„Opowieści
poronione” – Arkadiusz Buczek
W
pewnym momencie chciałem napisać, że tytuł zbioru jest jak najbardziej
adekwatny, ale… po co się wyzłośliwiać? Zwłaszcza, że opowiadanie
"Braterstwo Miłosierdzia Bożego" wydaje się całkiem niezłe.
Mnie
akurat Arkadiusz Buczek nie jest w stanie obrazić komunikatami typu: chuj was
to obchodzi albo gówno wam do tego. Oczywiście można by się zastanawiać, po co
w takim razie autor pisał cokolwiek dla kogoś, dla czytelników, ale to jego
sprawa.
Zbiorek
zawiera kilka opowiadań, których bohater głównie pije, pali papierosy i plącze
się bez wyraźnego celu po zimnym, błotnistym, szarym mieście, rozmyślając i
wymyślając… różności. Może nawet nie są złe, ale próba epatowania mnie (jako
czytelnika) wulgaryzmami, Buczkowi zupełnie nie wyszła. Choć starał się bardzo.
Mięsem rzucać z wdziękiem też trzeba umieć.
Czy
traktują one (opowiadania) o bólu egzystencjalnym? No… może… Mnie się raczej
wydaje, że to kokietowanie własną degrengoladą i miałkością życia. Egzystencjalne,
choć taniutka to egzystencjalność, może być ewentualnie pytanie: mam gówniane życie, bo
piję, czy piję, bo mam gówniane życie?
Tym niemniej do końca doczytałem, nawet
bez wielkiego wysiłku – czytałem dziesiątki opowiadań znacznie gorszych, więc
co mi tam! Zwłaszcza, że e-book za darmo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz