzędów pracownik odrobinę wyższego szczebla, to często mały Stalin. No, może przesadziłem. Niech będzie Breżniew.
W Polsce mało kto zdaje sobie sprawę, że władza, której się tak obawia i często nienawidzi, to wynajęta administracja - tylko i wyłącznie. No, ale w rozumieniu Polaka Administracja Domów Mieszkalnych to też władza...
Kompletny brak umiejętności posługiwania się narzędziami społecznymi i strach przed nimi. Tu nawet potrafimy się szczycić swoją indolencją: „Ja tam się po sądach włóczył nie będę”. No jasne! Przecież sądy nie służą w Polsce do rozwiązywania określonych problemów i załatwiania spraw - służą do... „włóczenia się”. Cokolwiek to znaczy.
Rozpaczliwe pragnienie bycia kimś innym. Podczas spaceru oglądałem wystawy i szyldy:
- Green Day - ?
- Nami – ciuchy
- Atlantis - ?
- Second hands – używana odzież
- Sale - ?
- Boutique – ciuchy
- Comar – komputery
- Shoap for alles - ?
Kiedy wreszcie natrafiłem na „Artykuły szewskie” to myślałem, że się ze szczęścia popłaczę.
Czy to oznacza firmy angielskie? Ależ skąd! Czy ludzie z obsługi potrafią porozumieć się z Anglikiem? Ależ skądże! Naród udawaczy. Jedni udają Anglików, a reszta udaje, że w to wierzy.
Kilka dni temu miałem niesamowitą zabawę. W dużym sklepie spożywczym (głównie) o nazwie Tesco do cen i nazw towarów dołączono informacje o jego pochodzeniu. Stałem tam z godzinę obserwując zaskoczenie i wręcz szok ludzi, którzy dowiedzieli się wreszcie, że ich ulubiony Pasta Sergente to polski makaron produkowany w Łomiance pod Warszawą (lub coś w tym stylu). I podobnie z setką innych produktów.
Co do kilku, to sam byłem zaskoczony...
Już Wańkowicz pisał, że w narodzie polskim jest kupę bezinteresownej zawiści. Było to pół wieku temu, a od tego czasu chyba rozwinęliśmy się znakomicie.
Tak, jestem polakożercą. A najbardziej nie znoszę tego „polaczka” w sobie. Bo z połowę tych cech mam sam. I źle się z nimi czuję...
Tumiwisizm, smętny pesymizm, narzekactwo, malkontenctwo i biadolenie. To, że nie umiemy cieszyć z tego, co mamy, to głupstwo - my nie potrafimy się cieszyć nawet z nowych osiągnięć!
Nie umiemy się „pozbierać do kupy”, zorganizować. Ani jako całość, ani jako jednostki. Który Polak potrafi precyzyjnie określić sobie cel, skonstruować program, ustalić harmonogram działań i wreszcie realizować go dzień po dniu, konsekwentnie, przez 20 lat?
Kompletny brak dyscypliny wewnętrznej. Nieumiejętność (a nawet brak świadomości, że byłoby to potrzebne i przydatne) panowania nad swoimi nastrojami, uczuciami i emocjami. W Polsce dalej i wciąż wyżej ceniona, a już na pewno lepiej rozumiana jest emocjonalność, od opanowania, powściągliwości i sztuki gry międzyludzkiej.
Słyszałem, że cechą alkoholików jest upodobanie do operowania skrajnościami. Jakich alkoholików?! Polaków! Prawie wszystkich Polaków! Jak walka, to do krwi ostatniej, jak zawziętość, to za wszelką cenę, jak robota, to zrywem i do upadłego, jak picie, to na umór...
Idę ulicą. Twarze zlęknione, złe, spanikowane, smutne, zawzięte. Próbowałem się uśmiechać, tak zwyczajnie, życzliwie - odwracali wzrok skrępowani, niepewni...
Gdzieś czytałem, że Amerykanie uczą się demokracji od przedszkola do grobu. Że często kłócą się przed podjęciem decyzji. Ale kiedy już ją podejmą - mniejszość respektuje uchwałę większości. Polska większość nie respektuje swoich własnych uchwał, a mniejszość uważa to nawet za swój obowiązek.
Administracja, urzędy, instytucje. Jakoś trzeba zarządzać państwem i jego elementami, więc komuś to powierzono. Jak zadanie do wykonania, za określoną opłatą. Normalne? Nie, w Polsce nienormalne. Tu każdy prezes czy dyrektor to władza. I zachowuje się jakby to jego poletko było jego prywatną własnością. W większości urzędów pracownik odrobinę wyższego szczebla, to często mały Stalin. No, może przesadziłem. Niech będzie Breżniew.
W Polsce mało kto zdaje sobie sprawę, że władza, której się tak obawia i często nienawidzi, to wynajęta administracja - tylko i wyłącznie. No, ale w rozumieniu Polaka Administracja Domów Mieszkalnych to też władza...
Kompletny brak umiejętności posługiwania się narzędziami społecznymi i strach przed nimi. Tu nawet potrafimy się szczycić swoją indolencją: „Ja tam się po sądach włóczył nie będę”. No jasne! Przecież sądy nie służą w Polsce do rozwiązywania określonych problemów i załatwiania spraw - służą do... „włóczenia się”. Cokolwiek to znaczy.
Rozpaczliwe pragnienie bycia kimś innym. Podczas spaceru oglądałem wystawy i szyldy:
- Green Day - ?
- Nami – ciuchy
- Atlantis - ?
- Second hands – używana odzież
- Sale - ?
- Boutique – ciuchy
- Comar – komputery
- Shoap for alles - ?
Kiedy wreszcie natrafiłem na „Artykuły szewskie” to myślałem, że się ze szczęścia popłaczę.
Czy to oznacza firmy angielskie? Ależ skąd! Czy ludzie z obsługi potrafią porozumieć się z Anglikiem? Ależ skądże! Naród udawaczy. Jedni udają Anglików, a reszta udaje, że w to wierzy.
Kilka dni temu miałem niesamowitą zabawę. W dużym sklepie spożywczym (głównie) o nazwie Tesco do cen i nazw towarów dołączono informacje o jego pochodzeniu. Stałem tam z godzinę obserwując zaskoczenie i wręcz szok ludzi, którzy dowiedzieli się wreszcie, że ich ulubiony Pasta Sergente to polski makaron produkowany w Łomiance pod Warszawą (lub coś w tym stylu). I podobnie z setką innych produktów.
Co do kilku, to sam byłem zaskoczony...
Już Wańkowicz pisał, że w narodzie polskim jest kupę bezinteresownej zawiści. Było to pół wieku temu, a od tego czasu chyba rozwinęliśmy się znakomicie.
Tak, jestem polakożercą. A najbardziej nie znoszę tego „polaczka” w sobie. Bo z połowę tych cech mam sam. I źle się z nimi czuję...