sobota, 30 sierpnia 2025

Opowiadania dość przeciętne

 „Bez ryzyka i inne opowiadania” – Lee Child

Zbiór dwudziestu krótkich opowiadań Lee Childa. W żadnym z nich nie pojawia się główny bohater tego autora, Jack Reacher. Nie wszystkie z nich są kryminalne, na przykład historyjka o dziennikarzu, który robi wywiad z rodziną znanego w Paryżu, czarnoskórego muzyka i dowiaduje się, że kilkadziesiąt lat wcześniej jego brata zlinczowano w USA. Te kryminalne lub sensacyjne bardzo przypominają mi inny zbiór opowiadań – „Perfidię” Łysiaka.

Wykaz tytułów:
1. OCHRONIARZ
2. MISTRZOWSKI TRIK
3. DZIESIĘĆ KILO
4. BEZ RYZYKA
5. POD KAŻDYM WZGLĘDEM NORMALNY
6. ROZWIĄZANIE KALIBRU .50
7. TRANSPORT PUBLICZNY
8. JA I PAN RAFFERTY
9. SEKCJA 7 (A) (OPERACYJNA)
10. UZALEŻNIENIE OD SŁODYCZY
11. ZWIĄZEK TĘPOGŁOWYCH
12. SŁYSZAŁEM ROMANTYCZNĄ HISTORIĘ
13. MÓJ PIERWSZY PROCES O POSIADANIE
14. MOKRO OD DESZCZU
15. CO TAK NAPRAWDĘ SIĘ STAŁO?
16. PIERRE, LUCIEN I JA
17. NOWY PUSTY DOKUMENT
18. SHORTY I WALIZECZKA
19. WSZYSTKO ZA PAPIEROSA
20. ŚCIŚLE WEDŁUG DANYCH

Opowiadania króciutkie, często zaskakujące, czyta się je wyjątkowo szybko; każde z nich jest skończoną, zamkniętą całością. Ich bohaterami nie zawsze bywają policjanci, ale właściwie częściej bandyci, przestępcy, płatni zabójcy, ochroniarze itd.

W 1954 roku policja San Francisco nie była ani lepsza, ani gorsza od innych jednostek tego rodzaju w dużych miastach całego kraju. Oznacza to, że była zróżnicowana. Część funkcjonariuszy była szlachetna, część sumienna, część pracowała wyłącznie z poczucia obowiązku, część była ospała i przewrażliwiona, część nieprawdopodobnie skorumpowana, agresywna i brutalna. Innymi słowy, pod każdym względem była to normalna policja. Dotyczyło to również wyposażenia. Dziś wydaje się żałośnie skromne. Wtedy innego nie było. Maszyny do pisania, kalka, akta w kartonowych pudłach, stare telefony z tarczą ustawione z dumą na metalowych biurkach z nadwyżek wojennych*.

Na końcu zbioru pojawia się też, jakby odrobinę oddzielnie, opowiadanie dwudzieste pierwsze, „Na twardo”. Napisane wspólnie przez Lee Childa i Tess Gerritsen. Jego bohaterami są: były żandarm, Jack Reacher i była agentka jakichś tajnych służb, około sześćdziesięcioletnia obecnie, Maggie Bird.

W Przedmowie Lee Child opisuje, jak to świetnie się bawił, konstruując i pisząc te opowiadanka, a ja mu wierzę. Tyle, że jako czytelnik, bawiłem się znacznie mniej. Podczas lektury wiele razy zadawałem retoryczne oczywiście pytanie „i to ma być ten sławny Lee Child?!”. „Bez ryzyka” nie jest może zbiorem jakoś wyjątkowo złym, ale gdybym zaczął czytać Childa od niego, to prawie na pewno nie sięgnąłbym po żadną inną pozycję. Dlatego nie polecam na początek, bo można się zrazić – geniuszu autora powieści z Jackiem Reacherem tu po prostu nie ma.



---
* Lee Child, „Bez ryzyka i inne opowiadania”, przekład Łukasz Praski, wyd. Albatros, 2025, fragment opowiadania „Pod każdym względem normalny”.

czwartek, 28 sierpnia 2025

Egzotyczna policja norweska

 „Zła wola” – Jørn Lier Horst

Patologiczny morderca Tom Kerr, odsiadujący za dwa zabójstwa młodych kobiet wieloletnią karę więzienia, oświadcza, że zamordował też trzecią dziewczynę i jest gotów wskazać miejsce, gdzie ukrył pokawałkowane zwłoki. W tej sytuacji policja organizuje wizję lokalną, podczas której – co było do przewidzenia – Tom Kerr ucieka, detonując przy tym granat, który poranił wielu policjantów.
Za organizację i zabezpieczanie tego przedsięwzięcia odpowiada komisarz William Wisting – główny bohater także kilku innych powieści Horsta. Przełożeni, prasa i Wydział Wewnętrzny zaczynają nagonkę na komisarza.

Od samego początku i od lat policja podejrzewała, że Kerrowi ktoś pomagał, że miał on wspólnika. Jako że nikt nic o nim nie wiedział, śledczy i prasa zaczęli go nazywać „tym drugim”. Organizując wizję lokalną policjanci mieli nadzieję upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu, odnaleźć trzecią ofiarę i dorwać „tego drugiego”, bo podejrzewali, że zjawi się na miejscu akcji, by pomóc Kerrowi w ucieczce. Nic z tego nie wyszło.

Akcja powieści dotyczy dramatycznej pogoni za Kerrem, poszukiwania „tego drugiego” i wreszcie próby uratowania porwanej policjantki. Jest w tej historii kilka wątków pobocznych, na przykład Line, córka komisarza Wistiga, dziennikarka, nieprawidłowości w działaniu policji, dziwne postępowanie z dowodami, wątpliwa moralnie kariera adwokata, Claesa Thacke, wewnętrzne dochodzenie przeciwko komisarzowi itd.

Line pomniejszyła obraz, tak aby Claes Thancke również znalazł się w kadrze. Adwokat był w ciemnym garniturze i czarnych eleganckich butach, które nie nadawały się do przeprowadzenia wizji lokalnej.
Thancke miał na koncie wiele kontrowersyjnych spraw. Jego klienci należeli do najgorszych z najgorszych. Do tych, przed którymi należało chronić społeczeństwo. Uchodził za wyjątkowo skutecznego obrońcę, ale Line nie podobało się to, że wypowiadając się w mediach, bagatelizował drastyczność spraw, które prowadził*.

Wyjątkowo wciągająca, choć bardzo brutalna, powieść sensacyjna. Nie dało się odgadnąć konkretów zakończenia, bo autor to uniemożliwił, ale to zupełnie mi nie przeszkadzało. Nie byłem zachwycony nietłumaczonymi wstawkami w obcym języku – niestety, nie znam norweskiego. Za dodatkowy bonus uważam ciekawostki na temat działania norweskiej policji. Choćby to: Tom Kerr zażyczył sobie, żeby podczas wizji lokalnej policjanci nie mieli żadnej broni i... tak się stało.



---
* Jørn Lier Horst, „Zła wola”, przekład Milena Skoczko, Smak Słowa, 2020.

sobota, 23 sierpnia 2025

Miłość i rzemiosło artystyczne

 „Figurki z Dachau” – Sarah Freethy

Akcja powieści dzieje się w różnych miejscach i w różnym czasie, jednak jest w tym pewna metoda. Zaczyna się w roku 1993, w Donar, Cincinnati. Na aukcji Clara Vogel kupiła dziesięć figurek z porcelany z Allach, w tym postać wikinga (wzorowaną na postaci z obrazu matki, Bettiny Vogel). Innych chętnych jakoś nie było. Clara Vogel już od lat poszukiwała człowieka, do którego należała figurka wikinga, bo żywiła nadzieję, że ten powie jej, kto jest jej ojcem.

Allach, fabryka czy manufaktura wyrobów porcelanowych, użytkowych i artystycznych, została założona w 1935 w niewielkim miasteczku Allach niedaleko Monachium. W 1936 została wykupiona przez SS i stała się częścią Głównego Urzędu Gospodarki III Rzeszy. W 1937 drugi zakład założony został na terenie obozu koncentracyjnego Dachau, gdzie przymusowo pracowali więźniowie. Po wojnie firma Allach została zamknięta.

Następna lokalizacja w powieści to Weimar w Niemczech latem 1925 roku. Dwoje głównych bohaterów: Max Ehrlich, student Bauhausu (sławna uczelnia artystyczno-rzemieślnicza) na wydziale architektury, austriacki Żyd i Bettina Vogel, kontrowersyjna malarka. Młodzi ludzie spotkali się na jakimś przyjęciu i od samego początku mocno między nimi „zaiskrzyło”.

Ani matka (Bettina Vogel), ani Heida, gosposia, towarzyszka i powiernica, nigdy nie chciały rozmawiać z Clarą o jej ojcu. Wiadomo było, że mężem Bettiny był nazista, Karl Holz. Jednak nie on był ojcem Clary. Raz tylko, pod koniec życia, schorowana i mocno zamroczona Bettina, myląc córkę z gosposią, uchyliła niechcący rąbek tajemnicy.

Kunszt artystyczny Karla ograniczał się do dobrego gustu i grubego portfela. Dał mi tę figurkę z prezencie, ale nie on ją wykonał.
– Kto w takim razie?
– Ojciec Clary oczywiście.
Powietrze uszło z piersi Clary niczym fala odpływu opuszczająca kamienisty brzeg*.

Porcelanowa figurka wikinga wykonana przez ojca, to początkowo było wszystko, czym dysponowała Clara, gdy postanowiła odnaleźć jakieś informacje w swoim tacie. Wkrótce pojawił się kolejny trop, stare zdjęcie matki wykonane w Dachau i ludzie w pasiakach.

Fabuła powieści przebiega dwutorowo. Wielka, romantyczna miłość Bettiny i Maxa, konieczność ukrywania się jego oraz tego związku i to nawet przed rodziną – brat Bettiny był zadeklarowanym nazistą. Ta część jest typowo romansowa. Tor drugi, kilkadziesiąt lat później, to poszukiwania ojca i informacji o nim przez Clarę Vogel, której zaczyna w tym pomagać jej córka – tutaj bywa tajemniczo, przygodowo, momentami może nawet sensacyjnie.

Staram się tu nie ujawnić zbyt wiele, ale w sumie nie wiem, po co się wysilam – blurb zawiera nieomalże kompletny zestaw informacji zdradzający kluczowe elementy fabuły. A gdy dodać do tego kilkanaście pierwszych stron powieści, to wiadomo już pawie wszystko – może poza drobnymi detalami. Tym niemniej powieść całkiem niezła – oczywiście jest to romans, oczywiście pisany w typowo kobiecym stylu (nadmiar przymiotników i rozbudowanych określeń), ale to też przecież nic złego. Nazwa miasta w tytule pełni określoną rolę i użyta jest z premedytacją – to przynęta dla miłośniczek różnych "auschitzów", bo czy komukolwiek Dachau kojarzy się z czymś innym niż niemiecki obóz koncentracyjny? Tym niemniej Allach i fabryczka porcelany istniały naprawdę, więc powieść ma solidne oparcie w kilku drobnych faktach. Uważam, że powinna się podobać naprawdę wielu czytelniczkom.





---
* Sarah Freethy, „Figurki z Dachau”, przekład Barbara Łukomska, Marginesy, 2025, s. 68.









Dziękuję wydawnictwu Marginesy za egzemplarz recenzencki.

niedziela, 17 sierpnia 2025

Życie osób transpłciowych

 „Droga smutku” – Robyn Gigl

Powieść sensacyjno-prawnicza i psychologiczna, której zadaniem – poza rozrywką – jest przybliżenie czytelnikowi zagadnień transpłciowości i tranzycji. Choć nie mam pewności, czy coś takiego możliwe jest w Polsce, to jest kraju, w którym pan w średnim wieku, pytany podczas sondy ulicznej o to, co by zrobił, gdyby okazało się, że jego syn jest homo sapiens, odpowiada, że zatłukłby orczykiem zboczeńca.

Wyjaśnienia. Tranzycja to, ogólnie, przechodzenie z określonego położenia lub stanu w inny. W tym konkretnym przypadku chodzi o cały zespól różnych działań, które prowadzą do zmiany sposobu eksponowania swojej płci z takiego, który jest spójny z płcią biologiczną stwierdzoną po narodzinach, w kierunku takiego, który zgadza się z płcią odczuwaną przez daną osobę. Natomiast transseksualizm, będący podzbiorem transpłciowości, jest to psychiczne identyfikowanie się z płcią inną niż wynikająca z własnych cech biologicznych, połączone z silnym pragnieniem zmiany własnej płci. Najprościej rzecz ujmując chodzi o osoby, które mają osobowość, psychikę, emocje, sposób myślenia i odczuwania kobiety, ale urodziły się z męskimi narządami płciowymi – lub odwrotnie.
Problem nienawiści i braku tolerancji dla osób transpłciowych obecny wśród niektórych środowisk może utrudnić, i tak niełatwy, proces ujawnienia się. W Polsce największym problemem społeczności osób trans jest brak akceptacji i zrozumienia – tylko co czwarta z nich jest akceptowana przez najbliższe grono osób.

Samuel Emmanuel Barnes, vel Sharise Barnes, vel Tamiqa Emanuel. Młoda transpłciowa prostytutka, karana wcześniej wiele razy za drobne wykroczenia, tym razem oskarżona jest o zamordowanie klienta. Twierdzi, że owszem, uderzyła nożem synalka znanego milionera i senatora o wielkich wpływach, jednak było to w obronie własnej. Facet miał się wściec, gdy okazało się, że atrakcyjna dziewczyna, którą wynajął, posiada męskie narządy płciowe.

Sharis ma bronić dwoje adwokatów. Duane Abraham Swisher. Afroamerykanin, trzydzieści pięć lat, żona Corrine Swisher, z domu Butler. Mieszka w Scotch Plains i ma jedno dziecko, dwuletniego syna Austina. Studiował na wydziale prawa Uniwersytetu Columbia. Po Columbii wstąpił do FBI. Pracował tam przez siedem lat. Tutaj sprawy się nieco komplikują. Podobno trzy lata temu dobrowolnie zrezygnował z dobrej posady w FBI, ale pewne źródła podają, że odszedł, ponieważ był przedmiotem wewnętrznego śledztwa, które być może trwa nadal. Drugą częścią tej dwuosobowej spółki jest Erin Bridget McCabe, która nazywała się wcześniej Ian Patrick McCabe. Ian Patrick McCabe, rasy białej, trzydzieści pięć lat, rozwiedziony, dawniej żonaty z Lauren Schmidt, bezdzietny. Dwa lata temu zmienił nazwisko na Erin Bridget McCabe i zaczął praktykować prawo jako kobieta. Wszystkie jego dokumenty prawne zostały zmienione, aby odzwierciedlić jego nowe imię i płeć. Od tamtego czasu kontynuuje praktykę prawniczą, ale nie obnosi się jakoś szczególnie ze swoją zmianą płci.
Problematyczna sprawa i dwoje bardzo problematycznych obrońców. Od początku jasne jest, że ludzie bezwzględnego senatora Townsenda, będą mieli na nich mnóstwo haków.

Powieść stanowi udane połączenie dwóch głównych wątków. Kryminał prawniczy i próba rozwiązania zagadki, co naprawdę, dlaczego i w jakich okolicznościach, stało się z dwudziestoośmioletnim Williamem Townsendem juniorem. Kwestie społeczne i psychologiczne dotyczące osób transpłciowych, ich relacje z znajomymi, rodzinami, współpracownikami, szanse na ułożenie sobie, choćby w przybliżeniu, normalnego życia.

wtorek, 12 sierpnia 2025

Świat się zmienia nieustannie

Firma Google została założona w 1998 roku. Obecnie oferuje dziesiątki produktów i usług, ale najbardziej znanym i popularnym jest wyszukiwarka internetowa. Wielu ludziom zdarza się używać nazwy Google na określenie dowolnej wyszukiwarki, podobnie jak kiedyś Kodak, jako określenie dowolnego aparatu fotograficznego lub Frania na wirnikową pralkę. Często słyszę nawet, że trzeba coś „wygooglać”.

Od kiedy brat podarował mi pierwszy komputer, który zresztą sam złożył, używam wyszukiwarki Google stale, zwykle kilka razy dziennie. Może właśnie dlatego zacząłem zauważać coś dziwnego w jej działaniu. I o to właśnie chodzi w tym wpisie. I o wnioski z moich obserwacji wynikające.

Trwa to już od kilku-kilkunastu miesięcy – wyszukiwarka Google nadal jest niewątpliwie najlepsza na świecie, ale odnoszę wrażenie, że jakość wyników wyszukiwania się pogorszyła. Po zadaniu pytania nadal otrzymuję wyniki, ale... jakby już nie tak konkretne i dokładne, jak wcześniej. Przykład: pytam o nierzetelnych psychologów czy terapeutów. Odpowiedzi dotyczą ustawy o zawodzie psychoterapeuty, wskazań kwalifikujących do psychoterapii, zasad certyfikowania terapeutów, organizacji pracy grupy terapeutycznej itp.
Początkowo myślałem, że może w tym przypadku i stu innych, źle (cokolwiek to znaczy) zadałem pytanie. Nie, nie o to chodziło. Szukałem przyczyny w VPN, w stosowanym oprogramowaniu, sprawdzałem komputer pod kontem wirusów, wreszcie eksperymentowałem z innym komputerem. W końcu wykluczyłem czynniki zewnętrzne i wyszło mi, że to jednak wyszukiwarka Google prezentuje mniej precyzyjne wyniki niż kiedyś. Dlaczego tak się dzieje?

Teraz to, co najważniejsze oraz najbardziej zwariowane. Wyszukiwarka Google, będąca sztandarowym produktem tej firmy, przynosząca miliardy, z większościowym udziałem w rynku światowym (może poza Chinami), jest po prostu za dobra i firma Google z premedytacją obniża jej jakość. Tak, wiem, brzmi to nieprawdopodobnie, ale...
A co, jeśli firma Google bardzo mocno postawiła i inwestuje w rozwój SI (Sztuczna Inteligencja)? A co, jeśli firma Google zaczyna zdawać sobie sprawę, że ich wyszukiwarka jest tak dobra, że miliardy użytkowników nie zechcą migrować na rozwijane dopiero obszary i rozwiązania SI? Dlaczego miałbym szukać innych narzędzi, jeśli to, z czego korzystam od lat, świetnie działa? Ano właśnie! No to już nie działa tak świetnie.

Mój fantastyczny, może absurdalny, pomysł jest taki: firma Google planuje położyć albo przynajmniej osłabić swój najlepszy produkt, bo ten stoi na przeszkodzie rozwoju czegoś jeszcze lepszego – według ich wizji biznesowej. Myślę, że najbliższe 2-3 lata pokażą, czy zupełnie zwariowałem...

Szykuje się pożegnanie z parą?

 „Pomyśl dwa razy” – Harlan Coben

Wydawca twierdzi, że to dwunasty tom cyklu „Myron Bolitar” i najprawdopodobniej ma rację. Chyba przeoczyłem kilka kolejnych (zrobiłem sobie od Cobena prawie rok przerwy), a może to autor zastosował spory skok czasowy, bo akcja „Pomyśl dwa razy” dzieje się znacznie później niż w poprzednich tomach serii, a może jedno i drugie. Sporo się zmieniło, czasem trzeba się domyślać, zgadywać, odkrywać. Esperanza Diaz, Mała Pocahontas, skończyła prawo i pracuje we własnej firmie, Myron Bolitar sprzedał swoją agencję, ale po jakimś czasie założył nową – reprezentuje już nie tylko sportowców i działa nie tylko, jako ich agent, ale i w pełni wykwalifikowany prawnik. Nowa agencja również mieści się w Lock-Horn, gmachu należącym do Wina, ale już nie na trzecim piętrze, ale na najwyższym.

Bohaterowie to, jak i poprzednio, Myron Bolitar, prawnik i agent oraz Windsor Horne Lookwood III, czyli po prostu Win, przyjaciel Bolitara od czasów studenckich, milioner, psychopata, zabójca. Poprzednio z arystokratycznymi blond włosami – teraz ten blond mocno przetykany jest siwizną. Natomiast Myron, obecnie szczęśliwie żonaty z Teresą, ma dorosłego syna, którego wychowywał jego zaciekły wróg, Greg Downing.

Podczas lektury zauważyłem coś szczególnego – w powieści jest mnóstwo nawiązań do spraw i zdarzeń z wcześniejszych tomów cyklu. Niby coś tam jest wyjaśniane, w jednym dwóch zdaniach, ale jeśli ktoś nie czytał lub nie pamięta poprzednich wydarzeń, może być trochę trudno. Jakby autor wymyślił ciekawą intrygę, ale obudował ją fragmentami poprzednich powieści.

Greg Downing przekupił Big Burta Wessona, by celowo sfaulował Myrona Bolitara podczas meczu koszykówki. Kontuzja na zawsze zakończyła karierę sportową Myrona. Downing zrobił to z zemsty za niewierność żony – Myron spał z nią dzień przed jej ślubem z Downingiem. To jednak miało miejsce wiele lat wcześniej, w innym tomie serii. Bolitar i Downing po latach wybaczyli sobie wzajemnie – może nie zostali najlepszymi przyjaciółmi, ale ich relacje były znośne. Agencja Bolitara prowadziła nawet interesy Downinga. Później Dowling rzucił karierę i wyjechał w jakieś egzotyczne miejsca, by szukać własnego ja, albo coś w tym stylu. Po kilku latach od zniknięcia, skądś tam, przysłano jego prochy; Myron nawet uczestniczył w pogrzebie.

„Pomyśl dwa razy” zaczyna się, gdy do biura Myrona Bolitara wkraczają aroganccy agenci FBI, szukający Grega Downinga. Agenci upierają się, że na ciele niedawno zamordowanej modelki, znaleziono ślady DNA Downinga. Stąd wniosek, że on jednak żyje i podejrzenie, że Bolitar, jego agent i prawnik, wie gdzie przebywa. Rozpoczyna się poszukiwanie Grega Downinga oraz rozliczne działania zmierzające do rozwikłania zagadki, a w sumie to mnóstwa zagadek. Pojawiają się nowe postacie, Bo Storem, Joey Paluszek (ksywa zaiste infantylna, ale to pewnie pomysł tłumacza), ale też znana miłośnikom serii, była dziewczyna Myrona i kilkanaście innych osób.

Powieść znacznie lepsza od tysięcy autorstwa polskich gospodyń domowych, ale jak na Harlana Cobena, to raczej średnia. Zdecydowanie bardziej polecałbym wcześniejsze tomy z serii.

niedziela, 3 sierpnia 2025

Lonesome Dove ostatni już raz

 „Księżyc Komanczów” – Larry McMurtry

Czwarta część cyklu „Lonesome Dove”; czwarta w kolejności ich wydawania, jednak chronologia zdarzeń plasuje „Księżyc Komanczów” pomiędzy „Szlakiem Umrzyka”, a „Na południe od Brazos”.

Głównymi bohaterami są dwaj Strażnicy Teksasu, Augustus McCrae i Woodrow Call. Przyjaciele nie są już nowicjuszami, ale do pełni wyszkolenia i doświadczenia też im jeszcze trochę brakuje – przynajmniej na początku tego tomu, bo pod koniec.... Tym razem wraz z dwunastoosobowym oddziałem Strażników wyruszają w pogoń za złodziejem koni, Komanczem Kopiącym Wilkiem. Oczywiście w powieści jest też miejsce dla krwiożerczego wodza, Garbu Bizona. Oddział dowodzony przez kapitana Inisha Sculla, dosiadającego ogromnego konia Hektora (Indianie nazywali go Koniem-Bizonem ze względu na długą i zmierzwioną sierść), prowadzi zwiadowca Kikapu, Sławne Buty.

„Garb Bizona siedział na skórze jelenia przy ognisku płonącym pod skalnym nawisem, który zatrzymywał ciepło i chronił przed pluchą. Był zajęty rozłupywaniem kości z nogi bizona. Robił to zawsze bardzo starannie, żeby nie uronić ani odrobiny maślanego szpiku. Mężczyźni, zwłaszcza ci młodzi, byli zwykle bardzo niecierpliwi. Nie przykładali wagi do tradycyjnych czynności. Jego syn Błękitna Kaczka rzadko łupał kości, a gdy już to robił, marnował połowę szpiku. Garb Bizona spłodził tego chłopca z meksykańską branką o imieniu Rosa, kobietą piękną, lecz nieznośną, która ciągle próbowała uciekać. Garb Bizona trzy razy ją schwytał i wygarbował jej skórę. Potem jeszcze dotkliwiej prały ją jego żony. Rosa była jednak uparta i uciekała nadal. Zimą, po urodzeniu chłopca, znowu zniknęła, zabierając ze sobą niemowlę. Garb Bizona był wtedy na rajzie. Kiedy wrócił, ruszył w pościg, ale przyszła wichura, która miotała nad prerią tak gęste tumany śniegu, że nawet bizony obracały się tyłem do wiatru. Kiedy w końcu znalazł Rosę schowaną pod podmytym brzegiem Washity, zdążyła już zamarznąć, ale Błękitna Kaczka nadal ssał jej zimny sutek*”.

Błękitna Kaczka, jedyny żyjący syn Garbu Bizona, choć bił się i zabijał odważnie, okazał się nierozgarnięty. Ojciec wiele razy zastanawiał się, czy nie wsadzić mu noża między żebra albo przynajmniej wyrzucić, co doradzali inni wodzowie, ale...

„Księżyc Komanczów” to nie tylko pogoń w deszczu i śniegu przez Llano za Kopiącym Wilkiem i meksykańskim bandytą. Autor, podobnie jak w innych powieściach z tego cyklu, przedstawił kompletny obraz życia na pograniczu w tamtych czasach. To oznacza, że wątków pobocznych jest w książce wiele.
Inez Scull, żona kapitana, którą nazywał włochatą dziwką, dosiadała i ujeżdżała młodych chłopców, gdy tylko mąż wyruszał na kolejną wyprawę – co ciekawe robiła to za jego wiedzą i nieoficjalną zgodą.
Augustus McCrae, zakochany w Clarze Forsythe, zupełnie sobie z tą relacją nie radzi, nie rozumie Clary, nie wie, o co jej naprawdę chodzi.
Woodrow Call dostrzega uczucia prostytutki, Maggie Tilton, ale dziewczyna wydaje mu się zbyt uległa, nachalna i bezkrytyczna.
Wybucha wojna secesyjna. Okazuje się, że Strażnicy Teksasu mają różne zapatrywania na ten temat.
I wiele, wiele innych.

Jacka Spoona, Pea Eye’a, Deetsa, Newta i kilku innych czytelnik zapewne dobrze pamięta z poprzednich tomów, ale Xavier Wanz, wiecznie w depresji z powodu różnic między Teksasem a Francją, Teresa Wanz, fryzjerka i nie tylko, Ahumado czyli Czarny Vaquero, to ważni nowi bohaterowie.

Odrobinę irytujący wydał mi się wyidealizowany obraz Strażników Teksasu – za marne grosze, ryzykując życiem, chronią i bronią niewinnych przed zbrodniczymi Indianami i Meksykanami. Naprawdę nie było to takie proste. Z uwagi na okrucieństwo, którym wykazali się podczas wojny amerykańsko-meksykańskiej nazywano ich Teksańskimi Diabłami. Mieli też spore „zasługi” w dziele eksterminacji Indian. Ale... powieść czyta się świetnie.





---
* Larry McMurtry, „Księżyc Komanczów”, przekład Marek Król, 2025.

Spółka działa znacznie gorzej

„Tajny raport” – Lee Child, Andrew Child

Jack Reacher, były żandarm, nawet ze złamanym nadgarstkiem, wstrząsem mózgu i częściową amnezją, rozprawia się skutecznie z parszywcami, bandziorami i zdrajcami.

Całkiem niezła powieść sensacyjna tak w ogóle, ale nie tak dobra jak te, które Lee Child napisał sam. Niestety...

piątek, 1 sierpnia 2025

Beznadziejna bieda z nędzą i...

 „Międzymorze” – Ziemowit Szczerek

I znowu (po lekturze „Tatuażu z tryzubem”) książka o podróżach i wrażeniach z tych podróży. Tym razem Szczerek wędruje po Europie Środkowej. Na początku prezentowana jest mapa, żeby nie było wątpliwości, o jakie kraje chodzi, czyli: kawałek Niemiec (ten wschodni), Polska, Bułgaria, Rumunia, Węgry, Słowacja, Słowenia, Albania, Serbia, Bośnia i Hercegowina, Mołdawia, Macedonia i ewentualnie inne jeszcze twory państwowe, jeśli jakieś pominąłem, powstałe po rozpadzie Jugosławii.

„Rosja, po nieudanym eksperymencie z liberalną demokracją, której nie udało jej się właściwie sobie zaaplikować, poddała się i wróciła w stare, według wielu naturalne dla niej koleiny prawosławnego i nacjonalistycznego konserwatyzmu. I trzymania za pysk. Zachód odrzuciła również Białoruś, wracając do najszczęśliwszych czasów, których zaznali jej mieszkańcy, a nie były to - sorry, Polacy - czasy Rzeczpospolitej, pierwszej czy drugiej, ale czasy ZSRR. I tak dalej. W końcu od Zachodu odłączyła się również w pewnym stopniu Polska, która uznała, że liberalna demokracja to forma gwałtu na jej tożsamości. I pogrążyła się w nacjonalistycznej paranoi i wychwalaniu własnych wad jako narodowych cnót”*.

Szczerek wędruje po wszystkich tych krajach, zagląda w różne dziury, obserwuje ludzi, ich życie i nastawienie do różnych kwestii, opisuje i subiektywnie komentuje. Czasem nieco złośliwie, innym razem z odczuwalną beznadzieją, a zdarza się, rzadko, że z humorem i na wesoło, ale to humor nienachalny, wyrafinowany.

„Międzymorze” podzieliłem sobie (tak – ja, sobie, bo nie jest to podział oficjalny ani wyraźny) na trzy części. Pierwsza kompletnie mnie nie interesuje, druga jest smutna i ponura, trzecia – zachwycająca.

Wymienione wcześniej kraje (poza Polską i Niemcami) nie interesowały mnie kiedyś, przy innych konfiguracjach granic, nie interesują mnie teraz. W najmniejszym stopniu. Nie potrafiłbym wymienić stolic tych państw, obszaru, liczby ludności. Kraje te nie dysponują żadną siłą militarną, żadną siłą gospodarczą/przemysłową/ekonomiczną, żadną kulturalną czy kulturotwórczą. Czemu miałbym się nimi interesować? Ktoś, kiedyś w jednym z nich, otrzymał prestiżową nagrodę – tak, i co z tego? Wyjątek potwierdzający regułę i nic więcej. Mam w nosie poprawność polityczną? Tak, mam. Jestem niesprawiedliwy? Możliwe. Dyskutować o tym nie będę. Tym niemniej cywilizacja europejska zaczyna się w Europie Zachodniej, wraz z Niemcami i Austrią. Od krajów, w których znane i cenione uniwersytety, galerie, opery, muzea, biblioteki, instytuty naukowo-badawcze itd. mają po dwieście lat lub więcej.

Część druga, interesująca mnie jak najbardziej, to współczesna Polska. Ta część książki jest rozpaczliwie smutna, przygnębiająca, pozbawiona nadziei, nawet krępująca. Podczas lektury złapałem się na tym, że wolałbym, żeby tych rozdziałów nikt nie czytał. Bo wstyd.

„Dwadzieścia lat z okładem wystarczyło, żeby to wszystko, co próbowały europejskie peryferie osiągnąć poprzez przyjmowanie standardów centrum, poszło się paść. By pozostała po tym wszystkim pusta forma. Demokratyczna skorupa, w której gnieżdżą się takie Orbany, Kaczyńskie, Putiny. Tak, to wszystko jest Putinowi na rękę, bo wątpliwe, by grał na zupełny upadek Zachodu. Putin wie, że Rosja bez Zachodu nic nie znaczy, a chodzi tylko o to, by Zachód do takiego stopnia obniżył swoje standardy, żeby Putinowska Rosja stała się dla niego akceptowalna. I te standardy są obniżane. Obniżają je pożyteczni idioci Rosji. Vućicie, Orbany, Kaczyńscy, Babiśe”*.

Część trzecia, dla której to wszystko czytałem, to język albo warsztat pisarski autora. Musiałem się pilnować w trakcie lektury, bo co chwila miałem ochotę jakiś fragment przepisać i wysłać znajomym – zobacz to, spójrz na to, zwróć uwagę na tamto, to jest fantastycznie, co? Też ci się podoba? Super, prawda?

„Międzymorze” polecam, jasne, jak najbardziej... tylko nie wiem, komu.



---
Ziemowit Szczerek, „Międzymorze”, wyd. Czarne, 2017, e-book.