„Hak” – Jeffery Deaver
Omijałem tę książkę
szerokim łukiem przez wiele lat. Po okładce i tytule wyrobiłem sobie
przekonanie, że zapewne chodzi o masowego mordercę, używającego jakiegoś haka.
W końcu musiałem zdecydować, czy zaczynam ją czytać, czy powinienem się jej wreszcie
pozbyć. Więc ostatecznie przeczytałem. Z przyjemnością.
Od zawsze wiem, że
raczej nie mógłbym pisać profesjonalnych recenzji – jeśli ktoś tym się
zajmujący zobowiązany jest do obiektywnej oceny dzieła – bo od zawsze zdaję
sobie sprawę, że na moją opinię o książce wpływ ma też dobór poprzednich
lektur. Jeżeli przemęczyłem kilka miernych raczej pozycji, to następna, niezła,
wydawać mi się może wspaniała, fantastyczna, cudowna. I odwrotnie.
Co mi się bardzo
spodobało w „Haku” (nie chodzi o narzędzie brutalnej zbrodni, ale o przenośnię:
„mieć na kogoś haka”) – pomysł z owczarkami i zbieraczami. Z tym jeszcze
nigdzie się nie spotkałem, więc powiał wiaterek świeżości.
W setkach książek
można zetknąć się z ochroniarzami, ludźmi, którzy specjalizują się w ochronie życia
świadków koronnych. Taki świadek, zazwyczaj również przestępca, tylko
nawrócony, staje się często celem, dawni wspólnicy chcą go zabić, by zamknąć mu
usta. Ochraniać trzeba też zwyczajnych świadków, żeby nie dopuścić do ich
odstrzelenia, z tego samego powodu zresztą – żeby zapobiec złożeniu zeznań.
W „Haku” pojawia się
nowa postać: zbieracz. Tu akurat rolę tę pełni sadysta, psychopata i morderca,
Henry Loving. Zadaniem zbieracza jest zdobycie informacji. Oczywiście, gdy już
wyciągnie z ofiary to, co chce wiedzieć, zabija ją, ale nie to było głównym
zadaniem. Żeby zrealizować zlecenie zbieracz musi znaleźć sposób, by dotrzeć do
ofiary, bo zmusić ją do mówienia można prostymi torturami. Jednak najpierw
trzeba do niej dotrzeć, znaleźć ją, a to oznacza konieczność zmuszenia do
współpracy wielu postronnych ludzi oraz członków rodziny ofiary. Łatwo to
wykonać, gdy się ma na nich haka. Znajdzie się groźbę, której ta właśnie osoba
na pewno ulegnie. Na przykład: jeśli matka nie powie tego, co zbieracz chce wiedzieć,
ten będzie bestialsko torturował jej dziecko.
Corte, pracownik wysoce zakonspirowanej agencji rządowej, zapalony miłośnik i kolekcjoner gier
planszowych, jest owczarkiem, ochroniarzem. Kilka lat wcześniej, realizując
jakieś zlecenie, Henry Loving torturował i wreszcie zabił jego mentora (szefa).
Teraz Corte ma ochronić rodzinę Kesslerów, do której (długo nie wiadomo, do
kogo z nich konkretnie) stara się dotrzeć zbieracz, Henry Loving. Zadanie
jakich wiele, ale i sprawa osobista.
Odrobinę irytująca
wydała mi się końcówka historii – zbyt pokomplikowana, irytująco nic się tam
nie udawało, szło nie tak jak trzeba. Jednak ostatecznie – polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz