„Miecz Aniołów” – Jacek Piekara
Trzeci tom (poprzednie to „Sługa boży” i „Młot na czarownice”) opowiadań o licencjonowanym inkwizytorze Jego Ekscelencji Biskupa Hez-Hezronu, Gersarda - Mordimerze Madderdinie – zawiera sześć rozdziałów, opowiadań, z tym że ostatnie wyraźnie niedokończone.
Każde z nich stanowi, jak i w poprzednich tomach, osobną całość, tym niemniej pojawiają się tu nieśmiałe i delikatne próby częściowego choćby wyjaśnienia wątpliwości i zagadek, które mogły się czytelnikowi pojawić podczas lektury wcześniejszych tomów. Mogły… nie musiały.
Jest to, moim niezwykle skromnym zdaniem, tomik najsłabszy, pisany wyraźnie bez polotu i entuzjazmu, z wieloma powtórzonymi opisami (kopiuj i wklej?).
Mordimer tropi heretyków, ociera się o sprawy kryminalne, ryzykuje życiem – schemat z poprzednich tomów. Wyjątkowo, o wiele bardziej niż w poprzednich tomach, uderza w „Mieczu Aniołów” nieufność i złość autora wobec kleru, księży – czyżby złe doświadczenia z dzieciństwa?
Każde z nich stanowi, jak i w poprzednich tomach, osobną całość, tym niemniej pojawiają się tu nieśmiałe i delikatne próby częściowego choćby wyjaśnienia wątpliwości i zagadek, które mogły się czytelnikowi pojawić podczas lektury wcześniejszych tomów. Mogły… nie musiały.
Jest to, moim niezwykle skromnym zdaniem, tomik najsłabszy, pisany wyraźnie bez polotu i entuzjazmu, z wieloma powtórzonymi opisami (kopiuj i wklej?).
Mordimer tropi heretyków, ociera się o sprawy kryminalne, ryzykuje życiem – schemat z poprzednich tomów. Wyjątkowo, o wiele bardziej niż w poprzednich tomach, uderza w „Mieczu Aniołów” nieufność i złość autora wobec kleru, księży – czyżby złe doświadczenia z dzieciństwa?