niedziela, 10 kwietnia 2011

Nadstawiać? Tak, ale...

Pewnego razu usłyszałem, że jedna z religii nakazuje swoim wyznawcom nadstawiać drugi policzek. Osoba, od której się o tym dowiedziałem, nie wyjaśniła dokładnie o co chodzi (sytuacja uniemożliwiała zadawanie pytań), czyli w jakiej sytuacji, komu i po co, ów drugi policzek wierni winni nadstawiać.

Nadstawiać? Tak, ale nie byle komu!

Po długich poszukiwaniach w starych manuskryptach, w księgach cuchnących myszami, w zasnutych pajęczynami wiekowych księgozbiorach oraz w Internecie, doszedłem do wniosku, że „nadstawianie drugiego policzka” ma ponoć być oznaką pokory, czyli cechy niezwykle pożądanej u wyznawców. Mam wprawdzie wątpliwości, czy chodzi tu o pokorę czy może raczej zgodę na upokorzenie (upokarzanie), ale to już mniej ważne – na religiach, doktrynach i kanonach wiary się nie znam, więc nie będę się na ten temat wypowiadał, żeby przypadkiem i zupełnie nieświadomie, kogoś nie urazić.

W tej sytuacji skupiłem się na badaniach historycznych i historiograficznych. Miałem spore trudności z odszukaniem pierwotnej wersji tego powiedzenia, zalecenia czy rady, ale wreszcie moje żmudne wysiłki przyniosły efekty – znalazłem bowiem w pewnej starej księdze takie oto zdanie: „Jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi”. Zaintrygowało mnie to, bo we współczesnej wersji tej sugestii zanikło – zapewne w celu uproszczenia – stwierdzenie, że pierwszy uderzany policzek musiał być prawy. Widocznie nie było to obojętne, bo gdyby było, to przecież wystarczyłoby napisać: jeśli cię kto uderzy w jeden policzek, nadstaw mu i drugi, nieprawdaż?
W tym momencie zacząłem ograniczać ogromne pole badawcze i koncentrować się na poszukiwaniach czasu, miejsca i ewentualnie okoliczności, w których uderzenie właśnie w prawy policzek, miało jakieś szczególne znaczenie. Z przykrością stwierdzam, że moje wysiłki nie zostały uwieńczone powodzeniem – brak znajomości sanskrytu nie pierwszy raz kładzie się cieniem na wynikach moich prac - a przynajmniej nie pełnym, lub nie jednoznacznym powodzeniem. Dowiedziałem się mianowicie, że w czasach starożytnego Rzymu i w niezwykle rozległych granicach jego imperium, obowiązywała dość szczególna zasada związana z biciem kogoś w twarz. Zgodnie z nią, niewolnika należało uderzać w twarz wierzchem otwartej dłoni, ale człowieka równego stanem – wewnętrzną stroną dłoni.
Postarałem się wówczas wyobrazić sobie taką sytuację w najbardziej typowych warunkach, to jest pomijając jakieś akrobatyczne pozycje, mańkuctwo, brak kończyny itp. Mamy więc dwie osoby stojące naprzeciwko siebie. Załóżmy, że pan chce prawą ręką uderzyć w twarz niewolnika – uderzy go w takim razie wierzchem dłoni, czyli w prawy policzek. Analogicznie, człowiek równy stanem zostałby uderzony wnętrzem dłoni, to jest w policzek lewy.

Wypływa stąd dość ciekawy wniosek, wygląda bowiem na to, że „nadstawianie drugiego policzka” nie miało, w zamyśle autora lub autorów tego zalecenia, być oznaką pożądanej pokory czy też zgodą na kolejne upokorzenie, ale wprost przeciwnie! Jeśli ktoś cię uderzył w prawy policzek – czyli potraktował jak niewolnika, sługę, poniżył – nadstaw mu drugi, to jest lewy. Uderzenie w lewy policzek bowiem, przywróci ci godność, zostaniesz potraktowany jak ktoś równy stanem. Miej swoją dumę!

A to z kolei prowadzi do dość ciekawego wniosku: oberwać po pysku to głupstwo, ważne tylko, kto wali, bo są tacy, których uderzenie w twarz wręcz nobilituje.