„Sekretne
życie drzew” – Peter Wohlleben
Książkę dostałem w prezencie. Sam,
z własnej woli, nigdy chyba bym po nią nie
sięgnął. Z dwóch powodów. Pierwszy to okładka – blado-glutowata, nijaka i tak kiepska,
że o to trzeba się chyba było starać, bo niechcący niczego aż tak spierniczyć
się nie da. Drugi to sam temat – ja jestem facet z miasta (co widać, słychać i czuć), gubię się w większym parku, a co dopiero
w lesie; nie uważam, żeby las był dobrym miejscem na spędzanie czasu, bo i co
miałbym w nim robić? O lesie i drzewach wiem, że działają jak filtr powietrza,
absorbują zanieczyszczenia, produkują tlen. Tak, tak, zdaję sobie sprawę, że
działacze partyjni pewnej opcji uważają, że to nieprawda i las można sobie
bezkarnie wycinać, a z zabijającym ludzi smogiem nie ma to nic wspólnego, ale
jakoś przekonany do ich racji nie byłem, a po lekturze „Sekretnego życia drzew”, to już
zupełnie nie. Poza tym nie lubię powtarzającej się historii – „komuna” miała swoją
stonkę ziemniaczaną, nasłaną na nas przez zachodnich imperialistów, a teraz
dzielnie walczymy z kornikiem drukarzem, nasłanym… ale… miało być o lesie, a
nie o żałosnej polskiej polityce.
Peter Wohlleben, niemiecki
leśnik, teraz także działacz na rzecz ochrony przyrody i popularyzator wiedzy o
lasach i zwierzętach, jak każdy w tym zawodzie, zajmował się gospodarką leśną,
to jest wycinaniem i sadzeniem drzew – robotnicy idą do fabryki, leśnicy do
lasu – zwykła robota, zero sentymentów. Jakieś dwadzieścia lat temu zdarzyło mu
się organizować w lesie treningi
survivalu, rajdy połączone z noclegami w lesie, zaczął zajmować się też
rezerwatami lasu pierwotnego, a to wszystko zmieniło jego stosunek do lasu
diametralnie. Obecnie, jak twierdzi, jest raczej działaczem na rzecz ochrony
przyrody niż leśnikiem i opiekuje się lasem bukowym w Reńskich Górach
Łupkowych, w gminie Hümmel (która jest formalnym pracodawcą Wollebena), w
Niemczech. Ciekawe i po prostu ładne zdjęcia lasów, roślin, zwierząt, wykonano
jednak w Polsce, w Borach Tucholskich, Puszczy Białowieskiej.
Obawiałem się nieco, czy
personifikacja drzew w wykonaniu Petera Wohllebena nie będzie irytująco naiwna,
ale nie jest – tej pułapki udało mu się uniknąć. Mimo, że jest to książka przyrodnicza, autor oferuje czytelnikom kawał znakomitej w czytaniu
literatury. Dzięki niej dowiedziałem się w jaki sposób drzewa porozumiewają się
ze sobą i że w ogóle coś czują; jak opiekują się starszymi osobnikami (Wohlleben
porównuje las i drzewa do kopca mrówek albo stada słoni), jak współpracują ze
sobą, jak bronią się przed chorobami i pasożytami, a także ogryzającymi liście
i korę zwierzętami, jak i po co zawiązują sojusze, co i jak robią z dwutlenkiem
węgla, jak dbają o to, by na ich terenie za bardzo nie wiało i w ogóle, żeby
była odpowiednia dla nich pogoda i… mnóstwo innych.
Zapewne nie wszystko i nie na zawsze dokładnie
zapamiętam, ale chyba nigdy już nie będę postrzegał lasu i drzew w taki sposób,
jak przed lekturą „Sekretnego życia drzew”.
Polecam bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz