„A
ja żem jej powiedziała...” – Katarzyna Nosowska
Pamiętam z dzieciństwa
powiedzenie „jeśliś został szewcem – wytrwaj w szewstwie”. Na pewno nie jest
ono, i pewnie nawet być nie powinno, obowiązującą regułą, ale jako podpowiedź, sugestia,
zapewne ma jakiś sens. Dlatego (choć nie tylko dlatego) nie uważam za znakomity
pomysł robienia z najlepszego chirurga dyrektora szpitala albo ze znakomitego
aktora dyrektora teatru. Pierwszy nie będzie miał już czasu operować, a drugi
grać. Poza tym, jako menadżerowie, mogą okazać się zupełnie nieudolni.
Kontynuując myśl i tym tropem
podążając sądzę, że fakt, że ktoś jest mistrzem wrestlingu, fantastycznie
tańczy, świetnie śpiewa, bardzo szybko biega, jest lubianym wykładowcą
informatyki (tu akurat nieco złośliwie nawiązuję do Pauscha i jego „Ostatniego wykładu”, http://lubimyczytac.pl/ksiazka/47932/ostatni-wyklad/opinia/17342150#opinia17342150), znakomitym przewodnikiem górskim, genialnym instruktorem fitnessu itp., musi
koniecznie napisać (mniej lub bardziej samodzielnie) książkę… nie, nie
autobiografię, to może byłoby nawet ciekawe dla wielbicieli jego talentu, ale
książkę zawierającą krynicę uniwersalnych mądrości życiowych, co w wykonaniu
Katarzyny Nosowskiej wygląda tak:
Kiedyś spytałam Jakuba
Żulczyka, czy frajerstwem jest dawać drugą szansę. Odpowiedział: »Nie.
Frajerstwem jest dać trzecią«. Trwam przy tym. Synowi na drogę, do tobołka,
wrzuciłam radę Żulczyka. Albo przekonanie, że można udawać orgazm, ale
szczęścia na dłuższą metę udawać się nie da.
Oczywiście treść jest banalna i
naiwna, a wiele porad wręcz doprasza się o pytanie „no i co w związku z tym?”,
ale książka ma jedną kapitalną zaletę: lekko i szybko się czyta. To akurat nie
ze względu na meritum, ale z powodu języka oraz tej dawki kpiny i drwiny (także
cynizmu i ironii), jakie lubię. Więc – mimo wszystko – polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz