czwartek, 21 stycznia 2010

Bez sensu, bez przyszłości

„Wykluczeni” – Elfriede Jelinek


Koniec lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Wiedeń. Wojna była koszmarem, z jakim trudno się zmierzyć. Lepiej więc, wygodniej, udawać, że jej nie było, zapomnieć, nie zwracać uwagi, nie pamiętać. Ale nie ma też powrotu do ideałów i wartości burżuazyjnego społeczeństwa sprzed wojny. Cóż więc pozostaje? Pustka. I złość. I gniew. I frustracja. A stąd już bardzo blisko do pozornie bezsensownej przemocy.

Młodzi ludzie, Anna, Sophie, Rainer i Hans, kompletnie zagubieni, rozczarowani sfrustrowani, szukają sensu życia w brutalnych napadach.

Ojciec dwojga z nich, dawny oficer SS i inwalida wojenny (erotoman fotograf i sadysta), jest wyraźnym symbolem tego, do czego nikt nie chce wracać, a nawet więcej – odciąć się za wszelką cenę, uciec. Tylko… dokąd. W świecie, w którym nie ma miłości, jedynym wyjściem wydaje się eskalacja okrucieństwa. Zresztą… co innego mogłoby połączyć dziewczynę z dobrego, a przynajmniej bogatego domu, niesamowicie inteligentne rodzeństwo i zwykłego robotnika?

Opowieść jest szara, ponura, przygnębiająca i beznadziejna. Źle się zaczyna, a później jest już tylko coraz gorzej. Jeśli nawet nie wiadomo, jak, to właściwie od samego początku można się spodziewać, że to się wszystko źle skończy.

Specyficzny, trudny w odbiorze język.