„Trylogia kosmiczna” – Clive Staples Lewis
Trylogia składa się z
części: „Z milczącej planety”, „Perelandra” i „Ta straszna siła”. Głównym
bohaterem we wszystkich trzech tomach jest brytyjski lingwista, Elwin Ransom.
Według dzisiejszych
standardów, a zwłaszcza wiedzy technicznej i rozwoju powieści s-f, „Trylogia
kosmiczna” nie jest fantastyką, ale moralitetem filozoficznym. Kosmos jest tu
tylko tłem, punktem odniesienia. Jeśli tego nie zrozumie się bardzo szybko, najlepiej jeszcze przed zakupem książki,
można się solidnie rozczarować i zawieść.
Trylogię tę Levis pisał
w latach 1938-1945 – to informacja podstawowa i bardzo ważna. Dzięki niej można
zrozumieć, naiwne pozornie, wyprawy kosmiczne na… Marsa i Wenus. Atmosfera
nadająca się do oddychania, dzikorosnące, ale jak najbardziej jadalne rośliny,
rozumne, zdolne do komunikacji gatunki – już wiadomo, czemu bohaterem musiał
być lingwista.
Podczas wakacyjnych,
pieszych wędrówek Ransom zostaje porwany przez przypadkowo napotkanych dwóch
mężczyzn, w tym wyjątkowo złego Westona – niegdyś szkolnego kolegę. Zabierają
go oni swoim statkiem kosmicznym na Malakandrę (Mars), gdzie – jak się domyśla
– miałby zostać złożony w ofierze. Ransom ucieka, a następnie sprzymierza się z
tubylcami, by uratować Malakandrę przed parą bezwzględnych zwyrodnialców.
Perelandra (Wenus)
zamieszkana jest przez fantastyczne zwierzęta oraz parę zielonych ludzi –
oczywiste i czytelne nawiązanie do Księgi Rodzaju, Adama i Ewy. Fabuła obraca
się wokół kuszenia Ewy przez złego Westona. Ransom znowu staje się
wybawicielem. Akcji jest w tym tomie jeszcze mniej niż w poprzednim. Wiele za
to opisów bajkowo pięknej (rajskiej, rzec można) przyrody oraz rozważań na
temat dobra i zła.
W „Tej strasznej sile”
(Ziemia) dochodzi do ostatecznego zderzenia dobra ze złem – oczywiście chodzi o
Armagedon, to jest ostateczną bitwę między siłami dobra i zła, w której hordy
szatana potykają się z anielskimi hufcami pod wodzą… Siły zła stanowią, opętani
przez Szatana, naukowcy, zwolennicy totalitaryzmu. Ransomowi pomagają duchy
opiekuńcze oraz druid Merlin. W przypadku tego ostatniego
tomu trylogii przydaje się znajomość biografii Levisa, a zwłaszcza jego nawrócenia.
Reasumując – „Trylogia
kosmiczna” nie jest o kosmosie, ale o ludziach, o nas, o naszych wadach,
bezmyślności, pokrętnej motywacji. Kosmos nie przetrwał w „Trylogii” próby czasu,
ale prawda o nas samych – jak najbardziej. Niestety…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz