„Żołnierze Hitlera. Wehrmacht na polu walki” – Stephen G. Fritz
Stephen G. Fritz to emerytowany obecnie profesor historii Uniwersytetu Stanowego w Tennessee (Illinois). Jego specjalnością jest historia Europy XIX i XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem Niemiec XX wieku. Poza „Żołnierzami Hitlera”, wydanymi po raz pierwszy w 1995 roku, autor kilku książek na podobne tematy, na przykład: „The First Soldier: Hitler as Military Leader”, „Endkampf: Soldiers, Civilians, and the Death of the Third Reich”, „Ostkrieg: Hitler's War of Extermination in the East”.
To nie jest typowa książka historyczno-wojenna, a przeczytałem takich wiele. Było w nich o strategii, technice, taktyce, o wpływie najnowszych technologii na wynik poszczególnych działań i całych wojen, o decyzjach wielkich dowódców, które przynosiły wygrane lub spektakularne porażki, wreszcie o zmiennych sojuszach i polityce. Natomiast, jak sam tytuł wskazuje, „Żołnierze Hitlera” to pozycja dotycząca szarych, zwyczajnych żołnierzy, szeregowych, podoficerów i czasem tylko oficerów, ale działających na polu walki, najczęściej na terenie ZSRR, choć nie tylko, a nie generałów w ich centrach dowodzenia w bezpiecznych bunkrach na tyłach.
„...niniejsza książka nie jest o wojnie, tylko o żołnierzach: przeciętnych, często anonimowych niemieckich żołnierzach drugiej wojny światowej. Wojna jako taka przewija się w tle, wokoło, ale tak jak sceneria wielkiej tragedii teatralnej stanowi istotę ludzkich losów i cierpień, zbiorowe doświadczenie grupy ludzi, grupy połączonej wspólnymi staraniami, by znieść to, co nieznośne. To rzecz o strachu i odwadze, o koleżeństwie i bólu, o odczuciach żołnierzy w warunkach skrajnego stresu i o niewyobrażalnych wrażeniach, będących skutkiem wojny; o znojnym zawiązywaniu i odtwarzaniu relacji międzyludzkich po którejś z militarnych katastrof i ponownym ich zrywaniu przez następną klęskę” [1].
Kolejne rozdziały ułożone zostały częściowo i do pewnego stopnia chronologicznie, ale także tematycznie. Zaczyna się od przeżyć i doświadczeń poborowych w koszarach i ośrodkach szkoleniowych. Starsi czytelnicy mogą to sobie porównać z własną zasadniczą służbą wojskową. Później front wschodni i jego okropieństwa, relacje damsko-męskie (skromniutko), niesamowita przyjaźń, a nawet braterstwo żołnierzy Wehrmachtu, nie spotykane w żadnym innym wojsku, pogoda i inne.
„Pomimo upowszechnionego wizerunku drugiej wojny światowej jako cyklu kampanii błyskawicznych, prowadzonych przez zmechanizowane wojska, w istocie większość niemieckich frontowców wkraczała pieszo do Polski, Francji, na Bałkany, do Rosji i na inne bitewne pola. Stąd też pewne czynniki, które zwykle miewają dla historyków drugorzędne znaczenie: takie jak klimat, ukształtowanie terenu, a także choroby, brud oraz brak schronienia i prywatności bardzo liczyły się w codziennym żołnierskim życiu” [2].
Bywa, że autor prezentuje, w formie cytatów, różnego typu zapiski żołnierzy, ale gdy o podobnych przeżyciach mówiło/pisało wielu, wtedy robi to jakby hurtem, syntetycznie. Na przykład większość z nich doświadczała napadów potwornego strachu, nieomalże obłędu z przerażenia, ale wielu także momentów jakiegoś ekstatycznego szczęścia.
Nie chodzi w tych relacjach o zdjęcie odpowiedzialności czy wybaczenie, na coś takiego jestem szczególnie wyczulony, ale o zrozumienie, które nie jest usprawiedliwieniem. A wtedy, choć większość żołnierzy było wyznawcami narodowego socjalizmu (nazizmu) w jego hitlerowskiej wersji, to jednak nie wszyscy. Wtedy możliwe stają się rzadkie odruchy współczucia.
Może nie porywająca, ale dobra pozycja, choć przez powtarzalność określonych stanów emocjonalnych i postaw, zdarzeń, sytuacji, może się wydawać odrobinę nurząca. Jednak powtarzalność ta powoduje wrażenie tym większej rzetelności.
Uwaga techniczna: z mojego egzemplarza książki wypadają kartki.
---
[1] Stephen G. Fritz, „Żołnierze Hitlera. Wehrmacht na polu walki”, przekład Grzegorz Siwek, wyd. RM, wyd. III, s. 18.
[2] Tamże, s. 169.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz