„Czarownice
z Salem Falls” – Jodi Picoult
Jack St. Bride, doktor historii, był nauczycielem
w ekskluzywnej szkole dla dziewcząt. Jedna z uczennic, podobno w nim zakochana,
oskarżyła go o gwałt; ostatecznie kwalifikację czynu zmieniono mu na seks z
nieletnią, ale i tak wylądował w pierdlu. Po wyjściu ruszył po prostu przed
siebie i właściwie przypadkowo trafił do Salem Falls w Nowej Anglii, gdzie
otrzymał zaszczytną pracę pomywacza w niewielkiej restauracyjce należącej do
Addie Peabody, za 5,15 na godzinę i to w niepełnym wymiarze czasu. Zgodnie z
prawem i nałożonymi na niego obowiązkami zameldował się w lokalnym posterunku
policji.
Między właścicielką jadłodajni
a Jackiem rodzi się uczucie (oczywiście durzy się w niej też jeden z
policjantów), ale jako że nic nie może być proste i zwyczajne, okazuje się, że
w uroczym, cichutkim miasteczku działają cztery nastoletnie wyznawczynie wiccy, to jest religii, której przewodnimi
bóstwami są Potrójna Bogini i Rogaty Bóg, religii zawierającej elementy magii
ceremonialnej. Dziewczyny za cel obierają sobie niezwykle przystojnego Jacka,
co wpędza go w kolejne kłopoty, oskarżenia, zarzuty, podejrzenia.
Powieść banalnie przewidywalna,
momentami wręcz naiwna. Według mojej oceny jest to tylko jeszcze jeden romans, choć z
pewnymi ambicjami. Czytelniczkom zapewne się spodoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz