środa, 20 lutego 2008

Droga powrotna

„Droga powrotna” – Erich Maria Remarque


I znów wojna – jak to często bywa u Ramarque’a, i znów Niemcy, którzy okazują się nie tacy znowu źli. A przynajmniej nie ci, zwykli żołnierze z okopów, bo wojnę oczywiście wywołali jacyś inni Niemcy.
Brzmi to nieco złośliwie, ale paradoksalnie – jest prawdziwe. Ci, którzy wywołują wojny, nigdy nie giną w okopach. Tyle, że dotyczy to także innych nacji, nie tylko Niemców.

Czy „Droga powrotna” jest, jak chce reklama, kontynuacją „Na zachodzie bez zmian”? No cóż… Reklama ma swoje prawa, a literatura swoje. „Droga powrotna” może być kontynuacją kilku rożnych książek Ramarque’a, ale można zaryzykować stwierdzenie, że jest też wstępem na przykład do książki „Czarny obelisk”.

Czasem, owiewany smutkiem i beznadzieją jego powojennych opowieści (bez względu na to, o której wojnie akurat czytam), zastanawiam się, jak pisałby Remarque, gdyby Niemcy wygrali którąś z wojen światowych? Ale to tylko spekulacje.

Kończy się wojna (I Światowa) i w tym właśnie momencie kończy się też życie wielu młodych żołnierzy. Przynajmniej sensowne życie, poukładane życie, normalne życie. Wśród tysięcy ofiar oni przeżyli – po to, by wraz z zakończeniem działań wojennych natychmiast stać się pokoleniem przegranym. Choć z tego jeszcze pewnie nie od razu zdają sobie sprawę.

Wracają do swoich miast, wsi, domów, rodzin i w kilkanaście godzin przekonują się, że świat i życie, o którym marzyli w okopach, wbrew realiom żywiąc nadzieję, że może uda się przetrwać – nie istnieje.
Kraj po przegranej wojnie nie jest taki sam, ale i oni są już zupełnie innymi ludźmi.

Nie potrafią porozumieć się z rodziną, za którą tęsknili latami, nie potrafią odnaleźć się w pracy, wreszcie przyjaźń, która ich łączyła w okopach, w pokojowych warunkach okazuje się co najmniej problematyczna.

Smutno, szaro, beznadziejnie… nic tylko sobie w łeb palnąć. Co też niektórzy z nich robią.