niedziela, 17 stycznia 2010

Japończycy o miłości...

„Chrestomatia współczesnych opowiadań japońskich”


Tytuł niewątpliwie robi wrażenie (bo taki… ambitny), ale nie jest do końca ścisły, bo chrestomatia, to zwykle wybór fragmentów utworów – w odróżnieniu od określenia miscellanea, które oznacza zbiór różnych utworów, różnych autorów. W każdym razie w zbiorku, o którym mowa, zawarte są opowiadania i nowele w całości, a nie ich fragmenty.

Era Meji, która rozpoczęła się w Japonii w 1868 roku, przyniosła zmiany, które porównać można do rewolucji kulturalnej w Chinach. Polityka izolacjonizmu i pogardliwego odrzucania wszystkiego, co nie japońskie, uległa odwróceniu o 180 stopni. Japończycy zaczęli otwierać się na Zachód, a nawet z determinacją i zapałem godnym niewątpliwie lepszej i słuszniejszej sprawy, bałwochwalczo go naśladować.
W tym właśnie czasie zniszczono, lub wyrzucono, co na jedno wychodzi, mnóstwo przedmiotów, które zaliczyć można do wyrobów rzemiosła artystycznego, ale nawet dzieł sztuki. Na śmietniku lądowały cudowne, dwustuletnie jedwabne kimona, bo szczytem marzeń okazał się nagle garnitur z taniego amerykańskiego domu towarowego.

Przewrót nastąpił też w literaturze i sztuce, a japońscy pisarze naśladować zaczęli romantyczne powieści europejskie. Wynikało z tego wiele problemów, pojawiła się potrzeba stworzenia japońskich odpowiedników pojęć, które wcześniej w tym kraju nie istniały, na przykład „miłość” czy „czystość” (w znaczeniu dziewictwa, lub wstrzemięźliwości płciowej).

„Chrestomatia współczesnych opowiadań japońskich”, to zbiorek dziesięciu utworów o miłości. O miłości takiej, jak ją rozumieli, czy próbowali zrozumieć, z różnym zresztą skutkiem i efektem, japońscy pisarze w erze Meji i następującej po niej erze Taishŏ, czyli na przełomie XIX i XX wieku.

Poziom utworów jest bardzo różny, ale ich ocenę pozostawiam czytelnikom. Natomiast sam zbiór jest niewątpliwie ciekawym… eksperymentem.