„Przemytnicy”
– Konrad Janczura
Niewielka
objętościowo powieść o Podkarpaciu raczej niż o przemycie i przemytnikach. O
Podkarpaciu, a może o Polsce i „polactwie”? Przypomina mi to „Konopielkę” i
„Awans” jednocześnie. Tym bardziej, że i tu autor sili się na swoistą manierę
językową, specyficzny sposób mówienia/myślenia bohaterów. Zapewne miało być
śmiesznie, ale czasem bywało po prostu dziwacznie.
Krowica
Lisia – malutka wieś zabita dechami, bieda, pijaństwo, beznadzieja. Trochę
grosza młodzi mogą dorobić szmuglując z Ukrainy papierosy, alkohol, słodycze,
ale stanąć na nogi dzięki takim zajęciom się nie da – parę setek od czasu do
czasu. Na wódkę albo „gandzię” może i starczy, ale na urządzenie się? Mowy nie
ma. Zresztą, o przyszłości nikt tu nie myśli, zbyt czarna się rysuje – lepiej
się napić pod sklepem, ponarzekać.
Wiedziałem, że jest to debiut, więc
nie spodziewałem się mistrzowskiej żonglerki słowem i nastrojami, tym niemniej
książeczka raczej słaba, tym niemniej autor pewnym potencjałem niewątpliwie
dysponuje, więc może kiedyś...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz