„Tam
gdzie jesteś” – Tomasz Betcher
Normalnie po książkę z
taką okładką nawet bym nie sięgnął (na obrazku superprzystojny facet w markowych
ciuchach, z artystycznie ułożonymi włosami i równo przystrzyżoną brodą – typowy
polski bezdomny – namiętnie całujący elegancką kobietę w wieku około 26-28 lat),
ale tym razem stało się jednak inaczej – romans napisany przez mężczyznę, z
akcją w Polsce, wydał mi się pomysłem na tyle intrygującym, że postanowiłem dać
szansę powieści.
Jantar to wiocha w
województwie pomorskim, na pograniczu Mierzei Wiślanej i Żuław Wiślanych, z
przystanią morską dla rybaków. Anna posiada w Jantarze skromny domek
letniskowy, który odziedziczyła po ojcu, profesorze. Miało to być urokliwe
miejsce na rodzinne wyjazdy, ale… nie wyszło. Męża, emocjonalnego przemocowca,
dupka i palanta właśnie się pozbywa (pozew złożony), teraz przyszedł czas na
uporządkowanie reszty spraw, w tym sprzedaż niepotrzebnego już nikomu domku w
Jantarze.
Kiedy Anna przyjeżdża do
Jantaru, zrobić zdjęcia przed wystawieniem nieruchomości na sprzedaż, zastaje w
swoim domu bezdomnego, włamywacza, i typowy w takich przypadkach bałagan: puszki,
butelki, pety. Anna terroryzuje intruza wrzaskiem i Adam, bezdomny, odchodzi.
Wtedy ona, zamiast zadzwonić po policję, zbiera drobiazgi, których włamywacz
zapomniał albo wystraszony nie zdążył zabrać, latarkę, scyzoryk itp. i… w
ulewnym deszczu jedzie go szukać. Oczywiście szybko znajduje i zaprasza na
obiad.
W restauracji okazuje
się, że Adam potrafi w potrawie odróżnić pstrąga dzikiego od hodowlanego i
świetnie wie, jaki rodzaj fasoli używa się do crema de frijol, więc Anna proponuje mu robotę – ma opiekować się
domkiem, wykonywać drobne naprawy, posprzątać chlew, który po sobie zostawił, a
w zamian będzie tam mógł mieszkać do wiosny. Adam w pierwszej chwili się
zgadza, ale po kilku dniach dochodzi do wniosku, że to chyba nienajlepszy
pomysł, zostawia niesprzątnięty nadal domek, zabiera swój wózek bezdomnego i
odchodzi. Żeby już po kilku godzinach wrócić.
Adam zbiera chrust,
suszy grzyby, porządkuje dom, czyta książki; Anna wpada do niego dość często z
niezbyt jasnych powodów. Może rozmowy z tym dziwnym człowiekiem stanowią
odskocznię od jej życia z prawie byłym mężem, w jego willi i jego firmie.
Akcja nabiera tempa, gdy
do Jantaru przyjeżdża Eryk Turski sprawdzić, po co jego żona, jeszcze żona, co
trochę tam jeździ. I znajduje Adama.
– Co się gapisz?
Alberta ci zamknęli, brudasie? Od samego spojrzenia na ciebie można dostać
HIV-a albo żółtaczkę.
/…/
– Masz jeszcze szansę
wszystko naprawić. Zacznij być wreszcie przykładną żoną i matką. I wycofaj ten
cholerny pozew. – Eryk chwycił Annę za ramię, ściskając boleśnie*.
Wobec takiego dictum
Adam rzuca się na Eryka, panowie biją się, Adam grozi Erykowi ostrym,
niebezpiecznym narzędziem.
Trochę później Adam
ratuje Annę przed huraganem Sybilla, później przed bandytami, nasłanymi przez
Eryka… i tak, krok za krokiem relacje się zacieśniają. Kiedy jeszcze źle
rozpoczęte, ale z czasem coraz przyjaźniejsze kontakty układają się między
Adamem, a synem Anny, Filipem, można już (w połowie książki) być pewnym, jak
się to wszystko skończy.
Zastanawiam się nad
oceną tej książki. Na pewno nie jest to powieść uniwersalna. Dla wielu, choć może nie
wszystkich, mężczyzn oraz dla czytelników, którzy sięgają tylko po pozycje
ambitne, jest to książka bezwartościowa, bo naiwna, naciągana… – prawdopodobnie
kobieta napisałaby to lepiej, bardziej przekonująco. Dla pań przyzwyczajonych do czytania „arlekinów”,
których poziom tychże zupełnie satysfakcjonuje, może być powieść Betchera miłą
rozrywką. W wersji dla dorosłych jest to po prostu bajka o królewnie i żebraku,
który – po spełnieniu pewnych warunków – zmieniał się w królewicza.
---
* Tomasz Betcher, „Tam gdzie jesteś”, 2019, s.
101.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz