„Detektyw
Diamond i śmierć w jeziorze” – Peter Lovesey
Coś z tą książką jest nie w porządku (mam
egzemplarz wydany przez Amber). Sięgnąłem po nią, bo miałem ochotę na kryminał
w dobrym, starym stylu, z detektywem, który preferuje dedukcję zamiast pościgów
samochodowych i strzelanin. I do pewnego stopnia się udało, ale… Czy autor
naprawdę wykreował bohatera, który jest trudnym do zniesienia aroganckim,
impertynenckim, złośliwym, kłamliwym manipulatorem, grubasem, bezgranicznie
pogardzającym współpracownikami i przełożonymi, zastraszającym tych pierwszych?
Ten typ jest tak antypatyczny, że momentami – z jego powodu – nie chciało mi
się do książki wracać. Trudno mi uwierzyć, żeby w tak dziwny sposób pisał zdobywca
nagród i wyróżnień m.in. Silver Dagger Award, Golden Dagger Award i Malice
Domestic Award.
W trakcie lektury natknąłem się
na sporo „perełek” takich jak:
„Gdyby inaczej, musiałbym zmienić zawód” [1].
„Nie jest może odmówić nam współpracy” [2].
„To była intrygująca próba prawdziwej roli
Wigfulla w tym śledztwie" [3].
„Gdyby tylko porzuciłby żonę” [4].
Czy Oxfam to naprawdę
miejscowość, w której sprzedają tanie książki? Bo Google podaje, że Oxfam to
międzynarodowa organizacja humanitarna, zajmującą się walką z głodem na świecie
i pomocą w krajach rozwijających się. Może i prowadzi jakieś księgarnie, ale…
A to skłania mnie do
podejrzenia, że coś tu jest nie w porządku z tłumaczeniem albo redakcją książki.
Pani Trenchard-Smith, spacerująca przed wieczorem z kotami, znajduje w jeziorze Chew Valley zwłoki młodej kobiety. Zawiadamia posterunkowego
Harry’ego Sedgemoora, a ten wzywa bardziej kompetentny zespół, kierowany przez
detektywa Diamonda. Najpierw dość długo trwają ustalenia personaliów ofiary – mimo
braku potwierdzenia z laboratoriów Diamond uważa, że została zamordowana –
później, co oczywiste, poszukiwany jest zabójca. Pierwsze podejrzenie, jak
zwykle, pada na męża. Jego zeznanie, podczas którego opowiada jak organizował
wystawę „Jane Austin w Bath” w jakimś dziwnym miejscu, ma objętość sporego
opowiadania. Następnie pojawia się wątek zaginionych/ukradzionych listów
Austen, transportu pluszowych misiów, czarnego mercedesa…
Nie byłem zachwycony konwencją,
w której autor przyjął, że znakomitym pomysłem będzie kilkukrotna zmiana
narratora. Owszem, pozwala to spojrzeć na jedno wydarzenie z kilku różnych
punktów widzenia, ale momentami wydawało mi się to nużące i jakby… wybijające z
rytmu. Powieść jest za długa i momentami po prostu nudna – oczywiście tylko
moim niezwykle skromnym zdaniem. Jest to pierwszy tom z serii powieści z
Diamondem, ale wątpię bym chciał sięgnąć po kolejne. Może kiedyś, ale jeśli już, to koniecznie w innym tłumaczeniu.
--
1.
Peter Lovesey, "Detektyw Diamond i śmierć w jeziorze", tłum. Radosław
Januszewski, wyd. Amber, 2008, s. 72.
2.
Tamże, s. 127.
3.
Tamże, s. 129
4.
Tamże, s. 153.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz